chcialbym zrobić proste głosowanie by zobaczyć którą wersję batmana ceni więcej osób,
nie ukrywam że zainspirował mnie temat 'Dobrego'
tak więc krótko i bez żadnej argumentacji, typy są 2:
-Burton
-Nolan
zapraszam do głosowania
Nolan (bardzo fajny film bardzo mroczny o wiele lepszy od burtona nolan pokazał wiele więcej efektów. Batman begins ma lepszą fabułę poprostu pod każdym względem przewyższa starszą część!!!)
Jak na razie Burton. Zobaczymy, czy Nolan pobije go "Mrocznym Rycerzem". W każdym razie OSTATECZNIE BURTON. :]
Ja nie mogę, znowu wyjeżdżają z jakimś klimatem, czy coś.
Oczywiście NOLAN, jego film jest realny.
NOLAN!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Te głosowanie powinno nastąpić po premierze Mrocznego Rycerza. Obydwaj reżyserowie mieliby wtedy po 2 filmy i równiejsze szanse.
Pierwszy "Batman" Burtona świetny, choc raziły mnie spore zmiany względem komiksu, natomiast "Batman Returns" nigdy nie przypadł mi do gustu.
Film Nolana swoją wizją mnie zauroczył, jak pozostałe filmy tego reżysera
więc głos na Nolana
Hmmm... może ja oglądałem jakiegoś innego batmana Nolana, bo nie przypuszczałbym, ze ktoś może go uznac za lepszego niż burtonowskiego:) Ok obejrzę raz jeszcze bo może cos przeoczylem ,ale nie sadze..:) BURTON
kokoloko- to smerf ważniak...on wie najlepiej, wg niego to wrecz niesamowite zjawisko kiedy ktoś uznaje batmana burtona za film gorszy niz Nolana:)
No jaha że zjawisko zaskakujace;) Batman Burtona to film, który tak naprawdę rozpropagował batmana i pokazał go szerszej publice, przeszedł już próbę czasu i egzystuje jako film kultowy. Dlatego należy mu się pewnien hołd. To burton pierwszy wział sprawy w swoje ręce i nakrecił film o nietoperzu, wykreował jego filmowy wizerunek, dlatego każdy rezyser robiący to po nim ,tak naprawdę, siłą rzeczy,czerpie z Burtona;)Nie jestem fanatykiem Burtona ale mysłę , że nalezy mu się szacunek za to , że pierwszy się tego podjał i zapoczatkował falę nastepnych batmanów.Film Nolana ma podtytuł poczatek, ale dla mnie zawsze poczatkiem batmana będzie wersja Burtona:) pozdrawiam:)
Sammy Jankis, z tego co spostrzegłem na paru forach widzę że ma pan obsesję na punkcię zasady - "Kto nie liże tyłka Nolanowi, zostanie zbluzgany":) Wiesz co? lepiej zamiast obrażać ludzi lepiej jak przystało na fana Gacka weź pan załóż pelerykę i skocz z dachu;P
"Batman Burtona to film, który tak naprawdę rozpropagował batmana i pokazał go szerszej publice"
bzdura, historia Batmana ma wybacz ale nieco wiecej niz film burtona, ktory sprofanowal postac Batmana, nie opierajac sie w ogole na komiksie, olał go i zaserwowal ludziom kiczowata historyjke i czlowieku w gumie i smiesznym grubasku...Batman nie jest jego wymyslem, to bohater, ktory ma kiludziesiecioletnia historie zarowno komiksowa jak i filmowa http://www.filmweb.pl/f228370/Batman,(1966)
http://www.filmweb.pl/f128523/Batman+and+Robin,(1949)
"To burton pierwszy wział sprawy w swoje ręce i nakrecił film o nietoperzu, wykreował jego filmowy wizerunek"
ROTFL:D
"dlatego każdy rezyser robiący to po nim ,tak naprawdę, siłą rzeczy,czerpie z Burtona;)"
To jest juz nie tylko smieszne ale wrecz i zalosne...hahahha
w twojej wielkiej i filozoficznej teorii najpierw okreslasz burtona za jakiegos prekursora i tworce wizerunku batmana-co jest idiotyzmem...poczym z wlasnej teorii wyciagasz jeszcze glupszy wniosek a mianowicie, ze teraz wszyscy rezyserzy czerpia i nawet żeruja na biednym burtonie-mistrzu batmana, odcinaja kupony od jego dziela...buahahaha zalosne... filmy burtona byly fajne jak sie mialo 7 lat, wtedy robily wrazenie...teraz sa lekko tandetne.
