Na temat tego człowieka wiele się mówi, wiele się pisze. Sporo jest informacji z drugiej ręki i tyle opinii ile ludzi.
Jedni go kochają, inni mają go gdzieś.
Ale czy rzeczywiście Quentin Tarantino stracił talent, jak zauważył to w poście Janko_bzykant?
Czy może jest w dołku, w którym tkwi od czasu zakończenia Kill Bill vol.2 jak twierdzą inni?
Czy dopadł go "kryzys" - tak bardzo popularne ostatnimi czasy słowo?
Wypowiadajcie się. Zapraszam do dyskusji o nietuzinkowej postaci przez pryzmat wszystkich filmów Quentina T.
Pozdrawiam.
P.S. temat ten powinien raczej być na stronie Quentina Tarantino, lecz uznałem, że dyskusja będzie ciekawsza tutaj (więcej osób zagląda na strony filmów niż aktorów/twórców).
Ja, pisząc, że taka dyskusja nie powinna w ogóle mieć miejsca, jasno odpowiadam, że nie. Od 1992 roku, czyli od "Wściekłych psów" QT jest w tej branży Bogiem. Po świetnych "Kill Bill Vol.1" i "Vol.2" QT wspomógł Rodrigueza i Millera przy genialnym "Sin City", następnie zrobił z miłośći do kina film dobry, ale na tle jego poprzednich słaby, gdzie formuła hołdu dla C-filmów i dialogi kompletnie o niczym trochę się już przegrzały. Teraz wrócił filmem, zadaniem krytyki, i większości widzów (w tym mnie) najlepszym od czasów "Fikcyjnej palpy". Zatem, o czym tutaj dyskuować? A że pojawi się tu zaraz spec, że "Bękarty" 3/10, bo mu Pitt nie pasuje, albo "Kill Bill" 2/10, bo Uma nie pokazała cycka, cóż... Trudno;)
Widzę. widzę.
Ale ja sądzę, że człowiek jednak się wypalił. Goni w piętkę i chce stworzyć coś fajnego ale jakby brakuje mu pomysłów na realizację.
Dla mnie od czasu Kill Bill vol. 2 nie nakręcił niczego co by wmiotło mnie w fotel pomysłem i wykonaniem.
Co więcej. W Bękartach widzę same powielanie starych pomysłów oraz tych samych konwencji co w jego poprzednich obrazach (bez odrobiny radosnej twórczości). Jestem w stanie zrozumieć, że jeden człowiek nie może w nieskończoność wymyślać rzeczy nowych i nowatorskich ale wiem również, że Quentin ma jedyny w swoim rodzaju dar "zapożyczania" elementów z innych filmów i miksowania ich w tę swoją papkę. Niestety ani Grindhouse ani Bękarty nie miały tego zmiksowania.
Pozdr.
Kiedyś mój kumpel powiedział, że Quentinowi, po prostu, odbiła szajba na swoim punkcie. Oczywiście kumpel odrobinę przesadza. Ale coś w tym jest. Może facet (Tarantino) szukał czegoś nowego, chciał się sprawdzić w nowej roli - reżysera mającego szerokie horyzonty artystyczne. Dla mnie liczy się produkt, to co jest na ladzie. Oglądam film nie pamiętając (starając się nie pamiętać) kim jest reżyser, scenarzysta, bo liczy się film. To czy jest ciekawy, nowatorski itp. Ale przede wszystkim chodzi o to czy wciągnie widza w swój zmyślony świat. Jeśli zapominasz o całym świecie, oglądając film, i skupiasz całą uwagę na obrazie, to znaczy że reżyser i spółka odwalili dobrą robotę. Ja (skromna persona) nie miałem przyjemności przeżywać razem z Pryszczem jego.... hhhmmmm doznań jak robił swastykę Landzie na czole. Tyle po prostu wynudzieł się w kinie. A miało być pięknie. Amen.
no film był denny 6/10 150 minut i prawie niec sie nie zdażyło, humor no ta sfastyka ale ile razy można ciągnąć ten sam motyw,brad grał żałośnie nie bękarta lecz koliesia z mordą nie wiem może chciał wywalić szczene jak corleone,a mówią że Waltz grał na oskara nie on po prostu odgrywał rolę a w tym filmie,reszt żal i ta historia o walecznych żydach żałosne ,żydzi to mieli już swoje 5 minut powstanie w gettcie które składało sie z 300 żydów po prostu żal, a reszta co nie chcieli walczyć ,a trąbią nam o tym non stop te lektury zdążyć przed panem Bogiem edelmana poco to komu my żyjemy w Polsce a nie w Izraelu .widac że tarantino kręci dla żydów i ten film dostanie pare oskarów tylko z tego wzgędu a soundtrack to nieporozumienie wogule nie pasuje, a najgorsza była wstawka graficzna napis już nie pamiętam jaki teki żółtymi literami w środku filmu żeby przedstawic jak ten żyd z baseballem to maczo...... o czym był to film o wojnie ale jakiej dla mnie sf.
