Bo film nie różni się bardzo od "Gwiezdnych wojen" czy wszelkiej ilości filmów fantasy i science-fiction z lat 70 i 80. Scenografia i dekoracje w filmie nakreśliły pewne standardy w tego typu filmach z tego gatunku. Także jeśli ktoś nazywa ten film kiczem to jest totalnym ignorantem i idiotą, który nie zna się na filmach.
Wyrażanie takiej opinii na temat ludzi jest co najmniej krótkowzroczne (pomijając już fakt, że możesz kogoś obrazić). Film jest kiczowaty (przynajmniej w mojej opinii), ale nie koniecznie w negatywnym tego słowa znaczeniu. A różnica między Barbarellą a Gwiezdnymi Wojnami jest duża. To trochę inny rodzaj SF. Gwiezdne Wojny są (tak bym to określił), bardziej dojrzałe. Barbarellę bym już prędzej porównał do Star Treka TOS.
To oczywiste, że ten film jest kiczowaty, ale kiczowaty jak najbardziej świadomie ;)
No ja tam trochę się znam :P no chyba, że przez te trzy lata filmoznawstwa wciskali mi kit :P Ja raczej nie porównywałabym Barbarelli do Gwiezdnych Wojen, jeśli chodzi o estetykę to bliżej jej raczej do Star Treka czy do słynnego Zardoza.
To takie fajne, gdy ktoś uzurpuje sobie prawo do jedynej słusznej opinii :3 Niemniej no offence, chyba sobie podpatrzę coś z twojego filmowego gustu, mam czasem fazę na lata 80. i 90., takie personalne ad fontes ; ) Ja się nie znam, ale kicz zawsze spoko, niezależnie od tego czy zamierzony czy też nie.
Gwiezdnym Wojnom też można wytknąć elementy kiczowate ;P
A jeśli chodzi o Barbarellę: sądzę, że trzeba być bardzo naiwnym, żeby nie zobaczyć tu hipisowskiej zabawy i próbować stawiać ten film na równi z produkcjami robionymi na serio. Oczywiście podstawowe motywy s-f się nie zmieniają, więc w ramach tej konwencji możemy zobaczyć masę podobieństw, ale...
No i jak zawsze najważniejsze jest po ale: motyw przewodni: sex-odyseja kosmiczna, główna bohaterka w każdej scenie zmieniająca strój, scena początkowa (;D)... Jeśli ktoś mi mówi, że to nie jest kicz, to niech wskaże jakąś definicję kiczu, którą się posługuje, bo chyba mamy różne.
A kicz jest czasami po prostu środkiem artystycznym, więc nie ma się co na niego z góry obrażać.
Jestem idiotą. Film jest wybitnie kiczowaty. A kicz zawsze jest kiczem, stworzony świadomie czy nie.
"Jestem idiotą" - ja niczego takiego nie sugerowałem.
"Film jest wybitnie kiczowaty" - nawet więcej niż wybitnie.
"Kicz jest zawsze kiczem" - zdecydowanie.
Nie twierdzę, że nie ma tam kiczu. Po prostu nie uważam, żeby kicz był zły z natury. Sądzę, że jest wiele sytuacji, kiedy dobrze zastosowany kicz, nie przestając być kiczem, może wywołać pozytywny efekt. Wszystko zależy od kontekstu. Ja ten film oglądałem w świetnym towarzystwie i doskonale bawiliśmy się z absurdalności tej kompozycji - kicz nie tylko nam nie przeszkadzał, ale jeszcze nakręcał atmosferę. Bardzo prawdopodobne, że gdybym oglądał w innym dniu, z innymi ludźmi, to ten sam kicz by mnie wkurzał i nie mógłbym zdzierżyć 15 minut seansu.
