PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=249289}
7,3 187 tys. ocen
7,3 10 1 187409
6,8 27 krytyków
Apocalypto
powrót do forum filmu Apocalypto

Gibson powraca do korzeni i w końcu zrealizował film, który jest w 100% kinem akcji. To nie żadne kino historyczne! To nie jest film z jakimikolwiek ambicjami. To jest klasyczne, do bólu standardowa demolka tyle tylko, że osadzona w scenerii azteckich piramid, a zamiast samochodów mamy do czynienia z pieszymi pościgami, zamiast broni automatycznej strzały i włócznie. Sama fabuła niczym nie różni się jednak od tego, co obejrzeć można w kinie klasy C. Ot główny bohater musi walczyć o życie swojej i swoich najbliższych. Zamiast jednak zagrażającej wybuchem bomby mamy studnię, która w przypadku deszczu może utopić bliskich. W celu zapobieżenia temu nasz bohater przez większą część filmu biegnie i biegnie od czasu do czasu spaceruje (nie zawsze z własnej woli), a w przerwach angażuje się w spektakularne walki i wychodzi cało z najbardziej nieprawdopodobnych sytuacji.

Gibson, który kiedyś dał się poznać jako reżyser skupiony, samozdyscyplinowany, traci powoli kontrolę nad dantejskimi scenami, które roztacza przed widzem. Dostajemy więc absolutne fajerwerki gore, które są tak wymyślne, że po prostu groteskowe. Nieprawdopodobieństw i okrucieństwa jest tak wiele, że po pewnym czasie zaczyna to po prostu nużyć, od czasu do czasu wywołując pusty śmiech, kiedy bohater dokonuje kolejnego niebywale idiotycznego czynu.
Co jeszcze gorsze Gibson jest absolutnie wtórny! Powtarza sam siebie. Co druga scena to cytat z "Braveheart" lub "Pasji". Ten sam sposób kręcenia i montowania scen, tak samo budowane napięcie, ba nawet te same rozwiązania fabularne! A wszystko to przy muzyce kubek w kubek podobnej do tej z "Braveheart".

Jedyne co mnie zaskoczyło w tym filmie to ekologiczne przesłanie "Apocalypto". Oto bowiem w wizji Gibsona azteckie imperium rozpadło się, ponieważ ludzie zaburzyli równowagę w przyrodzie. W poszukiwaniu coraz większej władzy porzucili ziemię na rzecz miast, które są molochami zbrodni, biedy i źródłem wszelkich chorób.

Po "Apocalypto" mocno zastanowię się nad wybraniem się do kina na następny film Gibsona. Na pocieszenie pozostaje mi "Człowiek bez twarzy" i "Braveheart".

ocenił(a) film na 7
torne

Gdyby muzyka była identyczna co w "Bravehaert" to byłoby tylko na korzyść filmu;) Moje nadzieje pokładane w "Apocalypto" też się nie spełniły, szczególnie jeśli chodzi właśnie o muzykę...

ocenił(a) film na 3
Slowik

Jednak niektóre motywy były identyczne. Jak zamknąłem oczy to nie wiedziałem czy to łapka jaguara zaraz rozwali łeb przeciwnikowi, czy też to Wallace znienacka zaatakuje Brytyjczyków, którzy myślą, że on się poddaje

ocenił(a) film na 7
torne

Ja tam i tak sobie nuciłem muzykę z Bravehart podczas seansu;)

torne

Stek bzdur - na twoim miejscu darowałbym sobie pisanie takich "recenrzyn", domorosły krytyku...

"Dostajemy więc absolutne fajerwerki gore, które są tak wymyślne, że po prostu groteskowe. Nieprawdopodobieństw i okrucieństwa jest tak wiele, że po pewnym czasie zaczyna to po prostu nużyć, od czasu do czasu wywołując pusty śmiech, kiedy bohater dokonuje kolejnego niebywale idiotycznego czynu."

Ty "Apocalypto" nazywasz fajerwerkiem "gore"? Gdzieś ty widział tą wersje rezyserską? Bo ja widziałem zwykłą kinową, a w niej scen brutalnych jest tyle ile w pierwszych 15 minutach "Szeregowca Ryana". Rozumiem, że "Ryan" to też durnowate "gore" i że Spielberg mógł cierpienie przedstawiać na modłę bergmanowską, spazmem, napięciem, łżą w oku...

