PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=137747}

Bękarty wojny

Inglourious Basterds
2009
8,0 620 tys. ocen
8,0 10 1 620023
8,7 80 krytyków
Bękarty wojny
powrót do forum filmu Bękarty wojny

Cholernie głupa bajka, ale jak sądze takiemu popkulturystycznemu reżyserowi jakim bez wątpienia jest Tarantino, wielu to wybaczy. zadna rewelacja, świetne dialogi i aktorstwo, ale ten film mógłby nakręcić/wymyślić/stworzyć byle kabaret. Trzeba jednak przyznać, że ogląda się to z dziką satysfakcją.

ocenił(a) film na 1
Bialy_Pielgrzym

"Cholernie głupia bajka którą oglada się z dziką satyskacją." no po prostu super rzeczowa i racjonalna opinia. Masz może jeszcze coś w zanadrzu jakiś np. jakiś "obrzydliwy kretynizm stanowiący nektar dla estetów", albo "odrealnione SF dla półmózgów nieodzowne przy rzetelnych badaniach pochodzenia gwiazd". Czekam na tytuły.

ignatio

Ja mam "Zgrzebna, jedyna nie podważalna ,służebna wobec jedynie słusznych wartości (czyli wartości moich Ignacowych;)PRAWDZIWA SZTUKA" :)

ocenił(a) film na 8
baszarteg

A ja stwierdzam z zaskoczeniem ilu naprawdę mądrych użytkowników wypowiada się przy okazji tego nieszczęsnego filmu.

Panowie, trzymac tak dalej.

ocenił(a) film na 8
Nick_filmweb

Przepraszam najmocniej i również, panie, jak najbardziej.

ocenił(a) film na 9
Bialy_Pielgrzym

"Stworzyłem chyba arcydzieło"

Wychodzi na to, że tak… Kolejna rewelacyjna produkcja pana Tarantino. Kolejny strzał w dziesiątkę. Nie bez powodu nazywa się go “wyrośniętym dzieckiem”. Widać, że facet bezgranicznie kocha kino i jak dzieciak bawi się elementami, łączy je, ciągle eksperymentuje z różnymi środkami. Były “Killl Bille”, które oddawały hołd Dalekiemu Wschodowi, był i “Grindhouse”, który przypominał czasy, kiedy to królowały filmy klasy B i przyszedł teraz czas na westerny spaghetti. Czy sprostał tym razem postawionemu zadaniu?

Tarantino nie próbuje stworzyć wielkiego kina, w którym znalazła by miejsce melancholia, refleksja czy poruszenie. Reżyser po prostu serwuje widzowi rozrywkę na najwyższym poziomie. Tak też w “Bękartach” żongluje on gatunkami, mnoży odwołania do innych dzieł (np. już na samym początku, gdy LaPadite wypatruje jadący patrol przychodzą na myśl filmy o Dzikim Zachodzi). Robi wszystko, by jego film był aschematyczny i nieproporcjonalny. Wydaje mi się, że zadanie zostało wykonane po mistrzowsku. Choć film na festiwalu w Cannes został przyjęty z mieszanymi uczuciami, już zdążył zebrać sporą grupkę fanów. Uznany nawet został za “kontrowersyjny”, ponieważ w lekki sposób opowiadał o wydarzeniach II wojny światowej. Reżyser, tak jak w innych swoich filmach, wpakował tutaj dużą ilość kiczu, który spowodował, że bohaterowi stali się przerysowani, a wszelkie sytuacje całkowicie absurdalne (Hitler wychodzi z sali kinowej po gumę do żucia :))

Warto… a nawet trzeba wspomnieć o rewelacyjnej obsadzie, która buduje i napędza film. Na pierwszy plan oczywiście wysuwa się bezbłędna, perfekcyjna gra Christopha Waltza jako nieobliczalnego pułkownika Landę. Praktycznie co chwilę zmienia on język, co przychodzi mu z szczególną łatwością. Stworzył on postać niezwykle inteligentną, oczytaną, która potrafi przejrzeć każdego. Każdy jego występ na ekranie powoduje jednocześnie salwy śmiechu i wiejącą grozę. Świetna rola. Wielkie brawa. Życzę mu kolejnych nagród i równie udanych ról jak ta.
Kolejnym ciekawym charakterem jest Aldo Raine, w którego wcielił się Brad Pitt. Przed premierą muszę przyznać bałem się czy aktor powoła zadaniu. Teraz jestem pewien, że obsadzenie go w roli przywódców bękartów było jak najbardziej słuszne. Cieszy mnie fakt, że aktor dobiera sobie coraz to ciekawsze role. Trzeba by jeszcze wspomnieć o pozostałych aktorach, o młodej Mélanie Laurent jako ocalałej Żydówce czy Diane Kruger, ale powtarzałbym się, pisząc, że ich aktorstwo było wprost na medal. Nawet Eli Roth, znany dotychczas z kiepskich horrorów, biegający z kijem baseballowym i rozbijającym nim czaszki hitlerowców cieszy nasze oczy.

W filmie reżyser nie wyznaczył głównego bohatera. Dzięki temu możemy przypatrzeć się dokładnie każdej z postaci, poznać ich temperament i upodobania. Podzielił także obraz, podobnie jak w “Kill Billu”, na rozdziały, dzięki czemu uzyskał trwałą spójność. Film trwa dokładnie 153 minuty, czyli prawie 2,5 godziny, a podczas trwania ani razu nie spojrzałem na zegarek. Nawet miałem ochotę na więcej!

Cóż, to chyba wszystko. Można mnożyć superlatywy, pisząc o zdjęciach czy muzyce skomponowanej przez wielkiego Morricone’a. Sam reżyser udowadnia, że jest niekwestionowanym mistrzem kina dialogu.Polecać filmu fanom twórczości Tarantina nie ma co – na pewno dawno już go widzieli. Może warto polecić go osobom, które przekreśliły pana Quentina. “Bękarty” to lekkie, pozbawione pretensjonalności i złego smaku kino, o którym w dzisiejszych czasach można tylko pomarzyć. Objawienie? Nie. To po prostu Quentin.



9 /10
ulubiony
najlepszy film 2009 r.
czołówka najlepszych filmów dekady