Już Ci odpowiadam::)
Widzisz...postacie superbohaterów i nie tylko, bo także jakiekolwiek postacie interpretowane wiele razy przez innych tworców, mają to do siebie,że jedna ich wizja pozostaje bardziej zapamietana niż inne. Nieważnie czy jest wizją pierwotną czy nie, liczy się ta która trafiła do największej liczby odbiorców i staje sie niemal ikoną danego bohatera. Mi na hasło " batman" najpierw kojarzy się film burtona. Przeciez jeśli ktos sie Ciebie pyta ,czy oglądałeś batmana to ide o zaklad że ma na mysli tego burtonowskiego.(nawet podtytuły przestaja mieć tu znaczenie)
Idąc dalej tym tropem to miałem na mysli to, że gdyby nie udany film Burtona, to istnieje duża szansa, że film Nolana by wcale nie powstał.Burton zaciekawił batmanem największa rzeszę odbiorców.Stworzył go czymś porzadanym przez widza. Żadnych kuponów nie odcina...you missed the point;) Oczywistym jest , że Nolan oglądał burtonowskiego batmana i siła rzeczy musiał pewne aspekty wersji Burtona wziać pod uwagę, tworząc swoja wizje,obojętnie jak odmienną....
Film nolana jest tez bardzo dobry. chciałem jedynie zaznaczyć, że kazdy fan batmana powinien zdać sobie sprawę że burton sie jednak przysłużył temu bohaterowi. zbyt bardzo sie trzęsiesz...;)pozdrawiam:)
"Mi na hasło " batman" najpierw kojarzy się film burtona."
A mi komiks. Z którym film Burtona ma mało wspólnego, natomiast Nolana wręcz przeciwnie. Obydwa filmy Burtona uwielbiam i widziałem je niezliczoną ilośc razy, ale to Batman Begins przedstawia nam "tego prawdziwego" Batmana :P
czy według Ciebie GIEFERG prawdziwy Batman z komiksu jeździł czołgiem? Nie wydaje mi sie:p
"Idąc dalej tym tropem to miałem na mysli to, że gdyby nie udany film Burtona, to istnieje duża szansa, że film Nolana by wcale nie powstał."
Inaczej, gdyby film Burtona był faktycznie udaną ekranizacją Batmana, to Nolan nie nakręciłby swojego "Początku". Nie musiałby.
"Nieważnie czy jest wizją pierwotną czy nie, liczy się ta która trafiła do największej liczby odbiorców i staje sie niemal ikoną danego bohatera."
&
"Burton zaciekawił batmanem największa rzeszę odbiorców."
Britnej Spirs i Krystyna Agilera też zaciekawiły swoimi "bumtarara" rzeszę odbiorców. I co z tego? Ano nic szczególnego.
Nie bierz tego porównania zbyt dosłownie, staram się jedynie udowodnić, że masy mają generalnie w dupie dobro ekranizacji, jej autentyczność i poziom zgodności z oryginałem.
Masowy odbiorca chce lekko spędzić czas, zjeść popcorn, pierdnąć i wyjść z kina lub zmienic kanał w tv. Masowego odbiorcy nie interesuje, że Jezus, pomimo iż był najprawdopodobniej niskim, krępym zajechanym przez tryb życia i trudny klimat mężczyzną o kruczo czarnych, krótkich włosach i zaroście, w masowej kulturze jest przedstawiany jako blond niebieskookie ciacho. Miliardy wierzą w to ciacho. Co z tego wynika?
Masowy odbiorca nie jest krytyczny, ma w dupie zbyt wiele by być branym na poważnie w przerzucaniu się argumentami podczas jakiejkolwiek dyskusji.
"Stworzył go (Burton Batmana przyp. T.)czymś porzadanym przez widza."
Masowego i bezkrytycznego widza komiksowego ignoranta zapomniałeś dodać.
"Żadnych kuponów nie odcina...you missed the point;)"
Ale niby od czego miałby odcinać. Nikt przed nim przecież nie kręcił adaptacji komiksu na taką skalę, więc start miał łatwiejszy. Pomimo tych niewątpliwych udogodnień i sukcesu kasowego uważam, że i tak podszedł do sprawy jak amator.
"Oczywistym jest , że Nolan oglądał burtonowskiego batmana i siła rzeczy musiał pewne aspekty wersji Burtona wziać pod uwagę, tworząc swoja wizje,obojętnie jak odmienną...."
