PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=10039413}

Bestia

La bête
2023
5,9 2,7 tys. ocen
5,9 10 1 2676
6,1 34 krytyków
Bestia
powrót do forum filmu Bestia

Ta podróż trwa 134 lata. Zaczyna się w roku 1910 a kończy w 2044. A o czym jest? Można ją komplikować, opowiadać o różnych warstwach i symbolach, bo je w sobie niezaprzeczalnie ma. Ale tak naprawdę to film o poszukiwaniu miłości, bliskości, bezpieczeństwa i sensu naszego istnienia na tym świecie. Ale mamy w sobie tyle "bestii" - lęków, braku wiary w siebie, strachu przed nieznanym, przed śmiercią, odrzuceniem. I tak w tym zmieniającym się szybko świecie, ale w rzeczywistości niewiele w nas zmieniającym funkcjonujemy z niewypowiedzianymi potrzebami, a gdy już się zdecydujemy często bywa za późno.
To też film o obawach przed dominacją AI, ale to dla mnie kwestia drugoplanowa.
Seydoux i MacKay są wspaniali.

Agatonik

... i wiadomo, że nie warto oglądać :)

ocenił(a) film na 7
Agatonik

a nie uważasz, że to historia o fatum, które jest nieodwracalne, zmieniają się role i ustawienia, a koniec jest zawsze ten sam ? Stare dusze przeklęte lub wskutek niewyobrażalnych okoliczności wybierające (sterowane przez własne wyższe jaźnie) wieczną tułaczkę i utrzymanie status quo zamiast połączenia ? Co jeśli po połączeniu na polu doczesnym Świat się skońćzy ? Wiary w siebie ? Może nie chodzi tu wiarę w siebie (mamy przykłady gdzie wiele atrybutów postaci może świadczyć, że dają sobie radę w życiu) a raczej o miałkość egzystencjalny, którym świat się ekscytuje ? Czy brak tu wiary w siebie czy raczej świadome odrzucenie jałowości popędów, w których lubuje się społeczeńśtwo ? Wieczne niedopasowanie do ról, które są oferowane w danym wcieleniu, wieczne oddzielenie od jedności, spójności, nieskończone zanurzenie w przeczuciu, że prędzej czy później nadejdzie to co zawsze - przerwanie egzystencji w momencie gdy pojawi się szansa na połączenie z brakującym elementem...

ocenił(a) film na 8
thc86

Jakoś nie jestem zwolenniczką determinizmu, czyli fatum. To raczej nasze ograniczenia, te "beste" w nas, które nas blokują.

ocenił(a) film na 7
Agatonik

Ograniczenia mówisz, w takim razie mam wrażenie, że dopóki tego nie doświadczysz to nie zrozumiesz o czym ja mówie i tego co w wielu miejscach widzę w tym filmie. Chodzi o życie, w którym pomimo wielu jego zalet, pomimo zaangażowania, pewności siebie i uczciwośći, prędzej czy później wydarza się coś co zmusza cię do postawy walcz albo uciekaj, W obu wariantach rujnuje to to co udało się wypracować i pozostawia na mieliznie ale z kolejnym 'drogocennym' doświadczeniem. Nie mówię tu o zdarzeniach wynikających z konkretnych poczynań jednostki, mówie tu o zdarzeniach całowicie nieprzewidzianych związanych z tragedią bliskich lub wypadkami, klęskami żywiołowymi tak jak przykładowa powódź w Paryżu. Jakie mam ograniczenia, które mógłbym zmienić by móc odmienić nieunikniony ciąg wydarzeń na które zupełnie nie mam wpływu przed faktem a i po fakcie wpływ ogranicza się do tego czy poświece wszystko by pomóc sprawie beznadziejnej ? Jeśli chodzi o fatum, a jeśli chodzi o drugi aspekt to warto zauważyć losy bohaterów w kontekście niedopasowania do norm społecznych, które ich uwierają. Szukają, próbują ale nie ma dla nich możliwości dopasowania się do ogółu (poza zabiegiem kastracji duszy gdzie bohater w ostatniej scenie w euforii oznajmia, że dostał wymarzoną prace w ministerstwie). Tutaj możemy mówić o ograniczeniach wg. mnie, warto pokonać te ograniczenia i pójść na swoje, choć może to być bolesne i odczuwalne w jakości życia konsumenckiego na początku. Mam przekonanie, że takie jednostki poradzą sobie i odnajdą więcej satysfakcji żyjąc bez 'szefa' i kreując własną rzeczywistość zawodową - tak jak widzieliśmy w epizodzie z przełomu wieków XIX / XX gdzie ona pianistka mogąca dać upust artystycznej duszy a on wolny duch (choć nie było to doprecyzowane) po zadbanym wyglądzie i opowieściach gdzie podróżuje po świecie można wysnuć przypuszczenie, że dobrze mu się wiedzie na gruncie realizacji siebie w życiu.... tylko ta pustka w sercu i poczucie odłączenia od drugiej połówki....

