bardziej niż holywoodzkie superprodukcje. Dokładnie w tych samych latach 1987-89 sam biegałem z kbkAK, plecakiem, mokłem na warcie, poznałem co to bród, smród, przemoc, brak kobiety i zarcie zgniłych kartofli...
Ćwiczyliśmy także z ruskimi - poznałem wielu z nich, i okazało się że to tacy sami ludzie jak my, z podobnymi przeżyciami i problemami. Tak samo Polacy jak i Rosjanie pili gorzałę. I tak samo liczyliśmy dni do wyjscia z syfu
I myślę, gdyby takie były rozkazy, to tak samo strzelali byśmy ze wszystkiego, co wpadnie w ręce, do wroga, którego wybrał ktoś inny..
Dlatego śmieszą mnie porównania do rozrywkowych obrazów albo kłotnie który film jest "lepszy". Lepszy w czym? Ładniej pokazane wypruwanie flaków? Jak siedząc w ciepełku i wygodnym fotelu klasyfikować zachowanie człowieka szczącego w spodnie ze strachu gdy jedzie nad nim czołg? Albo granat rozrywa kolegę?
Wiadomo,że to nie film dokumentalny i w rzeczywistości ta bitwa przebiegała inaczej. Raczej mało prawdopodobne, by to wszystko zdarzyło się w tym samym czasie, mniej też pewnie było patosu. Tylko jakie to ma znaczenie? Każdy umiera na swój sposób.
I nie jest wykluczone, że w kolejnym kryzysie gdzieś sytuacja wymknie się spod kontroli i za parę lat znów chłopaki (tym razem i kobiety też) będą musieli założyć kamasze...