Inkheart opowiada o dziewczynce, której ojciec (Mo) posiada szczególną moc: czytając książkę na głos, potrafi powołać do życia jej bohaterów. Kiedy nikczemny władca i banda opryszków z dziecięcej bajki porywają Mo, jego córka wraz ze swymi przyjaciółmi – prawdziwymi i zmyślonymi – rusza na ratunek.
Po 15 minutach rozczarowuje. Brak tempa. Gdzieś gubi się urok baśniowej magii. Taki sobie płaściutki obraz. Da się obejrzeć ale chyba mógłby być lepszy, dużo lepszy. Sympatycy baśni mogą czuć niedosyt.
Jakiś czas temu czytałam książkę i natrafiwszy na film drżałam, żeby nie zepsuł bardzo dobrego efektu tej lektury. Nie zepsuł! Jedyny zarzut, jaki mogę postawić, to: "Mało!!!" Mnóstwo powycinanej fabuły, którą oglądałabym bez końca...