Stary po pierwsze to moglbys jakos logicznie te zdania ukladac. Myslisz, ze to fajnie czytac i sie domyslac o co chodzi? Wiem, ze ten post to wyraz twojej indywidualnosci, ale udajac krytyka obrazasz ludzi, ktorzy maja za soba lata nauki o kinematografii. Co do lektur to im wiecej sie czyta tym lepsza ma sie kulture wypowiedzi. Zreszta te wydarzenia mialy miejsce na polskiej ziemi.
Nie dostrzegajac uroku tego flmu po prostu go nie rozumiesz. Qentin Tarantino nie stracil talentu tylko ci co na nim psy wieszaja stracili rozum. Rola Brada Pitta to wielki atut tego filmu i ani ty ani inny 'znawca' nie wmowicie, ze jest inaczej. Film ten byl tylko obsadzony w realiach II w.s.
Dla mnie Quentin nie mam jakiejś zniżki formy. Jedynie Death Proof był niezbyt dobry, chociaż oceniono go wysoko, ale pewnie przez to, że to Q.T.
Co do Bękartów, to jest wniebowzięty. Dawno takiego fantastycznego filmu nie widziałem.
Chcę wymienić parę zalet, ale po prostu nie wiem od czego zacząć.
Aktorstwo na najwyższym poziomie, z w wyjątkiem Waltza, który zagrał genialnie. Ciągle włączam sobie sceny z nim. Od chatki, po sceny w kinie, aż do finałowych dialogów z Pittem. Cud miód malina. Można się upajać Hansem Landa'ą bez końca.
Co do Brada. Nie ukrywam, ze jest to jeden z moich ulubionych aktorów. Nie wiem, dlaczego tyle osób się go czepia, to chyba wynika po prostu z uprzedzenia do niego, a nie z rzetelnej oceny umiejętności, bo tych mu nie brakuje. Oczywiście są tacy, którzy tego nie widzą lub nie chcą widzieć, ale to problem tej marnej garstki ignorantów. Brad Pitt świetnym aktorem jest i BASTA :) a w Bękartach zagrał rewelacyjnie.
Dalej... Til Schweiger. Jego rola, choć drugorzędna, była naprawdę znakomita. Nawet Eli Roth idealnie wpasował się w rolę Bear Jew :)
Do nikogo z obsady nie można się przyczepić.
Dla mnie Quentin jest geniuszem filmu. Podziwiam go za to, że w jednym filmie potrafi połączyć humor, z dramatem, krwawą rzeź z romansem (pamiętacie sceną jak Shosanna strzela do Fredericka, on pada i leży na brzuchu, lekko pojękuje i wtedy... zaczyna grać taka romantyczna melodia, Shosanna'ę tak jakby ruszyło sumienie, i podchodzi do leżącego Fredericka, a ten się odwraca i po prostu do niej strzela... nie wiem jak wy, ale ja przez chwilę pomyślałem, że będzie wzruszająca scena, a tu tu taki Taranatinowski trik) i właśnie takie smaczki sprawiają, że filmy Tarantino ogląda się z prawdziwą przyjemnością, bo nawet przy takim natłoku wątków, przy takim mieszaniu gatunków, nie tracą one sensu, i składają się w spójną całość. Można wiele powiedzieć o Quentinie i jego filmach, ale na pewno nie to, że brakuje im inteligencji. I to jest to, co najbardziej mnie ujmuje. Żadnego z filmów Quentina nie można nazwać głupią papką.
Summa summarum.. osobiście stawiam Inglorious Basterds na równi z Pulp Fiction i daję 10/10 chociaż to jest ten z filmów, że nawet 10 wydaje się za mało :)
Na zakończenie mały ranking filmów Q.T.
1. Pulp Fiction/ Inglorious Basterds 10/10
3. Kill Bill vol.1,2/ Reservoir Dogs 9/10
6. Jackie Brown 8/10
7. Death Proof 6/10
Witam trudno mi uwierzyć że stawiasz ten film obok Pulp Fiction. Ciekawe czy wrócisz do tego filmu za 3 miesiące ? Czy będziesz uczył się dialogów na pamięć ? Niektórym ten film mógł się spodobać spoko. Ale dawanie 10/10 to przesada bo nie zasługuje. Za pół roku nikt o tym filmie nie będzie pamiętać.