Napewno oglądał i dam se jaja uciąć, że krew go zalewała, podobnie zresztą jak Kevina Smitha i innych, którzy posiadali wewnętrzną potrzebę zobaczenia filmu o przygodach netoperka na podstawie, a nie na (nielicznych) motywach.
Nie musiał niczego udziwniać na siłę. Wystarczyło, że Nolan czytał komiks. Czyli wykonał czynność, której nie wykonał Burton. Trzymał się oryginalnej fabuły, a dalej już poszło z górki.
"Film nolana jest tez bardzo dobry. chciałem jedynie zaznaczyć, że kazdy fan batmana powinien zdać sobie sprawę że burton sie jednak przysłużył temu bohaterowi. "
Tak się przysłużył, że spi...ił wątki na całej długości, i teraz trzeba pewnym osłom uparciuszkom tłumaczyc wszystko na nowo. A oni i tak dalej w zaparte swoje "iiihooo iiihoooo", że niby mroczny klymat i w ogóle.
Zajefajny, super eksta mroczny klimat Burtona - który nie ukrywam lubię - to ja se moge zobaczyć oglądając Edwarda obcinajacego nożyczkami żywopłoty, albo strasznego rycerza popylającego bez głowy na koniu.
Od ekranizacji komiksu oczekuję przywiazania do fabularnych fundamentów zawartych w owym komiksie. Jesli tego nie ma, ekranizacja - pomimo widocznych innych plusów - nie przedstawia dla mnie wartości jako adaptacja. To się tyczy Batmanów Burtona.
Jesli się zabieramy za adaptację, to trzeba to robić porządnie, albo wcale.
Takie oto moje przydługie zdanie na ten temat.
Nolan.
Czuje że zaraz nastąpi lincz ze strony założyciela tematu, ale odpowiem:)
Z tego co widzę, to za wyznacznik jakości adaptacji masz jej zgodność z oryginałem. A gdyby tak komiks był bardziej w klimacie Burtona to czy teraz jechałbyś po adaptacji Nolana? Czy każda adaptacja musi sie kurczowo trzymać oryginału żeby nie była niegodna? A każda zmiana w stosunku do pierwowzoru, nieważne jak dobra, jest postrzegana jako wada?
Otóż mi takie myślenie nie odpowiada i dlatego frazesu udanej czy nieudanej adaptacji nie powinno się rozpatrywać na gruncie zgodności z oryginałem. Chodzi bardziej o to czy Cię przekonuje , czy wierzysz w tego czy tamtego Batmana.
Pisząc o dużej rzeszy odbiorców nie miałem na myśli tylko stereotypowego "masowego odbiorcy",którego opisałeś. Mam też na myśli te osoby, które
nigdy nie miały styczności z komiksem a po seansie pan Batman stał się dla nich postacią wyjątkową, o której chcieli wiedzieć jak najwięcej i tym samym po ów komiks sięgnęli. Czuje że panuje przekonanie ,że kto czytał komiks ten jest przeciwnikiem Burtona ,a kto nie ,ten przeciwnikiem Nolana.Czasem mam wrazenie że komiks jest tylko parawanem za którym się chowają NIEKTóRZY przeciwnicy Burtona, żeby wyrazić swoja dezaprobatę w stosunku do filmu kultowego.Trochę to smutne...
Dla mnie osobiście batman w którego wierze, który mnie przekonuje i którego chce ogladac jest ten Burtonowski. Nawet w komiksach gdzies zawsze podświadomie poszukiwałem Batmana Burtona, niestety nie mogłem się go za bardzo doszukać...byc może jest to sentyment, który chcac nie chcąc ma się do filmów obejrzanych w dzieciństwie. Tak czy inaczej obejrze jeszcze raz "poczatek" próbujac się wyzbyć wszelkich sentymentów i poznać go na nowo...Nie jestem upartym fanatykiem
pozdrawiam:)
"Z tego co widzę, to za wyznacznik jakości adaptacji masz jej zgodność z oryginałem."
Napiszę w ten sposób... Jak robić udane adaptacje undergroundowej literatury pokazał Fincher swoim obrazem Fight Club - na podstawie noweli Palahniuka - który odniósł sukces na masowa skalę wchodząc do klasyki kina, pomimo iż nie był uwsteczniony i okrojony w stosunku książkowego oryginału.
Przeczytaj ksiażkę, zobacz film i sam porównaj. Dla mnie to przykład idealnej adaptacji.
"A gdyby tak komiks był bardziej w klimacie Burtona to czy teraz jechałbyś po adaptacji Nolana?"
