jedno słowo kołacze mi się po głowie. "rozczarowanie". nie tego się niestety spodziewałem. oczekiwałem tak charakterystycznej dla Burtona groteski, wielowymiarowych i pełnokrwistych bohaterów, odrobiny makabrycznego humoru i łezki kręcacej sie w oku pod koniec. zamiast tego dostałem film bez fabuły, pełen owszem, szalenie efektownych i widowiskowych walk i posuwanie akcji do przodu dialogami w stylu najbardziej pompatycznych amerykańskich produkcji. i wszystko byłoby w porządku gdybym nie czekał na kolejny film firmowany przez Burtona. za duzo się dzieje dla samego "dziania się", wisielczego humoru nie uświadczyłem, charaktery postaci są zarysowane tak toporną kreska, że nawet na siłę nie udało mi sie wzbudzić do nich jakichś uczuć.
niemniej film oszałamia formą, dopracowaniem technicznych szczegółów, animacja rzuca na kolana. jednak na prózno w nim szukać tego, co urzekło mnie w "nightmare before christmas" czy "corpse bride". gdybym nie "szedł na Burtona" byłbym zadowolony. a tak, postrzelali, powybuchali co było do powybuchania, pokrzyczeli "musimy po niego iśc bo on po nas by poszedł" i w kinie zapalono światła. a i tak wszystkiemu winni Niemcy...:)