Co do aktorów hmmm.... naprawdę szkoda ich umiejętności bo postacie były kiepskie i chyba lepiej nie dało się ich zagrać.
Gdy patrzyłem na Porucznika Aldo Raine widziałem tępego dresa i nic więcej. No jego reakcja jak wtopili z włoskim była o.k ale film trwał 150 minut a nie 3 sekundy.
Widzę że Bękarty wojny nawet nie weszły do rankingu. podświadomość ;) ?
Pozdrawiam
myślę, że wrócę za 3 i za 6 i za 12 mcy :)
Być może stawianie go na równi z PF już teraz nie jest rozsądne, ale poczekajmy, zobaczymy...
PF ma status filmu kultowego, IB muszę sobie na to zapracować
Czytam co tu piszecie i oczom nie wierzę. Dla mnie Bękarty Wojny były najlepszym filmem jaki obejrzałam od... paru ładnych lat. Trzymał w napięciu od początku do samego końca. Aż było mi żal że nie był jeszcze dłuższy. Genialna gra aktorska, świetne sceny... naprawdę was nie potrafię zrozumieć. dla mnie 10/10
"Dla mnie Bękarty Wojny były najlepszym filmem jaki obejrzałam od... paru ładnych lat"
Zatem naprawdę, naprawdę bardzo mało widziałeś (może masz dopiero 5 lat?)
"Trzymał w napięciu od początku do samego końca"
...brak słów... może powinieneś zobaczyć takie filmy jak Omen (pierwotna wersja) Porachunki (w reżyseri Guya Ritchiego) Aliens to dopiero trzyma w napięciu, a nie te nędzne wypociny ...Bękarty
"Aż było mi żal że nie był jeszcze dłuższy"
Jak byłby o minutę dłuższy to wyszedłbym z kina
"Genialna gra aktorska"
polecam Ludzie Honoru
"naprawdę was nie potrafię zrozumieć"
bo naprawdę, naprawdę nie każdy jest taki jak ty...
Will the real Slim Shady please stand up?
I repeat, will the real Slim Shady please stand up?
We're gonna have a problem here..
Z łaski swojej nie obrażaj mnie, mogę wyrazić swoje zdanie. Powiedziałam, że od paru ładnych lat nie widziałam tak dobrego filmu... "Aliens" I stary "Omen" to nie wyszły niedawno co? Widziałam ludzi honoru, przyznaję był dobry.. no i ? Jak go obejrzałam to na każdy inny film mam patrzeć z wykrzywionymi z pogardy ustami i burczeć że tam to grali lepiej? To że film Tobie się nie podobał nie znaczy że jest zły .. nie trafił w twój gust, ale nazywanie go wypocinami to gruba przesada.
I'm Slim Shady, yes I'm the real Shady
All you other Slim Shadys are just imitating
So won't the real Slim Shady please stand up,
please stand up, please stand up?
Masz prawo do wyrażania własnych opinii, ale mówię ci, że 8/10 osób znających się na kinie wyśmieje cię za stawianie skądinąd bardzo dobrych "Porachunków" na równi z genialnymi "Bękartami..."
P.S. Aktorstwo w "Ludziach honoru" było świetne, ale jak chcesz zobaczyć genialny zespół aktorski to "No Country for Old Men" zjada wszystko.
Każdy będzie pamiętał Kill'em All Metallici Back In Black ACDC czy Bad Michaela Jacksona. Każda kolejna płyta wielkich muzyków była dobra, jednak z biegiem czasu muza danego wykonawcy przejada się a o płytach kolejnych nie mówimy już jako o kultowych.
Tak samo sprawa się ma przy Tarantino (i innych wielkich reżyserach) Nie porównujmy Urodzonych Morderców czy Pulp Fiction do kolejnych filmów. I mimo mojej sympatii do tej produkcji (Bękarty Wojny), nie jest ona arcydziełem na miarę dwóch wspomnianych fenomenalnych produkcji Tarantino.
I w moim odczuciu jest to normalna kolej rzeczy. Nikt się nie urodził z patentem na tworzenie arcydzieł, a chwała Panu Tarantino za dwa arcydzieła, wiele doskonałych pozycji (Kill Bill), gdyż na zawsze wpisał się do annałów kinematografi.
PS. A każdy dający temu filmowi 10 bluźni, no bo jaką notę dać wówczas Pulp Fiction - 49?
Chyba coś pokręciłeś. Urodzeni mordercy są filmem Olivera Stone`a. Tarantino szczerze nienawidzi tej produkcji (tak wyczytałem w jego biografii) i nie przyznaje się do niego.
Pozdr.