Klimat Burtona mi nie przeszkadza, przeszkadzają mi nieścisłości i przeinaczenia - wynikające z lenistwa i megalomanii reżysera - zawarte w filmie, które kładą go na łopatki w oczach każdego, kto chciałby się z niego dowiedzieć o Batmanie czegoś więcej niż tylko tego, że mieszka w Gotham, ma dużo kasy, fajne zabawki i naprawdę nazywa się Bruce Wayne.
"Czy każda adaptacja musi sie kurczowo trzymać oryginału żeby nie była niegodna? A każda zmiana w stosunku do pierwowzoru, nieważne jak dobra, jest postrzegana jako wada?"
Nie nie musi. Ale w przypadku filmu Burtona mamy do czynienia nie z adaptacją tylko z antyadaptacją. To raz. A dwa, to cóż takiego dobrego zrobił dla Batmana Tim Burton? Sprzedał go popkulturze? Błagam..
"Otóż mi takie myślenie nie odpowiada i dlatego frazesu udanej czy nieudanej adaptacji nie powinno się rozpatrywać na gruncie zgodności z oryginałem. Chodzi bardziej o to czy Cię przekonuje , czy wierzysz w tego czy tamtego Batmana."
Zamawiając pizzę na wynos oczekuję, że w środku będzie się znajdowała pizza a nie kaszanka. Takie mam zboczenie. Burton sprzedał masom kaszankę w opakowaniu po pizzy. I masy to łyknęły jak młody pelikan rybę. Nie wiedziały jak wygląda prawdziwa pizza, więc się nacięły. W końcu produkt zjadliwy, ba! nawet całkiem smaczny. Ale czy jest to pizza? Nie.
"Pisząc o dużej rzeszy odbiorców nie miałem na myśli tylko stereotypowego "masowego odbiorcy",którego opisałeś. Mam też na myśli te osoby, które nigdy nie miały styczności z komiksem a po seansie pan Batman stał się dla nich postacią wyjątkową, o której chcieli wiedzieć jak najwięcej i tym samym po ów komiks sięgnęli."
I ja mam w to uwierzyć? A może Ty sam wierzysz w to co piszesz? Ten jeden temat jest dowodem na to jak bardzo się mylisz. A podobnych są dziesiatki.
"Czuje że panuje przekonanie ,że kto czytał komiks ten jest przeciwnikiem Burtona ,a kto nie ,ten przeciwnikiem Nolana."
Nie czytałem komiksów o Batmanie. Ale nie lubie też gdy ktoś mi wciska produkt czekoladopodobny reklamując go jako prawdziwą czekoladę.
Lubisz wyrób czekoladopodobny, Twoja sprawa. Ładne opakowanie ma, to fakt. Ale czekolada to nigdy nie będzie. Poprostu... "sorry Dżizus".
"Czasem mam wrazenie że komiks jest tylko parawanem za którym się chowają NIEKTóRZY przeciwnicy Burtona, żeby wyrazić swoja dezaprobatę w stosunku do filmu kultowego.Trochę to smutne..."
Kultowość pierwszego Batmana wynika z wielu różnych czynników, ale napewno nie z tego że jest to film o Batmanie. Bo to nie jest film o Batmanie.
"Dla mnie osobiście batman w którego wierze, który mnie przekonuje i którego chce ogladac jest ten Burtonowski."
Nic mi do tego.
"Nawet w komiksach gdzies zawsze podświadomie poszukiwałem Batmana Burtona, niestety nie mogłem się go za bardzo doszukać."
Batman Burtona jest tak wątły w warstwie psychologicznej, że praktycznie nie istnieje. Może dlatego nie mogłeś go znaleźć ;)
"byc może jest to sentyment, który chcac nie chcąc ma się do filmów obejrzanych w dzieciństwie."
Ciepło, ciepło.
Ja również pozdrawiam.
Zdajesz sobie sprawę, że stwierdzeniem o nieczytaniu komiksu podkopałeś fundamenty własnych wypowiedzi?! Wysnuwasz stwierdzenia o udanej czy nieudanej adaptacji nie mając ku temu żadnych podstaw.Delektujesz się swoja pizzą a nie wiesz z czego jest zrobiona.Nie wiem czy przesłanki o nieudanej adaptacji Burtona uważasz za ogólnie znany pewnik, być może przeczytałeś jakiś felieton lub recenzję komiksowego fana...To w jaki sposób doszedłeś do swoich wniosków pozostaje dla mnie tajemnicą;)Na tym mógłbym w zasadzie zakończyć, ale chcąc odpowiedzieć na niektóre "zarzuty" muszę przyjąć, że komiks jednak czytałeś,bo w co drugim zdaniu musiałbym Ci o tym szkopule przypominać;) a więc...
