Widzieliście minę Quentina po ogłoszeniu zwycięzcy Oscara za najlepszy scenariusz oryginalny? To było brutalne :) Statuetka dla Waltza była 100% pewniakiem, jedna z najlepszych ról drugoplanowych w ogóle. Czy słusznie, że tylko 1 Oscar dla "Bękartów"?
jeśli o mnie chodzi to niesłusznie. Bękarty powinni dostać Oscara za scenariusz, choć dla mnie i za najlepszy film bo uważam, że był rewelacyjny :)
To Akademia ma pecha, że nie została obdarzona bardziej obiektywnym podejściem do filmów i coraz częściej film "oskarowy" jest wybierany z powodów politycznych albo "bo taki film/osoba jeszcze nie dostała".
Nie wiem, czy wypada mi się wypowiadać, bo nie widziałam Hurt Lockera, ale Oscara za scenariusz dla "Bękartów..." byłam pewna. To chyba największe <dla mnie> rozczarowanie tej gali...
"Hurt Locker" był schematyczny. Zaczęło się od łatwej do rozbrojenia bomby, potem były trudniejsze. Oscara dostał zapewne za to, że pokazał co wojna robi z człowiekiem. Tyle, że my to, kurna, widzieliśmy miliony razy! Scenariusz "HL" w porównaniu z "Bękartami" to tanie g.wno. Żałosny werdykt Akademii. Polityka wygrała z prawdziwym kinem.
Problem w tym ze filmow jest wiele.. i tak jak nam sie podobaja Bekarty.. tam innym podobaja sie inne filmy.. wiec gust wybierajacych wybiera.. a jesli ktos sie oszukuje ze gdzies jest obiektywizm i sprawiedliwosc to tylko takim wspolczuc..
Szczerze mówiąc, miałem jakąś taką cichą nadzieję, że Tarantino dostanie Oscara za scenariusz. Dlaczego wygrał Hurt Locker? Czy naprawdę to taki dobry film? Nie wiem, nie widziałem. Czy chodziło o politykę? (w Iraku nie ma już ani jednego reportera CNN, paradoksalnie Amerykanie mają chyba najmniej informacji z tego miejsca. Poza tym film staje w obronie Ameryki, robiąc z ich żołnierzy ofiary, a takie proamerykańskie laurki są mile widziane przy takich wydarzeniach). Do najlepszego filmu obstawiałem właśnie któregoś ze "społeczniaków": Precious, Blind Side lub Hurt Locker. Bękarty wojny najlepszym filmem? Nie. To raczej wygląda jak wygłup kilku znajomych, którzy się zebrali i zrobili film po swojemu, wbrew wszystkim i pokazując Hollywood środkowy palec. Świetny film, za którym kryje się miłość do kina i czysta przyjemność z tego płynąca, ale jak na Tarantino - trochę słabo. Widać już nigdy nie zbliży się do poziomu Pulp Fiction i Wściekłych psów (choć mam nadzieję, że się mylę i ma jeszcze przed sobą dzieło swojego życia). Po prostu wygląda jakby się już wypalił. Podobnie reszta filmów - są raczej słabe jak na "najlepszy film roku".