Bo słabym Booletprooth czy jak to się zwało i jak dla mnie takim sobie Kill Bille. Tarantino zaatakował ostro. Człowiek, którego cenie za Pulp Fiction, Wściekłe Psy, prace z Rodrigezem jak przy Od Zmierzchu do Świtu zrobił świetny film. Ale ja nie o tematyce, bo dla niektórych moze być wrażliwe, a niektórzy nie mają też dystansu do życia, więc ja nie o tym. Chodzi mi o to jak Tarantino prowadzi aktorów, buduje sceny. Mimo dialogów, buduje pełna napięcia sceny, gdzie u każdego innego reżysera można byłoby przewinąć, zasnąć. Gość jest genialny, pomimo, że jest samoukiem jest mistrzem w budowaniu scen, a także w pisaniu dialogów. A do tego nieprzewidywalność. Chyle czoła przed gościem i wiem, że jeśli robi film prosty, banalny, tandetny jak Bulletproof to tylko dlatego, że ma chęć i ma wszystko w dupie, bo chce coś takiego zrobić. Zasłużone 9. Tak jak Tarantino powiedział coś w stylu, "słaby reżyser robi filmy pod publiczke, dobry robi takie jakie chce." Ode mnie 9, bo mnie to zmiotło. Spodziewałem się kloca, kiczu i jatki z Kill Billa czy Bulletproof. Dostałem świetne kino, świetnie zrobione, z niesamowicie poprowadzoną historią, genialnie zagraną, mistrzowskimi postaciami, historią, dialogami i muzyką, która jak się pojawia to widać, że jest wyselekcjonowana przez kogoś kto widzi co powinno w danej chwili grać, a nie ładuje wszędzie pompatyczną muzę 60 osobowej orkiestry. Wielkie zaskoczenie. 9/10