PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=137747}

Bękarty wojny

Inglourious Basterds
2009
8,0 620 tys. ocen
8,0 10 1 620023
8,7 80 krytyków
Bękarty wojny
powrót do forum filmu Bękarty wojny

...ale naprawdę się zmęczyłem.

Zawsze z kołataniem serca oczekuje nowych produkcji Tarantino. Na dobra sprawę to nigdy nie wiadomo jak nastawiać się na film, specyficzny sposób wyrażania swoich wizji przez owego reżysera.

Po dwóch i pół godziny jestem wypruty z sił w zasadzie nie działo się tam nic, a że Quentin to obowiązek, udało mi się nie zasnąć. Film nie był tragedią, ale tez nie rewelacja na jaki wskazuje średnia ocena.

5/10

ocenił(a) film na 3
Yoch

Przykro mi to mówić, ale obawiam się, że muszę się zgodzić. W porównaniu do poprzednich produkcji T. ten film okazał się nudny. Przez cały czas oczekiwałem jakiegoś gwałtownego zwrotu akcji, jakiejś puenty, czegoś naprawdę interesującego. Im bliżej końcówki tym bardziej miałem nadzieję, że nagle wydarzy się coś co uzasadni wszystkie te poprzedzające minuty... Na próżno. Dostrzegam w tym filmie serię scen, powiązanych ze sobą ledwie nikłą nicią wspólnego wątku premiery we francuskim kinie, a i to nie zawsze. W większości sceny te sprawiają wrażenie wyjętych z kosmosu - odnosi się wrażenie, że są zbędne, a ich wartość dla reszty filmu niemal zerowa. Humor też jakby mało śmieszny mimo, że pod lupę można było wziąć gigantyczną bibliotekę filmową okresu II WŚ.

Za to aktorsko dobrze, i scena w knajpie-piwnicy też świetna.
Niestety tylko to.

użytkownik usunięty
uejst

Koledzy Quentina (za którego i ja się uważam) ;) A ja się z Waszą argumentacją nie zgodzę.

1) Kwestia tego, czy film kogoś nudzi czy nie, to nie sprawa scen akcji, tylko należytego podejścia i sytuacji, w której się film ogląda (np. z bólem zęba czy ucha można tu potem dawać 1 lub 2/10, jak niektórzy;)

2)Dialogi w tym filmie to MISTRZOSTWO. Nie są z pewnością tak "efekciarski" (w dobrym tego słowa znaczeniu) jak w "Pulp Fiction" czy "Wściekłych psach", ale i konwencja tego zabrania. Zauważcie, że tu nie ma tzw. Quentinowych gadek o wszystkim i niczym. Popisy erudycji i zdolności dedukcji Landy, zaciąganie Aldo, "śmieję się" ze wszystkiego
Von Hammersmark, czy "prędzej zginę za ojczyznę" W.Rachtmanna służą, oprócz bawienia widza, ukazaniu charakterów, światopoglądów czy charakterystyki postaci. Tutaj QT poszedł o krok dalej, niż we wszystkich poprzednich filmach.

3) Strona techniczna, tj. zdjęcia i muzyka - palce lizać.

4) Aktorstwo - tu się zgadzam - znakomite.

5) Jak to wątki połączone cienką nicią? Tutaj każdy idzie do przodu swoim torem, zazębia się w w piwnicy i połączony w jedno, eksploduje w finale. Wypisz, wymaluj "Prawdziwy romans".

Pzdr.

ocenił(a) film na 3

OK, może niepołączone to złe słowo... Inaczej, odniosłem wrażenie, że wydarzenia dziejące się w filmie są nielogiczne. Landa działa znakomicie, pod warunkiem, że patrzy się na niego przez pryzmat wydarzeń z filmu, które tak idealnie pasują do jego dedukcji. Choćby scena z butem była nielogiczna w moim przekonaniu, dowód nie był wystarczający. Masa innych nielogicznych zachowań rzuca się w oczy. Scena w karczmie też mogłaby się potoczyć innym torem. Bohaterowie zachowują się dziwnie i podejmują głupie decyzje (kolejny przykład to zjawienie się Aldo w kinie, mimo wszystko). Fakt, że każdy z nich, jak w Kubusiu Puchatku niemalże, jest archetypem pewnej postawy co determinuje ich postępowanie. Fakt, że można by się sprzeczać czy powinni oni postępować jak oczekuje widz, czy tak jak sobie zażyczył artysta. Niemniej postępując tak, a nie inaczej przestają być wiarygodni. Nagle wydało mi się, że cała ta ekipa na ekranie to banda przygłupów biegających bez celu po Europie, za których wojnę wygrał ktoś inny. Może źle ich oceniam, może nie dostrzegłem drugiego dna, ale zniechęciło trochę podejście Tarantino do postaci. Inaczej to sobie wyobrażałem.

Przy okazji, scena z nogą i palcem Aldo jest przegięta, aż niemiła.

PS. Quentinowskie gadki o wszystkim i niczym były jednak zawsze o czymś.

użytkownik usunięty
uejst

Przecież ja odniosłem się do dialogów i ich roli, nieco innej, niż w dotychczasowych filmach QT. A już postacie same w sobie na pewno z zamierzeniem nie miały być "pełnokrwiste", jak np. Oskar Schindler czy Taylor w "Plutonie". Bo też konwencja była inna.

Scena z palcem to nic innego jak solidna, naturalistyczna przemoc. Wydawało mi się, że oczekujesz jednak dosadności od tego filmu; w takim razie proszę.

P.S. Tak, "Quentinowskie gadki o wszystkim i niczym" były o czymś, aż do czasu "Death Proof", gdzie ta formuła już się trochę wypaliła.