Jest juz grubo po pierwszej w nocy... Patrze na wasze posty... i wiecie co, mimo tego wszystkiego złego co na temat tego filmu tutaj wyczytałem, chcialbym go teraz sobie obejrzeć... W tym samym czasie w Paryżu, 24 letni Jeanuet, kelner, zamyka kawiarnie swojego wuja na placu Królewskim, naprzeciwko Hotelu Paris ... :) Ech "Amelia".Dwie godziny wspaniałego kina... Polecam wszystkim kinomaniakom!!
a ja pomyślałam o 00.01, że dzień można zaliczyć do udanych, ponieważ moje pierwsze podejście do ameliowego kremu brulee skończyło się prośbami o dokładkę :):):)
nie ma problemu :) trzeba zagotować pół litra kremówki (najlepiej 36 %) z 1/3 szklanki cukru (uwaga- lubi się przypalać). Do gotowania należy dodać pół laski wanilii, nie ma opcji dodania cukru waniliowego albo olejku, to zupełnie nie jest to. Z laski trzeba wyskrobać ziarenka i zostawić w śmietanie a strączki wyjąć i całość ostudzić. W misce rozetrzeć 7 żółtek tak, aby powstała gładka masa ale nie trzepać żeby nie napowietrzać. Całość połączyć, rozlać w płaskie miseczki przystosowane do pieczenia. Upiec w 120 stopniach, żeby miało konsystencję budyniu. Po wystudzeniu wstawić do lodówki na przynajmniej 4 godziny. A teraz najfajniejsze- potrzebny jest mały palnik gazowy. Krem trzeba posypać cukrem i przejechać po tym palnikiem, dopóki się z cukru nie zrobi karmel :):) opcjonalnie można oczywiście zapiekać pod rozgrzaną spiralą do grilowania w piekarniku. Smacznego!! A w razie pytań- proszę się nie krępować :)
( to był 4 maja 2011, godz. ok 16, wilgotność powietrza z pewnością poniżej 90 %) zasiadłem sobie w jednej z kafejek na Montmartre i zamówiłem brulee u mistrzów. przegryzając delikatną skorupkę nie rozumiałem subtelności Amelii, która największą przyjemność znajdowała w rozbijaniu skorupki łyżeczką, nie zaś w smakowaniu samego kremu.
kto nie jadł, ten powinien, bo i sam film smakuje inaczej dla kogoś, kto smakował creme brulee.
Filmisto coś Ci powiem- byłam na Montmartre dwa dni wcześniej niż Ty, drugi już raz i po raz kolejny jedno mi się nasuwa- totalna magia. Polecam soundtrack do filmu. :)
Dziękuję pięknie, brzmi strasznie skomplikowanie, ale się nie dam i spróbuję. Dam znać, jak mi poszło :D.
Szóstego dnia września 2,5- roczna Zosia postanowiła zjeść malinki w innowacyjny sposób- nakładając je najpierw na opuszki swych palców. Owy widok przypomniał jej mamie jak dawno nie miała ona styczności ze światem Amelii. Postanowiła to nadrobić, oglądając dziś "Amelię" po raz ósmy.
W niezbyt szczęśliwym dniu, bo w dziesiątą rocznicę tragedii w Nowym Jorku, Madame uroczyście oświadcza, iż udało jej się zrobić krem brulee. Nie była jeszcze w Paryżu, więc nie wie, jak smakuje taki Prawdziwy Creme Brulee, ale ten, który jej wyszedł, nie smakuje wcale źle.
Dziękuje jeszcze raz.
Wylogowuje się.
a Lea czytając post sprzed ponad 6 lat właśnie skończyła oglądać Amelie o 2:53, którą obejrzała ponieważ było jej bardzo smutno i czuje się jak tytułowa bohaterka: samotna, inna, wyczulona na to co inni nie widzą. Gdyby nie przypomnienie o tym filmie przez kogoś w Paryżu poprzez puszczenie utworu Yann'a Tiersen'a przy Luwrze na początku października nie miałaby możliwości się pokrzepić tym filmem w momencie w którym czuje się niewidzialna.
Godzina 1:58, Norbert pali papierosa - niestety nie jest to jego jedyny nałóg... Przypomniał sobie o temacie na forum Ameli. Może ma to związek z jego nastrojem, który jest dołujący. Wie, że czegoś mu ciągle brakuje, a może kogoś? Słuchając pięknych melodii z soundtracku Ameli marzy o tak wielu rzeczach. Chcę w końcu poczuć życie i być szczęśliwym...
6 dni później, dziewczyna w swetrze koloru trudnego do określenia i pomalowanych paznokciach, po chyba setnym obejrzeniu Amelii, marzy o wielkiej miłości, intrygach, tajemnicach i uszczęśliwianiu ludzi. Postanawia też, że zacznie wszystko od początku. Zaczyna od pójścia po herbatę.