Bzdurzysz tak, że aż boli. Nie mieści ci się w głowie, że zamiar dokumentalnego (oki, z drobnymi i koniecznymi manipulacjami) pokazania pewnych faktów historycznych DOSŁOWNIE, bez owijania w bawełnę, może mieć swój sens. Oczywiście, ty znasz odpowiedź na pytanie, na ile brutalni byli Majowie - nie wiedzą tego ani historycy, ani archeolodzy. Najnowsze teorie dowodzą, iż cywilizacja Majów w schyłkowym okresie upodobniła się do cywilizacji Azteków, prawdziwych mistrzów okrucieństwa. Upadek norm moralnych, etycznych, hedonizm, zgnicie, rozpad więzi społecznych nakładające się na lawinowo rosnące kłopoty z żywnością, odpadami, buntami niewolników stworzyły mieszankę wybuchową. Nie będe ci robił wykładów, w końcu masz Google, ale wiedz, że Majowie do dzisiaj kultywują obrzędy w których bóstwa przebłagiwane sa poprzez ofiary w formie lalek i figur LUDZI. To nie wzięło się z sufitu, tylko tradycji. Dodatkowo - tworząc POTĘŻNE imperium Majowie w oczywisty sposób powiększali tereny swego panowania za pośrednictwem WOJEN i WALK międzyplemiennych - w ówczesnej kulturze religijnej Mezoameryki już tylko krok do ofiarowania bogom wyrwanych serc.

Zamysłem Gibsona było pokazanie absurdu i bezsensu przemocy, wynikających z cynizmu władców Majów. Znając dokładnie kalendarz zaćmień słońca używali obrzedów religijnych do podporzadkowywania sobie ludu - to chyba oczywiste. Tak było w kazdej kulturze prymitywnej.

Zresztą, szkoda gadać...

Nie skomentuję twoich mądrości na temat wtórności Gibsona, bo mylisz wtórność ze stylem rezysera. Trudno. Mnie to nie przeszkadza. Podobnie zarzuty o miałkości fabuły są wyssane z palca - prostota jest tu atutem. Realizując TWOJE oczekiwania Gibson musiałby nakręcić paradokument o holokauście plemion sąsiadujących z Majami i przede wszystkim porzucić PODSTAWOWĄ zasadę obowiązującą zarówno w literaturze jak i kinie, czyli to, że fabuła "okręca się" wokół jednego lub kilku kluczowych bohaterów. Jak sobie to wyobrażasz? Ze te wszystkie "przygody" rozkładają sie na wielu bohaterów i przydarzają się więcej niz jednemu człowiekowi? TO OCZYWISTE, że uproszczenia i nadmiar szcześcia w przypadku Łapy Jaguara wystepują, ale na Boga - jakże to zrobic inaczej? Jakaś forma sztafety? Zaczynamy film - główny bohater ginie zabity w wiosce, "pierwszeństwo" przechodzi na sąsiada, ten ginie na ołatarzu z wyrwanym sercem, na widok czego z piramidy ucieka trzeci "pierwszy", biegnąc przez pole do gry zwanej pelota, tu ginie przebity strzałą, czwarty "pierwszy" urywa się do dżungli, gdzie spotyka piątego i obaj gina zabici przez pumę itp itd etc???

Poza tym - fabuła zasadza się na ucieczce, więc główny bohater UCIEKA. Ma lecieć? Czekać na stopa?

Twoje zarzuty to po prostu projekcją tego, że po prostu nie lubisz takiego kina. Ot, cała prawda.

Film rządzi się swymi prawami.

Cytuję dalej: "Jedyne co mnie zaskoczyło w tym filmie to ekologiczne przesłanie "Apocalypto". Oto bowiem w wizji Gibsona azteckie imperium rozpadło się, ponieważ ludzie zaburzyli równowagę w przyrodzie. W poszukiwaniu coraz większej władzy porzucili ziemię na rzecz miast, które są molochami zbrodni, biedy i źródłem wszelkich chorób."

Widzisz... gdybyś odrobinę znał temat, to przyczyna upadku Majów nie zdziwiłaby cię ani troche. Majowie na przestrzeni kilkunastu setek lat swej "działalności" całkowicie wykarczowali tysiące hektarów dżungli wokół swoich miast, prowadząc doszczętnie rabunkową gospodarkę. Nie znali pojęcia odtwarzalności zasobów, co skutkowało wyjałowieniem ziemi obciążanej uprawą monotematycznych kultur roślinnych typu kukurydza. Polowaniami wytrzebili zwierzynę, wyniszczyli lasy na gigantycznych obszarach, co spowodowało duże zmiany klimatyczne (susze), rosnąca sterta odpadów i odchodów (ludzkich i zwierzecych) zanieczyszczająca rzeki przełozyła się na wybuchy epidemii itp... czynniki są znane, jesli się nad tym pomyśli.

Nie powiesz mi, że przed Gibsonem wierzyłeś, że kilkusettysięczną cywilizację wykończyła grupka kilkuset brudnych, głodnych Hiszpanów, którzy dobili do Jukatanu na przełomie XV i XVI wieku?

