chciałabym stanąć w obronie tego filmu, któremu dałam 10/10. Film ten jest dla mnie arcydziełem za:
- postać Hansa Landy- Waltz jest nominowany za nią do Golden Globe'a i myślę, że możemy się spodziewać również nominacji do Oscara,
- kolejną świetną rolę Brada Pitta (jego akcent, sposób mówienia, jak np. mówi Landzie, że jego zwierzchnicy najwyżej go zbesztają),
- świetne dialogi (rozdział 1. trzymał mnie w napięciu do samego końca, aż dreszcze przechodziły),
- scenę w piwnicy, która jest jedną z lepszych jakie widziałam dotychczas w filmie,
- odkrycie dwóch tak świetnych aktorów jak August Diehl (polecam "Fałszerzy" ) i Michael Fassbender (polecam "Fish tank"),
- postać Archiego Hicoxa, który zafascynował mnie swoim sposobem mówienia w scenie w piwnicy- nie dość, że mówił w taki sposób po niemiecku, jakiego jeszcze nigdy w życiu nie słyszałam, to jeszcze to jego powiedzonko, że przechodzi na język królów i że whisky jest wyborna,
- muzykę Morricone i Davida Bowie,
- pokazanie, że Mike Myers potrafi być poważny jak chce (rozpoznałam go dopiero za 3 razem),
- genialnego Hitlera- jego śmiech podczas premiery jest porażający,
- aktora, który wygląda i zachowuje się jak wypisz wymaluj Joseph Goebbels,
-itd.
Mogłabym tak wymieniać bez końca. Jedynymi minusami tego filmu są dla mnie przydługie sceny z Shoshaną, które mnie nudziły (pomijając te jak przyodziewa barwy wojenne do zemsty wielkiej twarzy) i postać Fredericka Zollera, które, jak dla mnie, nic nie wniosła do tego filmu oprócz faktu, że dzięki niemu premiera odbyła się tam gdzie się odbyła.