Stwierdzenie o kompletnej nieznajomości komiksu przez Burtona jest raczej przesadzone. Reżyser ,tworząc film, musiał sie z pierwowzorem zapoznać...inaczej z batmana mógłby powstać , dajmy na to, człowiek żaba.(którym Twoim zdaniem pewnie, w pewnym sensie jest;)) Ale do rzeczy: Burton wygrzebał z komiksu bardzo ogólne fakty i przedstawił je w swoim charakterystycznym stylu.Mamy więc ponure miasto Gotham, chaos, anarchie i bezprawie.Na tym tle pojawia sie nasz bohater.Jawi się jako postrach przestępców, niemal jako nieśmiertelny duch. Nie pojawia się zbyt często w filmie, a jak się pojawia to woli pozostać niezauważonym.Roztacza wokół miasta atmosferę tajemniczości i grozy.To właśnie był główny zamysł Burtona-pokazanie ogólnej sylwetki i atmosfery panującej wokół batmana. W kolejnych częściach, także begins, ta atmosfera pęka.Podobnie dzieje się np. w obcym i jego kontynuacji, gdzie stwór zostaje mocno obnażony. Jak najbardziej to rozumiem.Chciałem przez to zaznaczyć, że w kolejnych częściach, kiedy bohater jest już znany, ma sens dogłębne poznawanie jego osobowości i smaczków związanych z jego życiem. Zmienianie kolejności tych zabiegów lub nawet ukazywanie ich na równi wprowadza swojego rodzaju brak logiki.To jest właśnie przewaga komiksu,że tworzy sagę w której można przedstawić bohatera dogłębniej i prawdziwiej.Nolan miał właśnie ten komfort(dzięki poprzednim batmanom) i dlatego jego film wydaję sie być bardziej o batmanie niż Burtona.Jednak to co powinno się uczynić przy przedstawianiu ogólnej sylwetki bohatera zrobił rewelacyjnie Burton i dlatego to jest film o batmanie!
Pisałeś coś, że nie wierzysz absolutnie,że pod wpływem filmu Burtona można zacząć czytać komiks i interesować sie tą postacią.Ja jestem na to przykładem, a podobnych są dziesiątki:) pozdrawiam
"Zdajesz sobie sprawę, że stwierdzeniem o nieczytaniu komiksu podkopałeś fundamenty własnych wypowiedzi?! Wysnuwasz stwierdzenia o udanej czy nieudanej adaptacji nie mając ku temu żadnych podstaw."
Co podkopałem, jak podkopałem. Czy Twoim zdaniem o prawo do wiernej ekranizacji mogą się upominać jedynie ludzie, którzy czytali komiks?
kokoloko żyjemy w 21 wieku, w dobie internetu, dzięki któremu mogę wiedzieć to co chcę nie sięgająć do głównego źródła, na zgłębianie którego z wielu różnych powodów zwyczajnie nie mam czasu i chęci. Niesamowite czary mary no nie?
"Delektujesz się swoja pizzą a nie wiesz z czego jest zrobiona."
Taaaa nie ma to jak nadinterpretacja. Dodaj jeszcze, że kolesiowi, który kręcił placek był Zdzisiek a nie Marco. Co mnie to z czego została zrobiona Panie kokoloko, przeca w końcu wygląda i smakuje jak pizza a nie jak dotychczas, czyli jak kaszanka w opakowaniu po pizzy. I o to tutaj chodzi.
O tym jak smakuje i wygląda dobra pizza najprędzej dowiesz się w dobrej pizzeri, a nie w budzie na dworcu, w której się serwuje kaszankę. Tak?
Dlatego gdy ktoś chce się dowiedzieć czegoś o postaci Batmana w stopniu większym niż klasyczny zjadacz chleba bez żmudnego zgłębiania komiksów - a są tacy - to polecanie mu wariacji Burtona nie jest najlepszym pomysłem. I głęboko w rzyci mam jego w pytę mroczny i tajemniczy neogotycki klimat.
Klimat tej produkcji to znak rozpoznawalny jej reżysera, i na tym koniec. Owszem, fajnie jesli jest, ale ważniejsza jest fabuła, która w przypadku Burtona leży i kwiczy rozumiesz? Czy nie rozumiesz?
