Scena w której padają te słowa (już nie będę się tu rozpisywał ,która to,
bo chyba większość wie o co chodzi) jest chyba najlepszą sceną całego
filmu. Myślałem, żeeeeeee sięęęęęęęęę zanioooooooosęęęęęę
zeeeeeee śmieeeeeeeechuuuuuuuuu .... wiadomo o co biega :)
Ogólnie rzecz ujmując. Fabuła prosta i dziecinna, ale jakimś cudem ,da
się na to patrzeć. Na pewno trzeba się nastawić na komedię ,którą
oglądać powinno się z ogromnym przymrużeniem oka. Ot sporo humoru
sytuacyjnego i wyjątkowego aktorskiego idiotyzmu Carreya. Ale co by nie
gadać , to grać takiego świra nie każdy jednak potrafi. Jim w tym
wyjątkowo jest ... wyjątkowy:)
Oczywiście jest też i kilka momentów tak bezsensownych ,że aż człowiek
w głowę zachodzi ,jak można kpić tak z widowni, lecz tym razem
przemilczę to. Wiem ,że są i tacy ,którzy się i tym filmem i samym
komizmem Carreya zachwycają czy podniecają. Ja do nich z pewnością
nie należę, aczkolwiek oglądnąłem i pośmiać się też pośmiałem. Czyli
nie było tak najgorzej. Tak czy siak ,ta komedia i tak jest już chyba kultową
o ile się nie mylę?
Najlepszy image Ace - futbolowa baletnica ze sztuką dzieła na głowie :)
Moja ocena więc to 5+/10 ,ale ,że takiej wystawić nie mogę to dorzucę +
za tą scenę pod prysznicem ,która była tak ''dramatyczna'' jak i muza jej
towarzysząca oraz za Cannibal Corpse. Czyli 6/10.
pozdrawiam