Ten, kto założył temat nazwał mnie idiotą - uogólniając swoje zdanie. Podpisałem się pod ostatnim postem pomyłkowo. Zgadzam się jedynie z tym, że oglądając takie kicze można się nieźle bawić, ale jak fantystyczną zabawa by nie była, nie uznam tego filmu za dobry, bo kicz to kicz, a oceniam na poważnie, więc najzabawniejszą głupotę, przy której boki można zrywać, zawsze ocenię jak głupotę. Barbarella jest zwyczajnie słaba, choć, naprawdę sympatyczna i zabawna.
Czyli Twoim zdaniem żadna komedia/innej maści dobra zabawa nie zasługuje na uznanie, ergo docenienie chociażby w postaci wysokiej noty?
Tylko Ci współczuć... Musisz być strasznym sztywniakiem.
Nie mam nic przeciwko dobrym, inteligentnym komediom. Lubię dobrą zabawę. A kicz to kicz - w wypadku filmu, można się nieźle bawić, ale jeśli już mam to oceniać, ocena wysoka nie będzie.
Trudno, skoro nie rozumiesz nic z tego, co napisałem. Ale nawet, jeśli już tak twierdzisz, wolę być sztywniakiem, niż śmiać się, gdy ktoś tylko kiwnie palcem w tym celu, by inni się śmiali.
Tak to nieistotne, gdyż powyższa rozmowa jest sprzed 2-ch lat. ;)
Jeśli już strofujesz, strofuj aktualnie. Bo nikt nie jest tym samym człowiekiem, którym był przed laty.
Cześć. Miło mi Cię poznać.
Przepraszam że Cię pomyliłam z tymi nudziarzami.
Musiały mnie zmylić identyczne awatarki. ^^
:) Spoks. Wzajemnie. Byłem ciekaw, co odpiszesz, zainteresowała mnie ta oszczędna wymiana. A czas imho nie odgrywa aż tak wielkiej roli, raczej dodaje właśnie smaku, zakładając, że wraz z czasu upływem się zmieniamy.
Po części. Po części bo interesująco piszesz. Nie potrzebuję potwierdzenia moich ocen przez druga osobę, w każdym razie nie jest to zazwyczaj ważne :-). Ale oczywiście - jest wiele rzeczy interesujących i to czy się ktoś zgadza, jak i czy się nie zgadza. A po cześć z innego powodu. Zawsze jest wiele powodów, aby coś zrobić lub poniechać działania.
Tak przy okazji, poleciłabyś jakieś dobre thrillery kryminalne, szukam czegoś na wieczór.
A ja lubię gustopodobność bo w moim przypadku FW źle doradza filmy.
Nie jestem specjalistką od thrillerów kryminalnych, ale moje nieskromne subiektywne zdanie i tak swoje wie:
http://www.filmweb.pl/film/Psychopata-1995-8975
A szmoc Google-fu niech będzie z Tobą.:
http://www.theguardian.com/books/2013/dec/03/crime-thriller-roundup-2013
http://uk.ign.com/articles/2005/11/05/top-25-crime-movies-of-all-time
Swoją drogą - Ale strollowaliśmy wątek. xD
God why? Zawsze to samo...
...a tak się staram być grzecznym użyszkodnikiem.
Taaak.... to jak się zwykły kończyć moje "kłótnie" na FW słynącym z chamstwa też nie przestaje mnie zadziwiać. xD
Ale, ale - my tu pitu-pitu, a Ty jeszcze "Siedem" nie widziałeś??
Jak śmiesz! Marsz oglądać!
Wiesz co? Widziałem. Gdzieś koło 4000-5000 już będzie, tak obliczyłem, obejrzanych jednostek filmowych - licząc z serialami. Nie mam na myśli Dni naszego życia ani Bold and beauty :D. Tylko nie mam wpisanych. Muszę raz jeszcze obejrzeć. Zresztą wiele filmów odmiennie oceniam po latach. Dlatego nie wpisuję, aż nie powtórzę.
Na czym polegają te jednostki? Ciekawy zamysł.