Ty niestety na to nie zwracasz uwagi, bo z klimatu zrobiłeś filar tej produkcji. A przecież Burtonowska atmosfera nie jest towarem aż tak deficytowym żeby traktowac ją jako coś wyjątkowego. Znajdziesz ją w 3/4 filmów tego pana.
Spłycenie przez twórców filmu postaci głownego bohatera - czyli największy zarzut przeciwników tej produkcji - wynikajace z bardzo ogólnikowej znajomosci tematu, w Twoich oczach również jawi się jako zamierzony i przemyślany zabieg, a sam Burton urasta do rangi geniusza i wizjonera zapewne. Tłumaczysz to sobie, że niby miał jakąś głębszą wizję, że chciał położyć podwaliny pod następne produkcje. To jest nic innego jak naginanie widocznych gołym okiem słabych stron obrazu pod własne mocno stronnicze poglądy.
"Nolan miał właśnie ten komfort(dzięki poprzednim batmanom) i dlatego jego film wydaję sie być bardziej o batmanie niż Burtona."
Nie wydają się być, tylko zwyczajnie są. W Początku masz więcej Batmana niż we wszystkich poprzednich produkcjach razem wziętych. A wynika to z tego, że Burton i "Szumacha" zwyczajnie zjebali temat w mniejszym lub więskzym stopniu. Pierwszy z nich neurotyczny megaloman z wypracowanym klimatem, drugi to nieudacznik, fan oczojebnego kiczu. Naprawdę tak trudno się z tym pogodzić?
Nolan poprostu profesjonalnie podszedł do sprawy nie mogąc dalej patrzeć na to co reżyserzy wyprawiają z tą postacią. I tylko tyle. Nie było w tym nic zaplanowanego ani w pytę mistycznego.
"Jednak to co powinno się uczynić przy przedstawianiu ogólnej sylwetki bohatera zrobił rewelacyjnie Burton i dlatego to jest film o batmanie!"
Przedstawianie ogólnej sylwetki bohatera nie implikuje prawa do przekłamania. A takich dopuścił się Burton. Koniec kropka.
Pogadamy dokładniej jak znajdę czas. Pozdrawiam.
Tak, wszyscy kochamy internet...Niestety poza nieskończonymi pokładami informacji można w nim znaleźć nieskończone pokłady śmieci.Głębokie i obiektywne ogarnięcie jakiegoś tematu za pomocą tylko i wyłącznie internetu jest niemal niewykonalne.Dlatego uważam ,że bazowanie na pierwotnych źródłach jest zdecydowanie bezcenne. Tym bardziej,ze wypowiadasz się a propos adaptacji tegoż źródła.Trzymając sie Twojej metafory musiałbym powiedzieć, że ledwo swoja pizze liznąłeś,a nie przeżułeś i nie strawiłeś, dlatego nie wiesz jak w pełni smakuje;)
Sądziłem ,że o specyficznym klimacie burtona nie będziemy już wspominać, on nie wymaga komentarza, jest już swojego rodzaju banałem, bardzo przyjemnym, nie przeczę,ale zdecydowanie nie jest filarem.Filarem jest za to klimat w nieco szerszym znaczeniu do którego zaliczamy np. postać Bruca Weyna, rozdartą i zamyślona- świetnie widać ,że bycie batmanem to dla niego nie tylko nocne wypady na miasto.Bycie batmanem rozpieprzyło mu życie , wątpię żeby był szczęśliwy, jest w pewnym sensie postacią tragiczną i wierzę, że jeśli taka postać istniałaby naprawdę to byłaby podobna do tego Bruce'a.Nawet przy spotkaniach z Vicky widać, że nie potrafi się pozbyć dręczących go myśli, ciągle czuć, że coś go tłamsi od środka.Jego rozdwojenie osobowości odebrało mu niektóre odruchy ludzkie.Dlatego zarzuty o płytkiej warstwie emocjonalnej tegoż Batmana nie docierają do mnie.Burton rzeczywiście nie poświęcił tej postaci maksimum czasu,ale wystarczająco, aby ukazać jej głębię.Prócz osobowości ukazał potęgę strachu i grozy, jaka rzucał na całe Gotham.Tylko tutaj można poczuć jakoby batman był siła nadprzyrodzoną, a przecież o taki efekt Brucowi chodziło-wzbudzać strach, być symbolem.No i joker.Naprawdę przerażający typ...scena w mieszkaniu i spotkanie z Brucem oferuje niesamowite napięcie.Sama myśl o pojedynku tych dwóch osobowości wzbudza więcej emocji niż wszystkie finałowe pojedynki batmana razem wzięte.
