"Omega Doom" w zasadzie nawiązuje fabularnie do "Za garść dolarów", "Straż przyboczna" czy "Ostatni sprawiedliwy". Scenariusz jest mocno karkołomny i nieco naciągany, ale ostatecznie trzyma się kupy, choć i tak jest największą słabością filmu. Na szczęście go nie zabija. Wady upatruje w zastąpieniu ludzi przez androidy jako postaci, które notabene za bardzo w zachowaniu przypominają ludzi, co trochę razi i dziwacznie wypada. Moim skromnym zdaniem znacznie ciekawiej film by się prezentował z ludzkimi bohaterami, no, ale wtedy cała historia by się posypała. Z drugiej strony udało się stworzyć klimat: tak muzyka, jak i zdjęcia oraz gra aktorska. Film bardzo kameralny i pozbawiony kiczu, chyba że ktoś się uprze. Tempo spokojne, pewne, bez fajerwerków, obliczone na wczucie się. Osobiście nie żałuję, że obejrzałem i pewnie jeszcze do niego wrócę, ale może nie przypaść do gustu, szczególnie jeśli się oglądało tuż przed "Mad Max'a 3", bo w tej konkurencji "Omega Doom" z natury przegrać musi.