fakty autentyczne mówisz ;)

Właściwie z większością muszę się zgodzić. Solidne kino, wciągające dopiero przy końcu, niezbyt zaskakujący acz bardzo ciekawy scenariusz. Rewelacyjny (!) Washington, bardzo dobry Crowe. Kino rozrywkowe w czystej postaci, troche zbyt długie może, ale za to z kilkoma ciekawymi ujęciami i bardzo dobrze skrojonymi scenami. Poza tym ma się wrażenie, że gdzieś to już widzieliśmy. Schemat goni schemat, ale mimo to Scott potrafi zaskoczyć widza, a nawet rozśmieszyć.

6/10

Co ja tu jeszcze moge dodac, zeby nie powtarzac tego, co napisal Albertino? Dla mnie ten film to czysta forma, czyste widowisko, czyli to, w czym sir Ridley sie specjalizuje od dawna. Washington i Crowe to sa zwierzaki, z nich wyziera taka energia i autorytet, ze trudno ktoregos wyzej ocenic od drugiego. Tak samo jak trudno bylo kibicowac bardziej Pacino lub DeNiro w 'Heat' Mann'a. To jest pojedynek w wadze superciezkiej, w ktorej dla mnie nie ma lepszego.
Wiadomo w zasadzie od poczatku, jak ta historia sie skonczy, mimo to, oglada sie oczywiscie z przyjemnoscia, choc chwilami tez bez zaangazowania. To troche tak, jakby sie ogladalo mecz pilkarski, wiedzac uprzednio o jego wyniku - wiesz, co sie stanie, a mimo to ogladasz bo lubisz ten sport. Tak samo jest z 'American gangster'. Tak wiec ogolnie nie ma zadnego zachwytu, nie ma suspensu, nie ma niczego nowatorskiego.
Tylko zdjecia Saviedesa przypominaja mi robote operatorska jakby z lat 70. Genialny fachowiec, swietny stylista, tak samo, jak Ridley Scott. Tyle tylko, ze ten drugi juz chyba najlepsze ma za soba.
7/10.

Tajler, właśnie coś mi się uczepiło mojego małego móżdżku i już któryś raz piszę fakty autentyczne, co (tak wiem) brzmi jak masło maślane :P Także mea culpa i już nie będę więcej...

Nie do końca mogę sie zgodzić, że to wszystko już było w innych produkcjach. Nie przypominam sobie filmu, powiedzmy gangsterskiego z tak wyeksponowanym wątkiem policyjnym. Albo mieliśmy samą gangsterkę (np. Scarface, GoodFellas czy Blow), albo też mieliśmy wyłącznie nieskazitelnego glinę jak w Serpico. Tutaj mamy znakomity pojedynek dwóch wyrazistych bohaterów i dwóch znakomitych aktorów. Obaj panowie wypadają w tym pojedynku znakomicie, żaden z nich nie jest papierowy, a Denzel, ze swoim luzem, stworzył z Franka Lucasa dżentelmena, którym oryginalny Lucas nie był na pewno. A kina sensacyjnego to tutaj tyle, co w M jak miłość ;)

Scott jest po prostu mistrzem w dobrych filmach, a nie w filmach z formą czy treścią. W American Gangster Scott wydobył tyle treści ile się dało. To tylko historia bossa narkotykowego i solidnego gliny. Tak solidnego jak sam film. 8/10

Niesamowite, że z pary takich aktorów Akademia nie nominowała ani Crowe'a ani Washington'a, a nominowała leciwą Afroamerykankę Ruby Dee. Poprawność polityczna tej organizacji przyprawia mnie już o mdłości. Nie wystarczyła ta zeszłoroczna, mocno na wyrost statuetka dla Jennifer Hudson za "Dreamgirls"?? Ale jak zwykle, markotny Polaczek swoje, a kochający kolorowych Amerykanin swoje;))

fakty autentyczne :) drobna poprawka, fakty przecież muszą być autentyczne! :D
"Niemniej jednak jest to bardzo dobrze skrojone kino sensacyjne" - to nie sensacja :)
Z resztą się w zupełności zgadzam.

Po obejrzeniu "American Gangster" miałem bardzo pozytywne odczucia. Chyba najlepsza rola Washingtona (jego gra podobała mi się bardziej niż w "Dniu Próby", za którą dostał Oscara) i Crowe też był niezły. Scenariusz jest solidny i dokładnie przemyślany. Bardzo sprawna reżyseria (dla mnie najlepszy Scott od czasu "Alien"). I przede wszystkim - świetnie skręcony, ciągłośc montażowa nie została zachwiana ani razu. Znakomite kino.