Takie właśnie elementy składają sie na klimat. Mgła spowijająca Gotham , blask księżyca i mroczne barwy miasta są tylko dodatkiem.Oczywiście są też wady w kwestii fabuły i najmniej strawną wydaje sie być powiązanie jokera z zabójstwem rodziców Brucea...no solidny szkopuł.Ale jednak powtórzę raz jeszcze,że ten Batman wygrywa z innymi klimatem, nie tym typowo burtonowskim,ale tym jaki opisałem powyżej.
Burton celowo na pewno nie tworzył podwalin pod następne produkcje, ale my z perspektywy czasu chyba możemy ocenić, że to właśnie zrobił.Zreszta to już chyba udowodniłem w poprzednim poście.
pozdrawiam:)
"Tak, wszyscy kochamy internet...Niestety poza nieskończonymi pokładami informacji można w nim znaleźć nieskończone pokłady śmieci."
Albo darmowe komiksy w oryginalnej lub polskiej wersji językowej, na które w życiu bym pieniedzy nie wydał. Na przykład "300" Franka Millera kosztujący około 100 pln, a który to zassałem sobie z zaśmieconego internetu przed premiera filmu zupełnie za darmo. Szninkiel, lub wszystkie Thorgale (sentyment z dzieciństwa), a z Batmana "The Killing Joke". Tak tak, dobrze przeczytałeś, Titus czyta komiksy.
"Głębokie i obiektywne ogarnięcie jakiegoś tematu za pomocą tylko i wyłącznie internetu jest niemal niewykonalne."
To już zależy kto zasiada za klawiaturą. Wierz mi Google to potężna broń, ale tylko w odpowiednich rękach. Ale co ja Ci będę pisał, w końcu co jak co ale Ty zdecydowanie ogarnąłeś ten temat wyjątkowo głęboko i obiektywnie.
"(...)postać Bruca Weyna, rozdartą i zamyślona- świetnie widać ,że bycie batmanem to dla niego nie tylko nocne wypady na miasto.Bycie batmanem rozpieprzyło mu życie(...)"
"Nawet przy spotkaniach z Vicky widać, że nie potrafi się pozbyć dręczących go myśli, ciągle czuć, że coś go tłamsi od środka.Jego rozdwojenie osobowości odebrało mu niektóre odruchy ludzkie."
Twój Wayne jest neurotycznym zagubionym chłopcem noszącym w sobie traumę z dzieciństwa - wypisz wymaluj Tim Burton żyjący od depresji do depresj - nad którą nie potrafi zapanować. Widocznie w Gotham w 1989 roku nie mieli żadnego dobrego psychoanalityka. Przebiera się wiec chłopina w galoty i pelerynę żeby uciszyć wiecznego doła. Nie, człowiek nietoperz tej formie zdecydowanie nie jest silny.
Czy wiedziałeś, że Burton podczas kręcenia swojego Batmana chodził na kanapę do psychuszki gdyż miał wyjątkowo ostre jazdy? I że miało to taki a nie inny wpływ na ostateczną postać filmu? Nie wiedziałeś? To teraz już wiesz.
"No i joker.Naprawdę przerażający typ...scena w mieszkaniu i spotkanie z Brucem oferuje niesamowite napięcie."
Fajnie, ale to wciąż jest tylko i wyłącznie Twoje subiektywne odczucie. Dla mnie Joker Nicholsona to stary wymalowany i podskakujący trans. Taki jest moje subiektywne odczucie. Które z nas ma rację?
"Burton celowo na pewno nie tworzył podwalin pod następne produkcje, ale my z perspektywy czasu chyba możemy ocenić, że to właśnie zrobił."
Wypowiadaj się w liczbie pojedyńczej ok?
Pozdro.
