Typowy dramat sądowy.Można go podzielić na 3 części. Najpierw główny bohater jest chciwym adwokaciną, który myśli tylko owyłudzeniu jak największej sumy, z której dostanie niemały procent. Potem zwaboiny perspektywą zarobienia sporej ilości pieniędzy, zapożycza się po uszy. Odchodzą od niego pracownicy, a on nie otrzymałspodziewanej kwoty. Właśnie wtedy zmienia się w "prawdziwego" adwokata. Za wszelką cenę chceaby mieszkańcy poszkodowanego miasteczka dostali zadośćuczynienie. Jest tylko jeden szkopuł. Naprawdę trudno uwierzyć w przemianę Travolty. NIe jest to jakaś porywająca rola.sytuacja też jest mało prawdopodobna . Jaki normalny człowiek jeżdżący porsche zamieniłby to na mały gabinet i nieduże wynagrodzenie. W całym filmie najlepszy jest Duvall. Grając adwokata strony przeciwnej naprawdę podoba się jak traktuje wszystko z dystansem. Tylko, że w finale dostaje mu sięza to, że bronił niewłaściwych osób. Ogólnie film do przyjęcia, tylko, że wtórny.
Najśmieszniejsz scena: wykład Duvalla, w którym mówi, że w każdej sytuacji trzeba zgłaszać sprzeciw. Nawet gdyby obudziło się w środku rozprawy. Oczywiście w następnej scenie Duvall budząc się krzyczy: sprzeciw! Wpraktyce niemożliwe ale za to śmieszne.