Łapa Jaguara to połączenie Rambo, Predatora i Nieśmiertelnego. Taka indiańska jednoosobowa armia. Ile jeszcze razy „Holiłód” będzie nas karmiło czymś, co jest zupełnie niewiarygodne, a widza traktować będzie jako wymagającego tylko sieczki na ekranie, ale nie broń Boże myślenia czy krytycyzmu? Tak, to główny zarzut pod adresem tego filmu – niewiarygodność, która sprawiła, że protagonistę po prostu przestałem lubić i przejmować się jego losem. Pomijam już sceny z jaguarem. Mnóstwo tu niewiarygodnych zbiegów okoliczności (zaćmienie słońca, „just in time” do żony itd.), sytuacji wręcz groteskowych (strzała w klatce piersiowej?). Wszystko po to, aby główny bohater przeżył. Z tego względu film jest przewidywalny. Wiem od początku (a jestem pewny mniej więcej od połowy), że Łapa Jaguara przeżyje wszystko. Szczerze mówiąc w temacie uśmiercenia bohatera zaskoczył mnie tylko film „To nie jest kraj dla starych ludzi” (śmierć Lywellyna Mossa w ¾ filmu). Tu Apocalypto wpisuje się w Hollywoodzką sztampę.
Z tego względu obraz jest w moim odczuciu i opinii nudny. Czekałem jedynie z chyba na sceny egzekucji, żeby zobaczyć (choć w tych fragmentach nie widać tego jeszcze w pełni) jak sprawnie zrealizowany jest film (tu duży plus). Dłuży się zwłaszcza początek i koniec, który miał być chyba najbardziej dynamiczny.
Na plus zaliczam zakończenie – tych Hiszpanów na łódkach oglądałem dwa razy. Plenery też są świetne. Myk z użyciem języka dodaje autentyzmu. Niestety, te wszystkie atuty mogły jedynie podnieść ocenę o jedno oczko, stąd z mojej strony zasłużone 6.
No tak, to zawsze jakaś pociecha:D Ja jeszcze widziałbym tu młodegeo Schwarzeneggera - ma wprawę w bieganiu po dżungli, poza tym pochodzi z egzotycznego kraju (dla Amerykanów Europa to "ci idioci z królową" i kontynentalna puszcza). Ale widzę, że Apocalypto Ci się podobał, wszak oceniłeś go wysoko. Jestem ciekaw - może doceniłeś coś, co ja przeoczyłem?