Ken Mesey, Milos Froman sie doczekali... Gdzie miejsce na szalonego Indianina? Będzie drużba na ślubie? Czy może odtańczy bo bollywodzkiemu taniec wojenny?
Nie wiem, czy ci twórcy z Bollywoody nie przesadzają czasem troszkę (to chyba nawet bardziej bolesne niż Zinda - remake Oldboy'a). jedynie porównanie jakie mam, to niezrealinowany (chwalmy nadnaturnalna ingerencję!) remkae "Casablnaci" (nie, nie z Bollywood, oni chyba juz to zrobili...) z J Lo iBenem A. Zdrugiej strony szkoda, że bardziej ich nie poniosło. Było by śmiesznie, złwaszcza że wydano w Polsce...
Błąd w nazwisku. Chodzi oczywiście o kena Keseya, autora "Lotu...". "Skrzynki demona", "Rodea" i wielu książek, które uwielbiam wspominać. Geniusz...
Ja tam fanem remake'ów nie jestem, ale muszę przyznać, że w Bollywood nowe wersje wychodzą o niebo lepiej niż w Hollywood. Oczywiście są nędzne remaki, jak choćby "Fight Club", ale są też dzieła wybitne: "Sholay" - remake "Siedmiu wspaniałych" (który swoją drogą też jest remakem "Siedmiu Samurajów"), "Akele Hum Akele Tum" - remake "Sprawy Kramerów", czy 100 razy lepszy od oryginału remake "Francuskiego pocałunku" - "Pyaar to hona hi tha" (ale to już inna półka).
Bollywood to nie tylko kiczowate melodramaty. Jest cała masa wybitnych dzieł, trzeba je tylko umieć odnaleźć.
Ja "Kyon Ki" ani "Zindy" jeszcze nie widziałem, ale się przymierzam. Wątpię, żeby były lepsze od oryginałów, ale cóż.. czasami wystarczy przymrużyć oko, może wyszła świetna parodia. A jeżeli nie - trudno - kolejny filmowy śmieć. W Hollywood powstaje wiele nędznych remake'ów i jakoś nikt się nie oburza.