Najgłupsza scena w filmie, to smarowanie twarzy trębacza, bo "zespół wygląda na mieszany". ta scena to dowód, że reżyser nie wie, co robi. Moje argumenty:
1. Kto miałby mieć pretensje, że zespól wygląda na mieszany? Czarnoskóra publiczność. No więc to jest problem między muzykiem, a jego publicznością. A nie problem producenta.
2. Ale przecież czarnoskórzy widzowie znali tego muzyka. Wiedzieli, że nie jest biały. Więc w czym problem?
3. Nawet początkujący oświetleniowiec rozwiązałby ten problem, poprzez odpowiednie operowanie światłem.
4. Muzyk dał sobie wysmarować twarz, żeby był bardziej czarny. Ale do tego zmusił go... jego meksykański kolega. Nie biły, tylko meksykański. Więc "rasistowski" wydźwięk tej sceny jest dosyć nietrafiony.
Druga głupia scena, to gdy na przyjęciu goście mówią do trębacza, że jego filmy to coś pozytywnego w pełnych podziałów czasach, a on na to wychodzi urażony. Przecież to idiotyczne zachowanie! Co reżyser chciał osiągnąć?