Na początek dwa słowa wstępem. Film ‘Babilon’ nie jest pierwszym filmem, przy którym złapałem się na szumne przedpremierowe zapowiedzi filmu szokującego, perwersyjnego, przekraczającego granice. WP.pl pisze: ‘epicko nakręcona rozpusta, w której reżyserowi puściły wszelkie hamulce. Szykujcie się na dużo narkotyków, nagości, defekacji i wymiocin.’ lub ‘Orgia goni orgię. Film z Polką tylko dla dorosłych’. Nie wiem czy tak bardzo przesunęliśmy granice naszej wrażliwości, czy może jest to sposób na tzw. klikalność recenzji, natomiast mnie o wiele bardziej szokuje fakt, że oburzamy się na nagie piersi, seks czy też nawet perwersyjny seks, a nie razi nas bezsensowna, przegięta przemoc, wszechobecna we współczesnym kinie. Naga kobieca pierś wywołuje zgorszenie. Seks oburza. Orgia jest zrównana niemalże do poziomu obyczajowego holokaustu. Mnie w tym filmie zgorszyła jedynie scena zjadania szczura, oraz to co nastąpiło bezpośrednio po niej, czyli brutalna walka z tryskającą krwią. Ten film w żadnym innym aspekcie nie jest szokujący, gorszący ani przegięty. W historii kina mieliśmy masę obrazów pełnych przemocy, nienawiści, rasizmu, obrazy uczuć religijnych, seksu, perwersji, nagości, narkotyków, śmierci i wszystkiego co najgorsze. W Babilonie mamy jedynie kilka sekund ujęć nagich piersi, kilka scen przemocy i właściwie tyle. W polskim kinie już w PRL-u pełno było nagich piersi. Nie szokują nas hektolitry przelewanej na ekranie wódy, a szokuje nas tak bardzo jak ktoś wciągnie kreskę albo zapali skręta.
Jeżeli natomiast chodzi o sam film. Babilon jest na wskroś klasycznym kinem Hollywood. Dostajemy wszystko, co mieści się w ramach klasyki.
Historia młodej, prostej dziewczyny z małej miejscowości, marzącej o karierze gwiazdy. Przypadkiem dostaje się na plan i jej kariera szybuje na sam szczyt. Potem sława przemija a z samego szczytu upadek boli najbardziej. Błędy, głupota, samotność, a może i desperacja? Po dziewczynie zostaje tylko wzmianka w kronice lokalnej prasy, a maszynka przemysłu filmowego mieli kolejne młode dziewczyny.
On, emigrant z biednego Meksyku, również podąża za marzeniami, również przypadkiem zaczyna robić karierę w przemyśle. Nieszczęśliwie zakochany, uganiający się za miłością i przez tą miłość traci wszystko. Dostaje po mordzie i musi zniknąć. Gdy wraca na stare śmieci, nic już nie jest takie samo. Pozostały tylko wspomnienia o dawnym, barwnym życiu na szczycie.
Kolejna postać, wielki aktor, również ze szczytu na samo dno. Kończy sam ze sobą, nie mogąc pogodzić się z blednącą gwiazdą własnej kariery. Maszynka pędzi rozpędzona a stare konie nie mają już tyle sił, by dotrzymać tempa.
Historie typowo holiłódzkie, bardzo prawdziwe i powtarzalne co pokolenie aktorów, co epokę kina, co studio filmowe. Nic nowego, a jednak wciąż ma w sobie magię. I o tej magii kina również jest Babilon. Bo z jednej strony mamy przemysł filmowy, który od samego początku bo już od epoki kina niemego pełen jest seksu, dzikich imprez, narkotyków ale i relacji ze światem mafijnym, przemocy, złamanych życiorysów. Z drugiej strony mamy kino, czyli sposób na życie wieczne, spełnianie marzeń, wielkie ambicje, wspaniałe sploty wydarzeń, sztukę, historię. Kino jest jednym z filarów, na których stoi wielkość Ameryki i to też widzimy w tym filmie.
Babilon to kino klasyczne. Mamy troszkę pikanterii, american dream, strzelaniny, imprezy, romanse, pościgi, wspaniałą muzykę, kino od kuchni, trochę komedii, trochę tragedii i o dziwo brak happy endu. To opowieść o tym, za co kochamy kino.
Realizacyjnie jest to najwyższy poziom kina amerykańskiego. Rozmach zapierający dech w piersiach. Cały wachlarz zagrywek montażowych i operatorskich również jest ukłonem w stronę filmu jako muzy. W tym filmie jest wszystko, co wiemy o kinie od jego powstania. Genialne sceny muzyki, tańca, choreografie a całość zmontowana lepiej niż najnowsze teledyski.
Jeżeli ktoś lubi kino klasyczne, jest to obowiązkowa pozycja. Prawdziwy hołd dla kina Hollywood.
No i Brad Pitt. Wspaniały, jedyny, niepowtarzalny aktor. Kawał historii, wiele pięknych i godnych zapamiętania ról.
Ja jestem oczarowany tym filmem, do tego stopnia że odzyskałem wiarę i szacunek do Hollywood. Nie można zapomnieć mu zasług dla światowego kina, nie można zapomnieć mu, że zabierało nas niejednokrotnie w podróże do odległych zakamarków naszych marzeń. I mimo, że nienawidzę dzisiejszego szamba filmowego ze wzgórz, tych wszystkich Marveli, Avatarów, chały greenboxowej, poprawnych politycznie popłuczyn, zniszczonych Oscarów, wyeksploatowanych jak stara przydrożna Pani do towarzystwa, to Babilon pokazuje mi że warto czekać na perełki.