Jest 17:41, wieczór okraszony 12 stopniami Celsjusza. W pokoju unosi się zapach gorącej herbaty z cytryną a z kuchni słychać odgłosy muzyki z radia i krzątanie mamy.
Dzisiaj dzień był cudny.
xoxodia podreptała do tych ludzików,którzy już odeszli z tego świata, zapaliła płomyki i w drodze powrotnej narobiła mnóstwo kolorowych zdjęć światu, skakała z mamą i dostrzegła jej uśmiech.
Wierzymy w magię ,tylko czasami zapominamy,że musimy działać żeby poczuć smak życia kryjący się pod słodką skorupą deseru.
18.21, 3 listopada 2011. Anabele uśmiecha się czytając ostatnie posty. Wie, że marzenia ich twórców spełnią się prędzej czy później. Tak jest, tak musi być. Anabele też w to nie wierzyła, a jednak...
Marzenie o miłości i końcu samotności spełniło się. Tyle że... Dzięki miłości Anabele zrozumiała, jak ważna jest samotność, jak samotność jest piękna, jak zbawienna. A dzięki swojemu ukochanemu Anabele dotarła do Osho, który był bardzo mądrym człowiekiem i który nauczył ją cenić samotność, a także miłość wolną od zazdrości, chęci posiadania i zaborczości. Teraz w sercu Anabele gości spokój, który na pewno odczuwała Amelia, przytulając ukochanego Nino.
Być może komuś to pomoże: http://foof.most.org.pl/g_medyta/samotnos.htm
w sobotni poranek porządnie przeziębiona dziewczyna postanawia posłuchać swojej ukochanej muzyki z ukochanego filmu, przypadkiem zerka na komentarze pod jednym z utworów na youtube, ogarnia ją dziwne uczucie, lekki posmak goryczy, to co było dla niej sacrum, zachwycało swą wyjątkowością i świadomość tego, że wyjątkowi ludzie doceniają to samo, co ona zostaje lekko zachwiane, oblewa ją fala gorąca, dziwi się, że jej organizm fizycznie, nie tylko psychicznie reaguje na pozbawione sensu i pełne głupoty komentarze nawiązujące do programu 'Top Model', to co było wyjątkowe zostało zetknięte z czymś tak przyziemnym
w długie sobotnie popołudnie redjelly postanawia zaparzyć sobie herbatę, obejrzeć 'amelię' i zmienić swoje życie...
w wyjątkowo mało pracowity poniedziałek ladywithanermine wraca ze szkoły i cieszy się pięknym słońcem i zbliżającym się grudniem i świętami :)
W sobotnia, grudniowa noc niedaleko Bydgoszczy lyll umila sobie odwieczna walke z klawiatura i znikajacymi w niewyjasnionych okolicznosciach polskimi znakami , przesluchujac po kolei filmy na youtube z najpiekniejszymi piosenkami z najpiekniejszych filmow.
5 grudnia o 22.14 dziewczyna imieniem Klaudia zaczyna przeszukiwać internet w poszukiwaniu cytatu, który już wkrótce zostałby uwieczniony na jej przedramieniu w postaci tatuażu. Lecz równocześnie chce, aby te klika słów miało dla niej duże znaczenie i właśnie wtedy przypomina sobie o swoim ukochanym filmie "Amelii". Po raz tysięczny wystukuje nazwę filmu w wyszukiwarce z zamiarem ponownego seansu. Włącza film i praktycznie łzy napływają jej do oczu od pierwszych minut filmu. Już prawie zapomniała jak uwielbia ten film. Teraz już wie na pewno, że już wkrótce będzie kroczyć przez życie z wiecznym znakiem swego oddania dla "Amelii" na swym przedramieniu.
Jest grubo po trzeciej w nocy i chłopak zastanawia się co też on tu jeszcze robi.
Przemyka się cichaczem do kuchni i zaparza sobie zieloną herbatę. Potem słodzi dwie łyżeczki ze świadomością że pewno zbierze za to ochrzan. Kto normalny robi sobie herbatę o tej porze!? Wraca i siada na ugrzanym miejscu pamiętając co że ma coś zrobić lecz na cholerę nie może przypomnieć sobie co. Po chwili dumania jego myśli wracają do tego co powiedział pewnej dziewczynie gdy noc jeszcze była młoda. Czy to co powiedział było wtedy szczere? Chyba tak zważywszy na to że niewielka, jak dla niego ilość alkoholu zapewne zdążyła już wyparować z krwi. Co nim do cholery wtedy kierowało. Nie chciał chyba dłużej wmawiać sobie że jest inaczej. Teraz jednak analizując wszystkie za i przeciw dochodzi do wniosku że mógł siedzieć cicho oraz że jest pieprzonym tchórzem... ale czy żałuje tego co powiedział, otóż nie. Nigdy nikomu nic nie wyznawał, uważał że jest o wiele łatwiej nie przejmować się tym, zapomnieć, schować gdzieś głęboko. Cóż, chciałby tylko powiedzieć jej jakoś, że ta mała bezduszna istota, nieomal socjopata, nieumiejący okazywać uczuć, traktujący wszystkich z góry, stroniący od pracy, może przy odrobinie szczęści znajdzie w niej kogoś kogo mógłby chronić, wspierać gdy zajdzie potrzeba i stać za nią murem i że jest już zbyt zmęczony żeby wymyślić jakąś końcówkę... patrzy z pożałowaniem do siebie na to co napisał i stwierdza że na niego już pora.
