Fakt, a śmiech to objaw dobrej zabawy ,której tu niestety
jest jak na lekarstwo. A więc nudy jak w temacie recenzji
do filmu i długo, długo ,długo .... Patrząc na zegarek to już
ponad godzina jak nic się nie dzieje, a może inaczej coś
się tam dzieje, ale z jakim skutkiem. Nie oczekiwałem
pod tej produkcji nie wiadomo czego, ale to co dostałem
jest kiepskiej jakości. Typowy film z echem lecz bez
historii.
Ot niestety ,ale takich dziś jest w kinie na pęczki.
Sam pomysł na opowieść jest lub był dosyć oryginalny i
jak na komedię romantyczną ,nawet nietypowy ,ale
właśnie był, bo został w brutalny sposób skopany przez
tych wszystkich, którzy realizowali ten film, a więc
scenarzystów, reżysera, a w końcu samych aktorów. Ci
ostatni są wypacykowani, młodzi ,piękni i nic poza tym. W
cholerę z takimi ulubieńcami Ameryki, którzy grają na
słabym poziomie ,a z lipnej historii nawet nie próbują
wykrzesać minimum, aby to jakoś wyglądało.
Nieraz już się oglądało coś o przeciętnej fabule, ale dzięki
dobrej grze jakiegoś ''prawdziwego'' aktora dało się na to
patrzeć. Niestety nie tym razem. Wynudziłem się okropnie.
Poza tym pomysłem na nietypową fabułę ,wszystko inne
to kompletny banał i sterta naiwności, polane sosem
niedorzeczności.
Panowie zawierają dżentelmeńską umowę, która tak
prawdę mówiąc jest nic nie warta, a to co zaczyna się
dziać między nimi, a Lauren to istny koszmar. Dla
większości pewnie te wszystkie podsłuchy, szpiegowanie
obserwacje, sceny wyjęte rodem z koszmarnego snu i
walka o względy blondynki mogą być zabawne, ale nie dla
mnie. Może jestem ponurakiem, ale jak widzę, gdy jeden
przyjaciel podkłada drugiemu świnie ,a rzecz chodzi o
kobietę to mną trzęsie. Niektóre sytuacje z niby
zabawnych przerodziły się w zwyczajnie żenujące.
I jeszcze to jak oni tego dokonują. Wykorzystują swoje
możliwości, nakłaniają współpracowników do inwigilacji,
kłamią ,korzystają ze sprzętu poza prawem ,a w pracy tak
na prawdę siedzą z nogami na biurku i rzucają sobie
papierkami do kosza, że o gryzieniu się wzajemnie nie
wspomnę. Bzdury, bzdury i jeszcze raz bzdury.
Wątek sensacyjny też jest słaby. Jak już zaczyna się coś
rozkręcać to się to w mgnieniu oka kończy.
Także można czepić się scen ,gdy już do akcji dochodzi, a
one same tak są zmontowane, że nie wiadomo kto jest
na górze, a kto na dole. Przykładem jest ta w klubie.
Ogólnie poza lekkością i naiwnością, nowoczesnymi
wystrojami wnętrz, kolorowym obrazem, niesamowitym
basenem na suficie, paroma dosłownie scenkami gdzie
można się zaśmiać pod nosem, czarem bijącym od
agentów(?), powiedzmy seksowną Reese z koszmarnym
wyrazem twarzy, jej wykonaniem piosenki ''This si how we
do it'' Montella Jordana, Beastie Boys ''Sabotage'' ,gdzieś
w tle i pomysłowi na coś nowego, ale nie wykorzystanym
do końca, ode mnie zaledwie 4/10. Nic poza tym.
pozdrawiam
"Może jestem ponurakiem, ale jak widzę, gdy jeden
przyjaciel podkłada drugiemu świnie ,a rzecz chodzi o
kobietę to mną trzęsie."
hehe toś mnie nieco ubawił... aż tak poważnie traktujesz absurdy komedii?
jesteś ponurakiem! :D
pozdrawiam... ;]
Nie będę się drugi raz powtarzał bo jaki to ma sens. Napisałem ''może jestem ponurakiem........ '', bo nie widzę w tym akurat nic zabawnego, a to co w widzu ma wywołać salwy śmiechu ,wywołuje ale odruch politowania. Całość banalna & dziecinna.
