Scenariuszowo - pomysł fajny, nietuzinkowy. Tylko po co w każdym zdaniu przekleństwo? Zmęczyło mnie to okrutnie.
Rozumiem czasem użyć przekleństwa, ale w polskim filmie mam wrażenie, że to już przesada. Nagminnie używa się bluzgów jako przecinków czy wyraz ekspresji naszych nie do końca naturalnych aktorów. Lecą te wiązanki niezależnie od tematu, powagi rozmowy, wieku (!)...serio?! Mogło być fajnie, a tak wyszedł rynsztok albo film ala Patryk Vega.
Aktorstwo:
Małecki - trochę za drewniany, nie wiem czemu, ale jakoś tak nie przekonał mnie w tej roli.
Młoda aktorka grająca Melę - wypowiadała kwestie jak generator mowy, niestety kiepsko wypadła.
Za to Żmuda -Trzebiatowska na plus. Jest duuużo lepiej niż w np. "Nie kłam kochanie". Widać ewolucję aktorską, z wiekiem dostała więcej szlachetności i nie jest tylko taką "ładną buzią". Chociaż i tu niestety za dużo bluzgów i czuć że wypowiada takie monologi Sarmonowicza z fejsa.
Najlepsi byli Kurowska i Wrocławski.
W ogóle uważam, że kilka scen było bardzo udanych - przy stole na wsi, podczas polowania - złoto. Żmuda Trzebiatowska znikająca w domu, świetna.
Czasami gdzieś tam pachniało mi poetyką Koterskiego, ale tak ogólnie całość przyćmiły bardzo przekleństwa, a szkoda bo był duży potencjał w temacie i tabu związanym z rodzicielstwem.