Rozczarowanie- tak jednym słowem mogę określić „Bękarty wojny”. Niezależnie od podejścia II Wojna Światowa jest faktem - obraz przeinacza prawdę historyczną co byłoby do zaakceptowania gdyby czemuś służyło, a nie służy niczemu. Marny Brad Pitt nieudolnie naśladujący Marlona Brando i sztuczna Diane Kruger. W pewnym momencie widz gubi wątek i naprawdę nie wiadomo o co chodzi. W tym obrazie dwie role zasługują na wyróżnienie – Christoph Waltz i Til Schweiger – to trochę mało jak na film reżysera tego formatu co Tarantino. Bardzo chciałam obejrzeć „Bękarty wojny” i spodziewałam się obrazu ociekającego krwią – jak to u Tarantino, ale też dobrze skonstruowanej intrygi wplecionej w wojenne realia. Krew wprawdzie była, ale już fabuła pozostawia wiele do życzenia. Szkoda bo z taką obsadą reżyser mógł stworzyć obraz, którego się nie zapomina. Moje NIE!
potwierdzam.
i tym samym wystawiam ocenę: 5/10 choć dla tego małego rozczarowania, jaki pozostał po filmie, powinienem obniżyć do 4/10
Fabuła dosłownie dwu-wątkowa (zamach na hitlerowców w kinie i zemsta francuskiej żydówki) a ty i tak nie nadążyłaś? I nie opowiadaj że to widz nie nadąża bo chodzi o ciebie. Kto powiedział, że film wojenny nie może opowiadać fikcyjnej historii? Co chwilę czepiasz się innej rzeczy i przeczysz poprzenim zarzutom. A to, ze bez krwi, a to że z krwią ale bez fabuły. Jeeeez... Jeśli btw twój target to filmy z krwią to chyba nawet niepotrzebnie wdaję się w dyskusję. Nie było intrygi?! A o czymże innym było od początku do końca? Film 9/10 plus miejsce w ulubionych.