Jak wiesz komedia to trudny gatunek w kinie. Chyba nawet najtrudniejszy z wszystkich.
Wszystko ma swoje granice. Niestety w komedii bardzo łatwo przekroczyć tą cienką granicę idiotyzmu i absurdu. Ale nie zapominaj ,że komedia oprócz tego ,że ma śmieszyć ,może też posiadać przesłanie, może być moralizatorska. Tu tego nie ma bo to nie ten rodzaj tego gatunku. Tu ma być akcja, która równie szybko się kończy jak i zaczyna, a opowieść romantyczna jest tym razem żenująca. A i ten ''ponurak'' ,który do Ciebie pisze ,zaraz po najczęściej oglądanych horrorach sięga po wszelkiego rodzaju gatunku i potrafi docenić te ,które są zarówno zabawne jak i sensowne.
pozdro
'' Wszelkiego rodzaju komedie'' miało być, ale jak się człowiek śpieszy to pisze tak jak pisze.
jak zobaczyłem w filmie Reese Witherspoon to zastanowiłem się czy aby na pewno chcę oglądnąć pewnie głupowatą, pustawą komedyjkę no i częściowo to był taki film - dokładnie na 4 (jak oceniłeś) ale w pewnym momencie pogodziłem się z tym, że nic mądrego nie będzie... miałem już tylko małą nadzieję, że chociaż trochę zabawnie... no i dla mnie zabawnie zaczęło być... ku mojemu zaskoczeniu zaśmiałem się nawet chyba z 5-6 razy (co uważam za sukces)... strasznie trudno o komedie (prócz jakiś tam seriali komediowych) ostatnio stąd moją być może ciut zawyżona ocena... :]
jednak nie zmienię jej, ten film nie jest całkiem głupi, jest lekko zabawny z kilkoma śmiesznymi wręcz momentami więc... logiki w nim żadnej ale można oglądnąć kiedyś nawet ponownie (MZ)
pozdrawiam
Skoro tych ''pewnych rzeczy'' nie jarzę to proszę oświeć mnie ,a będę Ci wdzięczny. Może rzeczywiście coś przeoczyłem, lub odebrałem inaczej niż powinienem. Na pewno nie zarzucisz mi ,że mam coś gdzieś.
To po co piszesz coś co nie ma żadnego sensu, a przede wszystkim nie jest prawdą?
Napisanie do mnie ''Proszę Cię'' nie jest załatwieniem sprawy, ale wiem o co Ci teraz już chodzi. Masz wiele filmów ocenionych przez siebie w podobny lub identyczny sposób jak i ja. Nie twierdzę, że muszą to być dobre strzały, ale najwyraźniej obu nam się podobało to samo. Lecz w przypadku tego filmu, porównując go do tych ,które rzeczywiście mogły być dobre dla nas obu, trochę Ci się dziwię, ale w sumie 7 to nie jest nie wiadomo co ,a poza tym to Twoja sprawa i tyle. Ciebie zatem coś w nim urzekło, a mnie już nie. Chyba nic w tym dziwnego? Ale żeby zaraz wyjeżdżać mi z tymi słowami ,które wcześniej do mnie skierowałeś. A zresztą ....
A ja się zgadzam. Nie mogłam spać, włączyłam ten "film" i od razu bezsenność wyparowała, musiałam się zmuszać, żeby wytrwać do końca. Po pierwsze, film musi mi się podobać, a ja nie trawię sytuacji, w których przyjaciele walczą o kobietę za wszelką cenę, a ta na ich oczach "wypróbowuje" dwóch na raz. Nie mówiąc już, że na dobrą sprawę zaśmiałam się raz, przy paintballu, Chris Pine nie umie wydusić z siebie emocji w żadnym filmie, a Reese pasuje mi jedynie do filmów pokroju "Legalna blondynka". Nie wiem, co odbiło Hardemu, bo on również się nie popisał, a przecież ma na koncie całkiem niezły dorobek filmowy.