thc86

Z Waszej wymiany pięknie widać dwa spojrzenia – czy to raczej fatum i nieodwracalny los, czy nasze wewnętrzne ograniczenia i „bestie”.

Ja mam jeszcze inną perspektywę, bardziej reinkarnacyjną. W wielu wierzeniach mówi się, że wszystkie wcielenia dzieją się naraz, a nie jedno po drugim. Czas nie jest linerarny. To sprawia, że kiedy dusze spotykają się ze sobą, oprócz pociągu pojawia się też pamięć innych, tragicznych zakończeń. Ten zapis lęku bywa tak silny, że powstrzymuje przed połączeniem – i wtedy historia powtarza się jakby w pętli. Strach staje się samospełniającym się proroctwem, które wygląda jak fatum, choć w rzeczywistości jest wzorcem energetycznym utrwalonym przez dusze.

Gdyby udało się ten lęk przełamać, cykl mógłby się skończyć – nie musiałoby dojść do kolejnej katastrofy. Ale ponieważ strach jest silniejszy, dusze wracają do siebie raz po raz, przyciągane właśnie intensywnością dawnych doświadczeń. Wspólne tragiczne doświadczenia paradoksalnie łączą dusze jeszcze mocniej, choć na polu doczesnym nie daje się tego zrealizować.

W tym sensie rację macie oboje: to i ograniczenia, i fatum, ale w rozumieniu karmicznym – fatum nie jest zewnętrznym wyrokiem, tylko nieprzepracowanym śladem, lekcją.

Nawet w psychologii mówi się o tzw. przymusie odtwarzania (rekreowania doświadczeń w perspektywie żyiowej, nie wcieleń, po to by dać sobie szansę na przeżycie inaczej, rozwiązanie inaczej, domknięcie pętli z korzyścią dla psychiki).


ocenił(a) film na 7
kroliczek_doswiadczalny

Dzięki za podzielenie się swoją perspektywą. Nie wiem czy to nie będzie zbyt daleka dygresja w kontekście dyskusji o tym filmie, ale co tam... Ostatnio w jednej z wypowiedzi Andrzeja Dragana (wybitny fizyk teoretyk) wyłowiłem ciekawe spostrzeżenie czy założenie. Otóż wg. Dragana elektron zgodnie z eksperymentami fizyki kwantowej nie jest do uchwycenia w momencie w którym się znajduje. Idąc dalej zakładamy, że znajduje się w tzw. superpozycji czyli tak jak mówisz, wszystko dzieje się jednocześnie, ale Dragan odpowiadając na pytanie 'jak to jest możliwe, że dzisiaj poszedłem do sklepu a nie wiem nic o tym, że poszedłem do kina w tym samym czasie ?' odpowiada, że paradoks polega na tym, że z perspektywy elektronu każdy jego wariant będący w superpozycji nie ma pojęcia o tym rozszczepieniu i dla niego jest to jedyna możliwa rzeczywistość - czyli ten punkt w którym się znajduje, nie ma absolutnie zrozumienia ani wglądu jaka jest całościowa natura cząstki zwanej elektronem. To sprawiło, że zacząłem rozważać wariant, na który nas ktoś kiedyś skazał (nagrodził ? ) czyli sprawił, że nasze istnienie zostało uwięzione w swego rodzaju pułapce kwantowej i sprowadzone do rzeczywistości 3 wymiarowej w każdej jego iteracji, która pozornie odseparowana od całości jest podobnie jak elektron bezwzględnie i w nieskończoność splątana sama ze sobą, a być może również jak zauważasz z innymi bytami (duszami). Jaki z tego morał ? Nie mam absolutnie pojęcia pozostawiam sobie rolę obserwatora. Pozdrowienia.