Ktokolwiek ogląda filmy SF znajdzie tu rozczarowanie. Film do oglądnięcia, bo to najlepszy przykład jak dobrze zacząć, a potem to sp.. zepsuć.
Rozpoczynamy klasykiem - cyberpankowym blade runner'em, i z każdą kolejną minutą ta uczta się rozkręca. Niestety, w pewnym momencie wygląda na to że scenariusz zaczyna pisać ktoś inny, albo tylko wstęp został skopiowany z arcydzieła. Zaczynają się pojawiać jakieś nielogiczności, ciężkie do przyjęcia (nawet jak na sf), niespójności, tempo akcji zaczyna się rwać, a poziom irytacji rośnie już do końca filmu.
Mamy roboty, które są niemrawe niczym mieszkańcy domu opieki społecznej, ale potrafiące jeździć samochodem niczym szybcy i wściekli. Mamy śmiercionośną pustynię, która niby stanowi największe zagrożenie, jednak bez problemu jeździ po niej jeepem matka z noworodkiem, ha i nawet nie błądzi.
Z jednej strony mamy rodzącą się sztuczną inteligencję, z drugiej gdzieś to wszystko się rozłazi (gdzie ten robot z początkowej sceny z czesaniem pieska się podział), i tych scen pojawia się w filmie coraz więcej - wygląda na to że ktoś to pisał, a potem nawet nie sprawdził jak wyszło. Ogromny niedosyt, zmarnowany potencjał i nie pomoże tu nawet dobra gra Banderasa.