Aż takim ignorantem chyba nie jesteś?

Ten fragment, czym dla ciebie sa miasta, to juz kompletne kuriozum ;-)

I NA KONIEC - ja bym się wstydził ciągłego powtarzania we wpisie słowa "aztecki" czy "Azteków" w odniesieniu do ZUPEŁNIE innej kultury (Majów).

Nieźle wygłupiłbyś się na jednym z pierwszych ćwiczeń z historii Ameryki...

misqot

Domorosłym krytykiem to ja jestem, torne uczył się filmoznawstwa u Dody, Frytki czy jeszcze innego autorytetu. Chyba nie kwestionujesz jego wiedzy??

P.S. I weź czytaj uważniej to, co ktoś pisze, bo kompromitujesz się, tak ciut.

ocenił(a) film na 8
Ove

Mnie tam film się podobał, choć także spodziewałem się więcej. Nie zgadzam się, że jedną z jego wad jest przemoc - tak wtedy wyglądało życie i już. Teraz wcale nie jest lepiej, więc nie wiem, kogo mogą dziwić sceny z "Apocalypto". Bohater rzeczywiście wychodzi cało z przeróżnych opresji, jednak wcale nie są absurdalne (no może z wyjątkiem wypłynięcia o własnych siłach z bagna po tym, jak już go pochłonęło;) i nie ma tutaj za dużo przesady.

Jeśli chodzi o zdjęcia to też można było lepiej wykorzystać plenery, w których film był kręcony, ale większych zastrzeżeń pod tym względem nie mam (zwłaszcza że specjalistą nie jestem;).

Najbardziej jednak podobała mi sie obsada - sami nieznani aktorzy i zaden z nich nie zawiódł. Gratulacje dla Gibsona, że stawia na nowe twarze, a nie wykorzystuje wciąż tych samych, często przereklamowanych "gwiazd".
No i oczywiście fajny pomysł z językiem bohaterów filmu (podobnie jak w "Pasji").

ocenił(a) film na 3
Ove

:D

ocenił(a) film na 3
misqot

Heh. To nie jest recenzja, ani też recenzją nie miało być. Ot kilka moich myśli na temat strasznie kiepskiego filmu, jakim jest "Apocalypto" DLA MNIE. Masz inne zdanie? Świetnie! Nie podoba ci się moja krytyka? Nie czytaj jej! Nie masz takiego obowiązku!

Co do przemocy, wcale nie zauważyłem, by "zamysłem Gibsona było pokazanie absurdu i bezsensu przemocy, wynikających z cynizmu władców Majów." Dla mnie było to zwykła jatka, jaką widziałem setki razy w tanich filmach o Yakuza, hongkongskiej Triadzie, włoskiej Ośmiornicy czy rosyjskiej mafii: ręce, nogi, mózg na ścianie. Ubieranie tego w kostiumy z końcowego okresu epoki Majów nie zmienia tego faktu. Nie mam nic przeciwko przemocy, nawet w dawkach większych. Jednak masz rację, kino akcji, w którym nic tylko się zabijają nie przypada mi specjalnie do gustu.
Co do Imperium Majów, to ono i było potężne, ale nie w XVI stuleciu. To, co mówisz o upadku ich cywilizacji wcale nie jest dla Gibsona ważne, to dekoracja, która ma podkreślić, ba nawet w pewien sposób usprawiedliwić, dlaczego zostali wybrani na złych bohaterów i jednocześnie podkreślić dla kontrastu dobro Łapy Jaugara i jego pobratymców, żyjących w harmonii z otaczającym ich światem.
Styl Gibsona? Jeśli to ma być jego styl, to ja zdecydowanie nie będę jego zwolennikiem. Ponieważ Gibson wcale się nie rozwija. Pokazuje to samo, tylko więcej, krwawiej i w odmiennych kostiumach historycznych. Scena śmierci Walleca, przybijanie do krzyża Chrystusa, zabicie na ołtarzu pobratymca głównego bohatera. Toż wszystko to jest niemal identyczne, tylko bardziej dosłowne. Z tych trzech scen ta z Braveheart jest najlepsza. Nie dlatego że jest najmniej dosłowna, lecz dlatego że 1) jest świetnie zrównoważona, przez co mocna emocjonalnie 2) każda następna jest wtórna, więc mogę zamknąć oczy i dokładnie wiem jak poruszać się będzie kamera, jakie będzie kolejne ujęcie. Podobnie kiedy zbliża się ostateczna walka pomiędzy Jaguarem a tym, który nazwał go "O mały włos", mogłem zamknąć oczy i opowiedzieć ze szczegółami, jak to się potoczy, bo już to widziałem wcześniej (no poza tą tryskającą krwią). Kiedy ucieka przed goniącymi go wojownikami pod koniec filmu, dostaje nagle takiego przyspieszenia, jakie nie zdziwiłoby mnie w "Kung Fu Szał", bo byłoby to zgodne z konwencją, tu jednak budziło zdumienie ponieważ nijak nie dało się to dopasować w realistyczną scenerię.