Leniwymi ruchami wyłącza równie zmęczony komputer i wpełza do łóżka, choć wieże dziś raczej nie zaśnie.
W następnej minucie powiada "Paryż czyż nie?" i obiecuje sobie że wreszcie obejrzy z nią tą cholerną Amelie
Przez kilka chwil walczył jeszcze ze sobą czy wysłać jej to czy nie. Ale co tam, niech wie. Lepiej żałować że się coś zrobiło niż żałować że się tego nie zrobiło.
Wysłać, oczywiście. Szczęściu trzeba dopomóc. To my kreujemy naszą przyszłość.
Życzę powodzenia! :)
Nawet nie zdaje sobie jak wielki uśmiech pojawia się na mej twarzy zawsze, podczas lektury tego tematu. Pięknie piszecie.
Slejer, również życzę powodzenia.(;
W ostatnią środę 2011 roku, 2 minuty po 15 Marianna postanawia w końcu coś napisać, najlepiej jakąś mądrą i głęboką myśl, ale nic nie przychodzi jej do głowy. Patrzy przez okno, za którym jest mokro, zimno i szaro, a potem wspomina obejrzany wczoraj film i myśli, że życie jest piękne.
Następnego dnia Jogowita trafia na ten wątek i nie może się od niego oderwać. Zafascynowana waszymi komentarzami decyduje, że dziś wieczorem obejrzy "Amelię". Coś czuje, że to jej pokrewna dusza.....
30 grudnia 2011 ,9 i pól minuty po 21 bożydar postanawia popełnic samobójstwo uprzednio zamieszczajac ostatni w swoim życiu post na filmwebie, adiou !
Dokładnie od pierwszego posta w tym temacie Mateusz dowiaduje sie że jego twórca odszedł. Co prawda nie odszedł ze świata żywych lecz tylko z filmwebu. Jednak to dziwne, chłopak odebrał jego zniknięcie jak stratę naprawdę bliskiej mu osoby, niespodziewana, szokująca. Gdyby nie on nie powstał by ta piękna osobliwość sieci jaką jest to forum. Jeszcze dziwniejszy jest fakt że nie potrafił nawet zapamiętać jego nicku. Więc, czym tak naprawde sie przejmuje. No trudno, jego już nie ma, ale inni pozostali. Mamy jeszcze LasVegasParano i opakowaniepomleku, o tak, jak on kocha śledzić losy tej kobiety. Czytanie tego forum... nie, słuchanie tych ludzi bardzo na niego wpłynęło. Wypełniało go radością w chwilach kiedy był pusty w środku.
Ten post to tak naprawdę "dziękuje" w stronę wszystkich tych którzy postanowili z zostawić tu kawałek siebie, wszystkich którzy byli jak miód dla jego serca.
Bożydar daj spokój :P nikt sie nie nabierze, zawsze podchodziłem do odebrania sobie życia jak do zmarnowanej okazji. W końcu dostałeś coś niesamowitego, dostałeś nieskończony potencjał, nieskończenie wiele możliwości. Odebrać sobie to to tak jak dostać pałac i potem go spalić :P
Oczywiście życie czasem daje w kość... czasem znacznie bardziej niż na to zasługujemy, i mówienie że mimo wszystko warto cierpieć dla chwil szczęścia wydaje sie być trochę wytarte i przereklamowane to uwierz mi, cierpienie i szczęście to nieodzowne części przygody na tej planecie :]
Rozpisał sie trochę bardziej niż planował, jak zwykle. Nauczony jednak doświadczeniem nie obawiał sie że nikt nie spojrzy nawet na jego post bo jest za długi. Tu zawsze znajdą sie ludzie którzy zechcą przeczytać. Powoli przystąpił do gaszenia komputera i siebie, spojrzał na zegarek, bylo późno a to ostatnie już dni ferii. powinien zacząc się przyzwyczajać do tego żeby wcześnie sie kłaść i wcześnie wstawać już jakiś czas temu ale cóż, brakuje mu troche silnej woli. Zgonił psa z łóżka i sam runął do niego jak kłoda. Wtopił sie w przyjemnie ciepłą pościel i oddał objęciom morfeusza.
