Od razu zaznacze, że film Mi sie podobał... żadne arcydzieło, ale po prostu b. dobry film gangsterski. Scott nie wzorował się tu na innych filmach gangsterskich (może inaczej nie jest to aż tak widoczne) i dobrze. Nie zrobił tego jak Scorsese, nie zrobił tego jak Coppolla, nie zrobił tego jak de Palma ... zrobił to po swojemu. Filmowi troche zabrakło, nie wiem może przydałoby sie popracować bardziej nad postaciami (zwiekszyć ich udział, więcej charakterystycznych dialogów do zapamiętania - to akurat charakteryzuje filmy w. wymienionych). Nie można sie przyczepić do klimatu, świetnie zobrazowany Harlem (miejscami widz czuje, że to On przechadza sie razem z F. Lucasem tymi uliczkami NY). Mam jednak problem z rozpoczęciem i zakończeniem filmu. Otóż, Scott zaczyna w typowy dla siebie sposób tzn. muzyka instrumentalna powolne ujęcia a kończy troche inaczej (chodzi Mi o ostatnie 5 min filmu do momentu aż leci muzyka, chyba Public Enemy) i moim zdaniem jest to zabieg celowy. Scott chce pokazać jakie znaczenie miał kiedyś klimat gangsterski (można to moim zdaniem śmiało odnośić do produkcji gangsterskich z Hollywood) a jak źle wygląda teraz (źle czyli no gorzej po prostu). Oóglnie najlepszy film gangsterski jaki widziałem od czasu "Drogi do zatracenia". Co Wy o tym myślicie?