Prawda jest taka,że mimo iż udało mu się zabić wrogów, uratować rodzinę dobrze wiemy jak jego
historia się skończy.. Przypływają ludzie i każdy z nas wie co było później. Film oglądało mi się
bardzo dobrze i pomimo tego,że był dość długi to nie nudziłam się.
Przerażająco brutalny, momentami cała się trzęsłam..Sceny gdy obcinano głowy jeńców aby
złożyć ich w ofierze... aż brak mi słów.
Muzyka idealnie dobrana, świetne ujęcia, zwolnienia w odpowiednich momentach - ogólnie cudo.
Przerażał, wzruszał a momentami nawet bawił - wywoływał dużo emocji a to w filmach bardzo
cenię.
P.S - jestem w ogromnym szoku sposobem zszywania ran..pomysłowe !
Aha i jeszcze wracając na chwilę do wypraw krzyżowych: polecam książki Grzegorza Kucharczyka. Z filmów żydowskiego Hollywoodu na pewno nie poznasz prawdy o Templariuszach i Szpitalnikach. Pozdrawiam w Bogu!
Trochę się zapędziłeś z tą pochwałą Corteza, ale co do barbarzyństwa Azteków to masz w pełni rację. Dobrze, że to oni pierwsi nie wymyślili broni palnej i okrętów zdolnych do podróży przez ocean :)
Gibson trochę pomieszał czasy. Majowie składali ofiary z ludzi w tego typu budynkach kilka wieków przed przybyciem białych. Gdy Hiszpanie pojawili się na terenach dzisiejszego Meksyku albo Gwatemali kultura majańska była już od dawna "upadła". Natomiast wciąż silna była kultura aztecka, gdzie tego typu rytuały się zdarzały, sęk w tym, że w filmie wszyscy są Majami, mówiącymi jednym z języków majańskich. Budowle też są ewidentnie w stylu majańskim (podobne do tego co widzimy w Chichen Itza). W Chichen Itza jest słynne boisko do gry w piłkę. Członkowie zwycięskiej drużyny byli składani w ofierze. Inaczej niż w filmie ofiary były wdzięczne losowi i umierały szczęśliwe, bo myślały, że są błogosławione przez bogów. Innymi słowy piłkarze naprawdę z determinacją walczyli o zwycięstwo oraz o śmierć w glorii i chwale. Byłem w Chichen Itza, widziałem to boisko oraz jego otoczenie.