Ps. Pisałem "azteckich" specjalnie, ponieważ w przyjętej przez Gibsona wizji różnica między jednymi a drugimi jest mglista w najlepszym razie, nie ma też tak naprawdę większego wpływu na sam film, który równie dobrze mógłby się dziać w czasach imperium Monomotapa.

ocenił(a) film na 8
torne

Zbytnio naciągasz, torne. Braveheart, Pasja i Apocalypto nie mają z sobą praktycznie NIC wspólnego poza nazwiskiem Gibsona w czołówce. To że w filmach tych występują mocne sceny wynika raczej samej z ich tematyki a nie z zamiłowania Mela G. do krwawych scen. O kulcie przemocy możesz gadać w przypadku takich filmów jak PiłaIII w którym nie chodzi o nic innego jak tylko pokazanie kilku nowych sposobów na zabicie człowieka. Apocalypto jest dosyć brutalne, ponieważ jego akcja dzieje się w bardzo brutalnych czasach - i z tego punktu widzenia Gibson jest usprawiedliwiony. Jak bowiem opowiedzieć krwawe dzieje (na pół legendarnego) Williama Wallace'a bez scen przemocy ? Jak pokazać krzyżowanie Chrystusa ? Jak w końcu opowiedzieć o gehennie i przeżyciach młodego wojownika prowadzonego na ołtarz, niczym wieprzka na świniobicie ?

ocenił(a) film na 8
Gregg

Torne nie ma racji - "Pasja", "Apocalypto" i "Braveheart" to różne filmy. Podobieństwa, które wymieniasz, to za mało - gdyby przyjąć twój punkt widzenia, okazałoby się, że trudno znaleźć choćby pięć oryginalnych pozycji. Trzeba by uznać, że wszystko juz kiedyś zostało powiedziane, napisane i nakręcone, nie da się stworzyć nic nowego, a najlepiej od razu wypalić sobie w łeb. Otóż tak nie jest (niektórzy nawet twierdzą, że również film DOKŁADNIE taki sam, wręcz TEN SAM, ale "nakręcony" przez innego reżysera, jest już czymś zupełnie nowym i o nowym znaczeniu - czy to prawda, czy nie, to już inna sprawa;) ).

ocenił(a) film na 3
Siekier

Dla ciebie za mało, dla mnie aż za dużo. Jak odmiennie można zrobić film na ten sam temat dowodzi choćby przykład Aronofsky'ego, kiedy porówna się "PI" i "Źródło" (w którym więcej dla mnie było z "ducha" Majów niż u Gibsona).
Co do drugiej części twojej wypowiedzi, to oczywiście zgadzam się w pełni... wystarczy choćby spojrzeć na "Psycho".

ocenił(a) film na 4
torne

Torne (właśnie napisałem coś podobnego zanim wpadłem tutaj i powiem Ci, ze absolutnie się z Tobą zgadzam, absolutnie!)

ocenił(a) film na 9
BUNCH

Ja popieram tego co zjechał autora tematu. nie wiem jak on się zwie ale czytałem przed chwilą i mnie się podobało. więc popieram. nie odrzucam, ale popieram to pierwsze, znaczy drugie, a odrzucam pierwsze a drugie ok. Tam gdzie go jadą to ja popieram. Ale nie filma co jadą tylko tego kolesia co się wymądrza. Ale nie tego kolesia co napisał prawde. tylko tego co źle napisał i się z nim nie zgadzam/ Więc ogólnie to wszytsko już.... No, to nara

ocenił(a) film na 6
Siekier

Przede wszystkim Mel Gibson ma w głowie tylko bohaterstwo, a przynajmniej nie udowodnił jak na razie że jest inaczej.
Jedna z ostatnich scen w Bravehearcie kiedy przed śmiercią krzyczy ' freedom ! ' jak również fabuła Apocalypto pokazują o czym ten człowiek myśli i jak małą przemyślenia te mają wartość.

O ile jeszcze Braveheart wstrzelił się w ludzkie gusta w tamtym okresie i był naprawdę porządny, to Apocalypto jest już głupią hollywoodzką bajeczką (już o tym gdzieś pisałem więc dam spokój).

Godne uwagi jest pokazanie kultury indiańców, z całym tym brudem, syfem i zacofaniem tamtej cywilizacji - i za to jakieś uznanie się należy bo to temat nietuzinkowy, a i wyszło naprawdę ładnie. Ale jak już mówiłem, fabuła to dno.