(ale nie myśl sobie, że jestem gorsza -
http://www.filmweb.pl/user/1828287/film/163397
- potrafię obejrzeć film/serial zanim jeszcze powstanie :B)
Jednostki, w sensie - takie całości, które mogą być częściami innych całości, ale same nie składając się z samoistnych całości, mogących być częściami innych, czyli z jednostek :D. Krótko i zwięźle - odcinek serialu jest jednostką, podobnie jak film fabularny. oglądam już prawie czterdzieści lat, za dużo czasu zmarnowałem na X muzę, ale ... to silniejsze niż ja. Niestety.
Heh, pamiętam jeszcze czasy, gdy chodziło się do kina, by obejrzeć film. Ba, pamiętam czasy gdy kina istniały! ;-)
Aha... A ja cały czas myślałam, że postuję z nastolatkiem. O_o
Jak to kina nie istnieją? Ja z kolei mgliście kojarzę czasy VHS-u, kiedy wypożyczalnie je wyparły, z resztą i tak się nie chciało iść na seans skoro można było obejrzeć nówkę wygodnie w domu (a kina raczej niewygodnie mi się zapamiętały, głowę trzeba było zadzierać xD).
I wydawało mi się, że dopiero teraz kina upgradowały do zacniejszych standardów, taki imax np.
No i wprowadzono ban na wersje "domowe" przed wielkoekranowymi, więc chcąc/nie chcąc...
Reasumując - czyż kino nie przeżywa dzisiaj renesansu?
Wiesz co, pewnie trochę przesady w mojej ocenie było. Jednak przynajmniej ja bywam w miejscach, gdzie dostęp do kin jest utrudniony o ile takowe występują, bo ich miejsca zajęły multiplexy. Nie jednak istnienie świątyń komercji, zresztą pustawych mam na myśli a fakt, że dzisiaj film dostępny jest wszędzie na wiele sposobów i niewielu chce się wybrać przed wielki ekran. Myślałem o czasach jeszcze sprzed vhs, gdy chodziłem do kina na kilka seansów pod rząd i to był rewelacyjny wieczór, ponieważ w tv nie było wielu dobrych filmów na raz i taki kontrast robił wrażenie. Zwłaszcza, że wówczas jeszcze nie miałem na koncie tysięcy obejrzanych filmów. Więc i dusza dziewicza, chłonęła złudzenia.
Nie lubię tych wielkich kin. W imaxie nie byłem, korzystam kilka razy do roku z multi, silver i tym podobnych. Oglądam w domu, mam sporą kolekcję i kaset, już zużytych i nieczytelnych w zasadzie, także dvd, na nowsze blueraye się na razie nie przerzuciłem. Nie muszę też iść na premierę, mogę poczekać i pół roku a czasem rok.
Nawet wypożyczalnie kaset miały swój urok, dzisiaj jest zbyt łatwo. Ale w czasach wypożyczalni nadal chodziłem do kina. W swoim mieście prawie żadnemu kinu nie przepuściłem, ale to było tak około trzydziestu lat temu. A dzisiaj - żadne z nich nie istnieje, ani jedno. A było ich pięć. A kina studyjne, ich tematyka?
Obejrzałem Copycat, dziękuję. Z sympatią powspominałem czasy wygaszaczy windows - bąbelków, które non stop w tym filmie są widoczne oraz telnet jako źródło komunikacji.
Dzisiaj chyba każdy ogląda dużo za dużo, więc wcale nie odstajesz (dowodem chociażby moja zabawa na blogu: http://www.filmweb.pl/user/Kamena/blog/546810-%E2%98%A0+Nawiedzony+temat%2C+czyl i+przes%C5%82anie+od+FilmWebuuuu+%E2%98%A0 ).
Z całym szacunkiem, myślę że to mniej kwestia czasów, a więcej "dziewiczości duszy". :)
Obecnie też można przyciąć komara na wieloobrazowych seansach (np. ja na Bollywoodzie - zasnęłam w połowie by obudzona pod koniec stwierdzić że nic nie straciłam).