Typowy klimat Tarantino z którym spotkałem się już nie raz. Czyli film podzielony na części
i sekwencje w których jedna część to istny majsterszyk a w drugiej siedzę i myślę ... wtf!! ?
??? Tak było w przypadku "Od zmierzchu do świtu" ... film naprawdę ceniony i do 45
minuty był po prostu fenomen trzymający w napięciu ,. lecz obraz sknociła dalsza część
filmu ... czyli strzelaniny i rozbryzgi krwi na wszystkie strony , do tego beznadziejna fabuła!
Podobny klmiat mamy w Grindhouse vol.2 chociaż po pierwszej części spodziewałem się
naprawdę czegoś fenomenalnego , lecz niestety się zawiodłem :) W przypadku Bękartów
było podobnie ... tyle że syf dostajemy na początku :) zabójstwa i ... flaki z olejem do
upływu 80 minut to film w większości przegadany! A potem odmieniło się zupełnie ... było
momentami tak żenująco że aż zabawnie do bólu :) Na pokłony zasługują dwie barwne
postacie ... znowu Bratt Pitt i Christoph Waltz , który zrobił na mnie piorunujące wrażenie :)!
Potem film zrobił się naprawdę miły dla oka i myślę że gdyby nie ta gruntowna zmiana to nie
zrobił by takiej furory ! Ogólnie średnio przepadam za Tarantino a Bękarty Wojny są
klimatyczne i dziwne , lecz mimo znacznych minusów ten obraz na długo pozostanie mi w
głowie i nie dlatego że trwa 2,5 godziny :) Reasumując ... 7/10 się należy w moim
mniemaniu ...