Ależ po to tu chyba jesteśmy, żeby wypowiadać swoje subiektywne zdanie, bo o gustach się rozmawia wspaniale, jeżeli tylko stosuje się sensowne argumenty.Fascynujące jest to , że gdzieśtam jest człowiek, którego przeżycia odnośnie jakiegoś filmu,mimo że inne, są równie ciekawe.Moje stwierdzenie odnośnie ogarnięcia tematu za pomocą internetu było zdecydowanie ogólną dygresją.Jestem teraz na etapie pisania pracy magisterskiej i widzę jak niezastąpiona jest książka. Oczywiście ,że internet pomógł Ci zapoznać się z tą postacią, ale to nie to samo, co bieganie do kiosku i czekanie z zaciśnietymi zębami na kolejne wydanie komiksu.Takie jest przynajmniej moje zdanie;)Twoja ironia jest niepotrzebna, bo przecież bycie obiektywnym odnośnie jakiegoś kulturalnego zjawiska to mit.Wolę subiektywizm i wszystko o czym pisze jest szalenie subiektywne;)
Batman Burtona jest silny.Jego gniew przybrał postać wiecznego smutku i odrealnienia.Gniew zniszczył go wewnętrznie pozostawiając go praktycznie nieczułą maszyną. Troszkę taki Vader:)Tylko nie mów mi proszę o nadinterpretacji bo dla mnie takowa nie istnieje:)Dlatego myślę ,że ten batman jest piekielnie silny niebezpieczny.Ale to nic w porównaniu z Jokerem , który przez swój obłęd jest całkowicie nieprzewidywalny.Nie wiadomo czy Cie zaszlachtuje czy poklepie po plecach, nawet bedąc jego "przyjacielem" nie możesz czuć się bezpieczny. Oglądaniu jokera towarzyszy napięcie i emocje , a to nie bierze sie z niczego, tylko z dobrze skonstruowanej postaci.A u Nolana...no cóż panuje beztroska, brakuje emocji.Wszystko wygląda troszkę tak, jakby mieszkańcy Gotham mieli pod łóżkiem tonę komiksów o batmanie i znaliby doskonale jego intencje.Widać to dobrze na przykładzie Gordona, który ufa batmanowi na maksa i rozmawia z nim na luzie-tak się nie zachowuje człowiek rozmawiający z dupnym nietoperzem!
Cenię Nolana za to że pozostał wierny komiksowi i próbuje ogarnąć sagę komiksową, co jest przecież bardzo trudne, bo ogrom w nich postaci i motywów i trzeba się na któreś zdecydować a któreś potraktować jako poboczne.Niestety Nolan uczynił to kosztem napięcia i prawdziwości bohaterów.Burton natomiast zdecydował sie na pewne ograniczenia i przekłamania za to uchwycił sprawy, których brakuje Nolanowi.Problemy z psychiką Burtona nie interesują mnie, nikt nie wie czy i jaki miały wpływ na film.Traktuje je jako plotki lub ciekawostki.
pozdrawiam
"A u Nolana...no cóż panuje beztroska, brakuje emocji."
Hmmm no i co ja ci mam odpisac?
"(...)Widać to dobrze na przykładzie Gordona, który ufa batmanowi na maksa i rozmawia z nim na luzie-tak się nie zachowuje człowiek rozmawiający z dupnym nietoperzem!"
Skąd wiesz że nie tak?... Znasz jakiegoś człowieka, który rozmawiałby z dupnym nietoperzem?:)
"Batman Burtona jest silny.Jego gniew przybrał postać wiecznego smutku i odrealnienia.Gniew zniszczył go wewnętrznie pozostawiając go praktycznie nieczułą maszyną. Troszkę taki Vader:)"
Ok... szkoda tylko, że ja kompletnie sie z Toba nie zgadzam. Nie dostrzegam w tym Batmanie żadnej wewnętrznej siły. I o ile faktycznie potrafię dostrzec w nim jeszcze jakiś rodzaj mroku, to w biednym Waynie widzę tylko weltschmerz.
Jak to co masz napisać?!:)Pokaż mi co Cię tak urzekło w filmie Nolana. Przelej tu swoje przemyślenia, pokaż dlaczego, dla ciebie ,"twój" batman rządzi.Chyba, że bardziej Ci zależy na krytykowaniu Burtona.Ja uwielbiam czytać czyjeś subiektywne uwagi na temat obejrzanego filmu.Jeżeli są dość przekonujące i głębokie to można poznać, czy ktoś rzeczywiście ceni dany film.
pozdro:)
to jest krótko i bez żadnej argumentacji ?
widac niektórzy maja problemy ze zrozumieniem tematu, nie wszczynacie kłótni bo to nic nie da, mozecie kłócić sie temat niżej, gdzie dobry rozpętał sensowny knflikt, tu chce tylko sprawdzić jaka wersję batmana ceni więcej osób
z góry dziekuje za przerwanie zbędnej dyskusji
ps. od tej chwili głosy osób które udowadniają swoje racje nie będą liczone, bo naprawde zaczymnam sie gubić, ten temat to "głosowanie" a nie "dlaczego tak a nie inaczej"