and there that dirty little secret..
w imię ojca, dwóch synów i traumy, która najpierw ich podzieli, a potem połączy - coś jak W Imię Ojca, któremu brakowało tytułowych zawilców ogrodowych, lewitacji, gradobicia, natrętnego slow-mowania, zdechłych ryb i wody..
(no tak, bo jeżeli już w proces reintegracji więzi rodzinnych, to tylko nad wodę, do lasu bądź w góry, prawda?)
(wiedział to ród fondów - w Nad Złotym Stawem rydella, wiedział ród douglasów - w Looking Through Water, które niebawem w kinach)
film oddycha pełnią witalności, kiedy jedzie na zapasach tak zwanej szlachetnej prostoty - spełnia się w ciszy, w prostym dialogu, prostym monologu, prostym geście przesuwania szklanki z alkoholem tudzież długim skupianiu kamery na połyskującej reflexami ognia twarzy mówiącej bądź słuchającej postaci.
(twarz jest najbardziej fotogeniczna)
z kolei robi się podejrzanie, kiedy schodzi na podchwyt znakiem wizualnym - to właśnie te zawilce, zdechłe ryby, gradobicia, lewitacje, woda.
(nadużywanie efektu zwolnionego tempa woła o pomstę do ira)
znaki te mają najwyraźniej symbolizować coś ważnego, tylko nie wiem właściwie po co, skoro wszystko to, co powinniśmy wiedzieć, rozegrało się już wcześniej, na poziomie dialogu..
czepnę się symbolicznego wykorzystywania powyższych symboli, gdyż jest symboliczne - wynika z efekciarstwa, przesadnej demonstracji właściwej tak zwanym ostentacyjnym dziełom sztuki.
ps.
czyli proszę se, dla przykładu, prześledzić motyw wykorzystania zawilca ogrodowego w takiej chociażby Sexmisji, gdzie jego dosłowność kontrastuje z całą dotychczasową fabułą filmu - jest konsekwentną odpowiedzią na sterylność podziemnego świata, w którym zanikło to, co bohaterowie odbierają jako naturalne.
oto kwiat jest kwiatem, i ma to sens.
ale w Anemone odrywamy zawilca od jego naturalności, wynosimy go w rejony metaforycznej abstrakcji, czyniąc wyłącznie tani i wulgarny, pretensjonalny popisizm.