Scott, Ridley Scott. To nazwisko od zawsze było dla mnie wyznacznikiem dobrego kina. Dodać do tego wszystkiego jeszcze gangsterski klimat, fabułę opartą na faktach oraz Denzel’a Washington’a i Russell’a Crowe’a w rolach głównych i otrzymujemy film, którego przegapić za nic w świecie nie mogłem. A po seansie tylko utwierdzam się w przekonaniu, że zdecydowanie warto było poświęcić prawie trzy godziny mojego jakże cennego czasu na ten film.
„American Gangster” jak już wcześniej wspomniałem jest oparty na autentycznych wydarzeniach, opowiada on o o Franku Lucasie (Denzel Washington) – czarnoskórym potentacie narkotykowym, który w latach 70-tych zdobył olbrzymią fortunę i szacunek przemycając heroinę z Wietnamu. Na trop Lucasa wpada jednak chyba ostatni uczciwy policjant w mieście - Detektyw Richie Roberts (Russell Crowe). Walka między nimi jest zrealizowana tak, że widzowi ciężko wybrać postać z która by sympatyzował, nie ma klasycznego podziału na dobrych i złych.
W sposób mistrzowski w filmie został uchwycony klimat lat 70-tych. Muzyka, kostiumy, scenografia (w tej kategorii film był nawet nominowany do Oscara, niestety statuetki jednak nie otrzymał) wszystko to na raz sprawia, że oglądając film można się poczuć jakbyśmy przenieśli się w czasie. Jestem przekonany, że film zdobędzie sobie uznanie wśród widzów, którzy cenią sobie kino gangsterskie, ale wydaje mi się, że to film dobry dla każdego, pod warunkiem, że ma już te parę lat na karku i naprawdę ceni sobie dobre kino.
Dobierając obsadę Ridley Scott po raz kolejny udowodnił, że świetnie wie co robi. Duet Washington i Crowe wypada w filmie po prostu rewelacyjnie i osobiście dziwi mnie fakt, że obeszło się bez nominacji do Oscara dla chociażby jednego z tych panów. Obaj grają z taką wyczuwalną lekkością i to się po prostu czuje. Bardzo dobrze wygląda też drugi plan, prym tu wiedzie zdecydowanie Josh Brolin w roli skorumpowanego gliniarza. Doskonale wypadła też w zasadzie epizodyczna rola Nicky’ego Barnes’a w którego wcielił się Cuba Gooding Jr. Nie można też nie wspomnieć o nominowanej za drugoplanową rolę Ruby Dee. Chociaż zagrała naprawdę dobrze i przekonywująco to moim zdaniem nominacja ta była dana jednak bardziej ze względu politycznych niż artystycznych (w tym roku żaden czarnoskóry aktor bądź aktorka, pomijając oczywiście Ruby Dee, nie byli nominowani do Oscara).
Reasumując „American Gangster” to film, który po prostu muszą zobaczyć wszyscy sympatycy kina gangsterskiego, choć uważam, że każdy kto ceni sobie dobre kino sensacyjne będzie usatysfakcjonowany. Odradzam go tym, którzy liczą na jakąś totalną nawalankę a’la Rambo, to zdecydowanie nie taki film. Naprawdę dobre kino na wysokim poziomie, które po seansie na długo zostaje w pamięci. Polecam!