A jeśli interesuje was jaki był wynik tego całego zamieszania z dziewczyną to powiem tylko... nigdy nawet nie podejrzewałem, że mogę mieć w życiu takie szczęście i że mógłbym kogoś tak mocno pokochać ;)
Do zobaczenia wkrótce.
tam miało być "Dokładnie 6 lat i 64 dni od pierwszego posta"
wkurza mnie brak możliwości edycji postów :
Fanie Wiedźmina (którego, swoją drogą, też bardzo lubię), nie niszcz magii tego miejsca. Jeśli Ci się nie podoba - nie komentuj.
Tak, to Klan. Klan marzycieli, Klan ludzi nieśmiałych, którzy jednak zbobywają się na odwagę, żeby walczyć o swoje szczęście.
A Anabele, czyli Ola, cieszy się szczęściem wszystkich osób z tego forum. A tym, którzy wciąż się wahają, mówię: zawalczcie o swoje szczęście! Chcemy czytać Wasze szczęśliwe historie. To krzepi bardziej niż kubek gorącej czekolady wypity w mroźny wieczór :)
Ja nie posiadam wesołych historii, bo u mnie nie ma czegoś takiego jak wesoła historia.
Jestem posępny i przykry.
Jest przed 23, samotna dziewczyna gdzieś pod Krakowem słucha romantycznej piosenki Presleya, umieszczonej na jednym z forów internetowych jakieś 5 lat temu. Zastanawia się jak dużo zmieniło się od tego czasu. Boi się by jej serce nie stało się wyschnięte i kruche jak kości staruszka. Jednocześnie pije gorącą czekoladę i z uśmiechem czyta wiadomość od poznanego parę dni wcześniej bruneta.
4 dni później zagląda tu młodziutka Marta (często nazywana Małą), i ze wzruszeniem po przeczytaniu pięknych słow do niej kierowanych, stuka w klawiaturę. wdzięczna rozmyśla o tym, że właśnie kiedy poczuła się samotna i niepotrzebna dostała wyraźny znak, że są osoby, dla których jest ważna. chce, by więcej osób mogło poczuć to szczęście i postanawia częściej pokazywać ludziom, jak bardzo są cenni i potrzebni. może choć w ten sposób wleje w ich serca trochę radości?
11 dni potem, po 5 latach od kiedy to obejrzał pierwszy raz ten film, zagląda tu pewien facet po dwudziestce, wiedziony sentymentem o tymże filmie...
6 godzin później pewien użytkownik zakłada konto na filmwebie, żeby zamieścić tutaj swojego posta, gdyż parę dni wcześniej zrozumiał, że w życiu szuka kogoś podobnego z charakteru do Amelii...
Niesamowite, że po prawie 7latach, ten temat nadal jest na stronie głównej :) pozdrawiam wszystkich marzycieli, melancholików i fanów tego cudownego filmu. Życzę wam jak najwięcej szczęścia w życiu i spotkania tych wymarzonych przez was osób :)
Pozdrowienia i uściski dla wszystkich, którzy nie boją się wylewać swoich uczuć w tym świetnym temacie.
Nie do końca wiem o co chodzi w tej dyskusji, ale wiem, że takie historie jak w filmie Amelia się nie zdarzają. Inaczej ja też bym znalzł szczęście.
też tak sobie mówię :D ale jednak gdzieś tam resztka naiwności w człowieku zawsze się tli ;) musi.
A "...te wspaniałe bąbeli w tych pulsujących limfocytach" są cudowne ^^
No i zniszczyłam konwencje tej cudownej dyskusji ...
Godzina 10:13, temperatura we Wrocławiu 7 stopni, Tarantinka niszczy konwencję... ;)
10.20 Lublin...pora zbierać się na uczelnię.
Zaspana i zniechęcona zbliżającym się tygodniem Marta, pozdrawia i życzy wszystkim fanom Amelii, udanego dnia :)
O, Lublin, przedwczoraj stamtąd wróciłem, ładne miasto, dziewczyny jeszcze ładniejsze :) Czując, że też trzeba się zbierać na uczelnie, Michał postanawia się podpisać pod powyższymi życzeniami dla wszystkich.
Jeśli jesteś z UMCSu, to może nawet mamy wspólnych znajomych, byłem tam na politologii na konferencji :D
Po przeczytaniu niektórych komentarzy smolki postanawia wpisać się w konwencję, jest 2:24 w nocy,współlokatorzy w akademiku już dawno śpią a on cieszy się, że ludzie wrażliwi jednak istnieją. Zasypia zaintrygowany tytułem jednego z filmów, które znalazł na profilu swej przedpiszczyni Tarantinki, "...Te wspaniałe bąbelki w tych pulsujących limfocytach "