Film zaczyna sie naprawde swietnie, swietny dialog Landy (zreszta chyba najlepiej zagranej postaci w tym filmie,) pozniej jednak po tym wzlocie mamy nagly spadek w dol, nic ciekawego sie nie dzieje, nic nie smieszy, ani nie powoduje napiecia. Ogolnie filmowi daleko min do Pulp Fiction, ba mozna powiedziec ze o cala galaktyke.
Moja ocena 6/10 i to tylko dzieki Landzie i akcji w barze ;)
Zgadzam się również. Dałem 4/10, choć może powinienem był dać 5, ale mocno się zawiodłem więc wybrałem opcję "poniżej oczekiwań".
Żeby nie mówić "słaby bo słaby", zaraz napiszę co mi się nie podobało.
Ale najpierw, żeby nie było, że widzę na czarno-biało, o tym co było fajne:
-fajna gra niektórych aktorów, zwłaszcza Waltz i Diehl (ale już na pewno niezbyt fajny tak bardzo chwalony Pitt a la Marlon Brando)
- bardzo fajna scena rozmowy i strzelaniny w tawernie
-zabawne momenty (niestety nieliczne), np Hitler który pyta wartowników o gumę do żucia
A teraz dlaczego tylko 4 -5 /10:
Otóż dlatego, że w tej historii brakuje wiarygodności. Jak już ktoś kiedyś napisał w którymś z tematów, nie można się było (ok., ja nie mogłem, piszę za siebie) wczuć w ten film i uwierzyć, że to prawdziwi hitlerowcy i prawdziwi żądni zemsty Żydzi, a nie tylko udający ich aktorzy. Ten brak, jakby to nazwać, autentyzmu (?) był dla mnie okropny i od razu obniżył na łeb moją ocenę filmu. Ja wiem, że to taka fantazja Tarantino, wychodzenie poza konwencje i poza sztywne ramy (historii w tym wypadku). Ale nawet zostając przy fantazji, można było to zrobić lepiej, żeby historia była popieprzona i nieprawdziwa, ale jednocześnie wiarygodna - takie jakie było Pulp Fiction.
Mimo, że mam fioła na punkcie historii i z trudem łykam tak dowolne sobie z nią poczynanie, mógłbym "kupić" śmierć Hitlera w Paryżu w 1944, gdyby dało się uwierzyć w okoliczności, które do niej doprowadziły. A tu mamy zlepek scen, lepszych lub gorszych, które dla mnie nie stworzyły spójnego "równoległego" świata 2 wojny.
Jeden z przykładów jak można było to uwiarygodnić: przedstawiając Zollera nie jako szeregowca, ale jako oficera, bo przecież za taki wyczyn jakiego dokonał nominacja na wyższy stopień (może kaprala? nie wiem, nie znam się za bardzo)była jak najbardziej logiczna.