dla mnie film genialny, jedyne, co mnie trochę raziło, to "uroda" głównego bohatera, przypominająca mi trochę tę naszego nie-wiadomo-czemu-uważanego-za-bożyszcze Zakościelnego, ale to już taki mój wymysł ;) W każdym razie nie zgodzę się z recenzją p. Kamińskiego, która za bradzo upraszcza ten film; moim zdaniem dobór bohaterów nie był oparty na przeciwnościach - abstrahując już od samego Brute'a, Mara wcale nie była taka kryształowa, skoro sypiała z wszystkimi; dyrektor szpitala (ten aktor był zajebisty!!!) może i był egoistycznym szaleńcem robiącym ciemne interesy, ale na dzieciach przynajmniej trochę mu zależało, a lekarz-Węgier, mimo iż alkoholik, był raczej postacią pozytywną :P (przynajmniej w moim odczuciu.. a może po prostu mam sentyment do alkoholików) xP