"-oglądałem ignotodius bastards
-dobre?grube?
-a jak myślisz?
-czy mnie eten film usatysfakcjonował, czy nie??
-jest modny teraz a ze jestes populista to pewnie bedziesz pial z zachwytu jak dzieci neostrady na filmwebie:)
-otóz właśnie nie jeswtem, dobrze wiesz o tym, wiec z zachwytu pać nie bede, bo film był bardzo przeciętny..."
Bo film był przeciętny, nie tylko dla tego, że był remakiem "Dział navarony", nie tylko dlatego, że nachalnie Tarantino kopiował motywy z Parszywej Dwónastki, czy którejś tam parszywej kontynuacji Parszywej Dwónastki.
przede wszystkim Tarantino po raz kolejny zabawił się konwencją filmową zapominając, iż łamanie zsad decorum w sztuce na żadko kiedy kończy się uznaniem artysty za geniusz, a w większości przypadków skazuje artyste na niebyt twórczy i materialny.
Kto oczekuje Tarantino w Tarantinie - się nie zawiedzie. Fim jest do granic bólu przegadany, brutalny, rewelacyjnie zmontowany i bardzo trzymający w napięciu. W zasadzie należałoby dodać - trzymający w napięciu wtedy gdy chce tego rażyser. Bo reżyser wprzez większośc część seansu daje upust swoim fantazjom artystycznym na temat dialogu, swojej interpretacji słowa "suspens", w końcu swojemu pojęciu na temat satyry wojennej rzeczywistości.
Bo satyra tu jest i to ostra - Niemcy przedstawieni w roli albo zniewieściasłych metro-seksualnych dandysów, albo szaleńcow, albo zwykłych cwaniaków chcących się dorobić na wojnie.
Do tytułowych "bękartów" nikt nie pała jakąć szczeghólną sympatią - wszak to mordercy i raczej sadyści, niż żołnierze. Zresztą może Tarantino właśnie poprzez konfrontacje bandy sadystycznych zwyrodnialców - bo tak należy określić co po niektórych członków Tarantinowskiej "parszywej dwónastki" z raczej tradycyjnie podchodzącymi do tematu wojny zwykłymi niemieckimi żołniezami; próbuje pokażać przwdziwe szare oblicze wojny, która "nikogo wielkim nie czyni". Żeby było ciekawiej - prawdy historycznej za wiele podczas seansu widz nie uświadczy.
Czemu wiec mimo geniuszu film jest średni? bo nawet najlepszy reżyser, najlepsi aktorzy, Brad Pitt, Enio Moricone i inni geniusz nie pomogą gdy dgy gdy tworzą sztuke będacą w istocie zbiorem ETIUD ( http://pl.wikipedia.org/wiki/Etiuda ), popisem pożliwości artysty, ale bez pomysły na całość? . no chyba że pomysłem jest kolejna prezencja swoich możliwości.
Bo czym sa "bękarty wojny" Genialną sensacją?, chwilami teatrem albo też monodramem genialnych aktorów? A może czarną komedią? Każdym gatunkiem z powyżej wymienionych, doskonale doszlifowanym, ale nie wspołgrającym z resztą. A do cholery - wielkie dzieło ma się trzymać kupy, o czym nie zapomniał Ani Easwood ani Blomkamp. Stąd też wnoszę, że to raczej Gran Torino, Albo Dystrykt 9 złapią oskara za najlepszy film roku.