Babilon zaskakuje od samego początku. Budząc obrzydzenie u konserwatywnego i szanującego się kinomana, czy po prostu osoby, która ma gust. Zobaczymy tu żarty na poziomie defekacji, torsji i bliskich temu. Pomimo to film wraca z dennego poziomu do pierwszej ligi rewelacyjną scenografią. Nie ma też wątpliwości, że muzyka Hurwitza współtworzy ten film i atmosferę, którą czuć wokół niego. To połączenie kończy się zaskakująco dobrze.
Pierwsza godzina seansu wydaje się być eksperymentowaniem czy widz wytrzyma. Ja dałem radę i...chyba nie żałowałem. Doskonała budowa napięcia, której się nie czuje aż do chwili kulminacji w scenie z dublami to opis tego, jak film skacze między stopniami kina (mierny-oscarowy).
Obsada kompletna, nie ma tu negatywnych wrażeń. Całość komponuje bardzo dziwny i jednocześnie szokująco dobry film. Wszystko zależy od tego czego szukacie i jaki margines błędu dajecie produkcji. Według mnie Babilon jest lepszy od niejednej produkcji ostatnich lat, a przede wszystkim ma wiele sentencji definiujących świat i kino, jakie nas otacza. Jeden minus - za długi.
To taki kinematograficzny Wilk z Wall-Street.