"Avalon" w znacznej większości podzielił widzów, jedni okrzyknęli go arcydziełem, inni zmieszali z błotem. A jednak, trudno tak jednoznacznie określić ten film.
Z technicznego punktu widzenia jest bardzo sprawnie zrealizowany. Zdjęcia, efekty wizualne, ale przede wszystkim niesamowity dźwięk i muzyka. Za dźwięk odpowiadali fachowcy z Skywalker Sound, stąd nic dziwnego, że jest super zrobiony.
Gorzej już jest ze scenariuszem. Filmowi zarzuca się jego brak, ale tak naprawdę scenariusz jest. Mamoru Oshii jednak postanowił przypomnieć nam, że film nie jest tylko realizacją scenariusza. Film to obraz, dźwięk, a akcja jest tylko dodatkiem. Stworzył film, który ma więcej wspólnego z poezją, niż beletrystyką, ale tylko miejscami. W samym scenariuszu jednak najgorsze jest to, że brak mu oryginalności. I bynajmniej nie chodzi tu o pewne skojarzenia z "Matrixem". Już napisy początkowe przywodzą na myśl niejedno opowiadanie SF, a mnie np. przywołał się obraz jednego z odcinków serialu "SeaQuest", w którym to dzieciaki zatracając się oddawały się w całości grze komputerowej w której miały zniszczyć wroga, a w rzeczywistości sterowały armią robotów. Autorzy "Avalonu" jednak idą trochę w innym kierunku, raczej próbują zadać pytanie, co jest rzeczywistością. Jeśli ktoś to pytanie podchwycił i lubi SF, choć może nie na tyle, by nie dostrzegał wtórności "Avalonu", raczej zaliczy film do udanych. A jak ktoś nie lubi SF to niech sobie od razu film Oshiiego podaruje.
Natomiast oprócz doprawdy fenomenalnego dźwięku, dużym plusem filmu jest muzyka Kenji Kawai. Po raz kolejny dowodzi, jak modne ostatnio stały się chórki. Natomiast podstawowym efektem wizualnym w filmie jest wywołanie i odbarwienie taśmy. To pomaga ewokuować klimat jaki stara się budować film.
Należy też zwrócić uwagę na jego odbiór, zwłaszcza w Polsce. Dla nas może być dziwna ta cała socrealistyczna sceneria. Choć muszę przyznać, że trochę przypomniało mi to ostatnie lata komunizmu, kiedy to pragnąc oderwać się od rzeczywistości z kolegami graliśmy na starych komputerach z monochromatycznymi monitorami, albo zielonymi, albo właśnie bursztynowymi, zwłaszcza to drugie przypomina efekt zastosowany w filmie. Jednakże jak się okazuje, to co dla większości z nas, było dziwne okazało się być zaskakujące i fascynujące zwłaszcza na zachodzie. Z trudem mi uwierzono, że te budynki są prawdziwe. No cóż dla mnie ten film miał jeszcze bardziej szczególny charakter, gdyż znaczna część, zwłaszcza ta w złotych kolorach, była kręcona w mym rodzinnym mieście - Wrocławiu. Film najbardziej ujął mnie za serce, gdy zobaczyłem tramwaj na tle mostu Grunwaldzkiego, czyli miejsca które dość często odwiedzam (bo to przy politechnice). W sumie to nie byłoby nic takiego, zresztą wątpię by Warszawiacy widząc pod koniec filmu Pałac Kultury poczuli to samo. A to dlatego, że Pałac był pokazany w normalny sposób, a most w ten magiczny, mistyczny.
A co do samej realizacji filmu to muszę przyznać się do jednej rzeczy. W filmie jest parę scen w których najpierw pies otwiera pysk, a dopiero potem szczeka. Dźwięk leci później, niż powinien. No albo ktoś otwiera usta, a to co mówi jest później. Z początku myślałem, że to jakiś problem z udźwiękowieniem (dubbingiem), ale potem się okazało, że był to efekt zamierzony.
Największym problemem "Avalonu" są jednak polscy aktorzy. No cóż nie chciałbym być złośliwy, ale ogólnie słabo sobie radzą w filmach SF czy Fantasy, a "Avalon" jest tego kolejnym przykładem. Nasi aktorzy (z panią Małgorzatą Foremniak) potrafią doskonale znaleźć się w rzeczywistości, ale gdy mają się pojawić w jakimś świecie wirtualnym, fantastycznym, to generalnie są zagubieni, a nawet bym powiedział, że sztuczni. I to naprawdę jest największa wadą tego filmu.
Podsumowując me rozważania, mogę powiedzieć tylko jedno, że film to techniczny szkaradek, bo jeśli chodzi o całą technologię wykorzystaną w filmie, to jest ona bez zarzutów. Wspaniały dźwięk, wspaniała muzyka, dobre efekty, a w pewnym momencie, gdy złoty kolor zaczyna powoli męczyć, wtedy akcja przenosi się na następny poziom, gdzie mamy już normalne kolory. Niestety minusem tego filmu jest fatalne aktorstwo, dość sztuczne dialogi (tu ponoć jest to wina tłumaczy, którzy źle przetłumaczyli je na język polski, a poza Polską film ma być wyświetlany z napisami, więc to będzie poprawione), no i przede wszystkim mało oryginalny scenariusz. Mimo wszystko, ja się jednak cieszę, iż widziałem ten film, między innymi dla sceny z mostem Grunwaldzkim. Tylko, że ja akurat bardzo lubię fantastykę i SF, ale filmu nie poleciłbym każdemu.