PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=1052}
8,1 408 tys. ocen
8,1 10 1 407697
7,3 50 krytyków
Braveheart - Waleczne Serce
powrót do forum filmu Braveheart - Waleczne Serce

Na codzień nie płacze ale za każdym razem kiedy oglądam BRAVEHEART bardzo się wzruszam,przeważnie oglądam sam żeby nikt nie widział że mam łzy w oczach.Powiem że bardzo się zżzyłem się z postacią Williama Wallaca,czasami chciałbym żyć w tamtym czasach i tak jak oni walczyć i ginąć w imię wolności,mam wrażenie że ten film staje się dla mnie obsesją i powoli zaczynam tracić rzeczywistość.Niewiem co mam zrobić mam go na płycie i oglądam prawie codziennie czy mam zniszczyć i wyżucić płytę?z jednej strony tak ale z drugiej jak można tak poprostu pozbyć się czegoś co się bardzo kocha.

ocenił(a) film na 10
darek243

Tak, myślę, że normalne. Sam mam łzy w oczach za każdym razem, gdy oglądam końcówkę filmu. Gdy William Wallace umiera za ojczyznę na stole tortur, gdy zwija się z bólu, ale nie prosi o szybką śmierć, gdy rozwścieczony tłum wreszcie milknie i zaczyna błagać go o to żeby jednak poprosił. Gdy widzę twarze jego przyjaciół stojących w przebraniu w tłumie i oglądających makabryczną scenę, twarze na których maluje się bezsilność i smutek. Gdy widzę jak ściska chusteczkę - jego wspomnienie z tych pięknych lat, które już minęły i nie wrócą. Gdy ukazuje się jemu jego ukochana, z którą chciał przeżyć całe swoje życie. I wreszcie ten przeraźliwy i niesamowity okrzyk "Freedoooom!!!", przy którym dostaje gęsiej skórki. Scena niesamowita, wielka i podniosła - wielkie uznanie dla Mela Gibsona.
Również nieraz a szczególnie po obejrzeniu filmu chciałbym przenieść się do tamtych czasów i być jak Waleczne Serce. Więc, widzisz, nie jesteś sam :)
PS. Ja bym na twoim miejscu płytki nie wyrzucał :)

ocenił(a) film na 10
darek243

Tak to jak najbardziej normalne ... mam tak samo ;) Tyle, że mnie najbardziej wzrusza scena gdy Robert Bruce spaceruje po polu bitwy i patrzy na poległych szkockich rycerzy, których zdradził. Po prostu ta scena rozdziera serce :) No i oczywiście bardzo podniosła scena końcowa.

ocenił(a) film na 10
Hirutsugi

Ja moze i nie placze na tym filmie, ale strasznie sciska mnie za gardlo. Po pierwsze sam poczatek: "...Historie piszą, tchórze którzy zabili bohaterów..." bardzo wymowny cytat, przepiękna muzyka, no i oczywiscie okrzyk na samym końcu "Freeeedom" odpływam. Pozdrawiam

Hirutsugi

Owszem. Rozdziera na strzępy i powoduje że się wewnętrznie gotuję z ciężkiej i niczym nieskrępowanej furii. Ponieważ debilny hollywoodzki scenarzysta uczynił zdrajcą, odpowiedzialnym za klęskę Szkotów pod Falkirk, Roberta Bruce, jednego z największych szkockich wojowników, bez którego nie udałoby się Szkotom pokonać Anglików.

ocenił(a) film na 10
EineHexe

Odzew do "Wiedżmy"!!!: Przeczytaj sobie w encyklopedii na temat Roberta Bruce'a. Pisze tam że walczył on po jednej i po drugiej stronie (raz był ze Szkotami, raz przeciw nim - a więc po części był zdrajcą). Jak nie znasz historii to po co piszesz???????

Indy85

Dzieciątko, ja nie znam historii? Informuję Cie nad wyraz uprzejmie że na temat historii szkocji czytałam nieco więcej niż notatkę z encyklopedii. Dlatego wiem że polityka jest sprawą skomplikowaną, a nie wszystko się daje rozwiązać ciosem miecza. Kwestię polityki dynastycznej Bruce'ów i niechęci do Johna Balliola pominiemy, bo Robert był naonczas bardzo młody. W każdym razie Bruce nie walczył pod Falkirk po stronie Anglików i nie on zdradził Wallace'a. A że zmieniał strony? Nie zawsze po dobroci, w jednym przypadku gwarantem lojalności i zakładniczką była jego córeczka Marjorie, ponadto Robert zawsze starał się manewrować tak, żeby być dla Anglików jak najmniej użytecznym. O tym że namietnie za angielskimi plecami knował już nie wspomnę. Historia i polityka nie są czarno-białe.

ocenił(a) film na 10
darek243

Ja mam trochę podobnie ;). Od kiedy obejrzałem ten film praktycznie codziennie przewija mi się w myślach. Samego Wallace'a uznaje właściwie za ideał, to arcydzieło mocno do mnie przemówiło - odwaga z jaką walczyli Szkoci, wolność w imię której walczyli, upartość Wallace'a - to wszystko zostało wspaniale ukazane w filmie i od chwili gdy go obejrzałem trochę nad tym rozmyślałem, "Braveheart" trochę zmienił moje poglądy. Ten film do pewnego stopnia stał się moją obsesją. Co masz dokładnie na myśli pisząc że "zaczynasz tracić rzeczywistość"? Ja sam czasami mam wrażenie że mi trochę odbija, a po tym filmie to się nasiliło.

"Na codzień nie płacze ale za każdym razem kiedy oglądam BRAVEHEART bardzo się wzruszam,przeważnie oglądam sam żeby nikt nie widział że mam łzy w oczach." - dalej piszesz, że oglądasz ten film prawie codziennie, a ja mam wrażenie że za drugim razem wolałbym go obejrzeć dopiero po paru latach. Ten film wywołał we mnie tak silne uczucia, że zaraz po seansie nie myślałem prawie o niczym innym jak tylko o nim. Przyznam, że popłakałem się na tym filmie, ale nie ze smutku tylko wprost przeciwnie. Chodzi o momenty: bitwa pod Stirling ( końcówka tej bitwy ) i finałowe starcie na koniec filmu gdy Szkoci walczą już bez Wallace'a i przed walką wykrzykują jego imię. Dwa cudowne momenty gdy widać jak bardzo Szkoci się poświęcali by osiągnąć wolność, ile dla nich znaczyła, z jak ogromną odwagą dążą do walki, widać że Wallace i Szkoci wierzyli w zwycięstwo i widzieli sens w tym co robią, widać że nie poddadzą się tylko będą walczyć do samego końca. No i w drugiej scenie widać dodatkowo jak wiele sam Wallace znaczył dla Szkotów, że to on dał im wiarę, nadzieję, rozbudził w nich ducha walki za co go uwielbali. Co mogę powiedzieć - dwie zachwycające chwile, chyba nic przez całe życie nie wzruszyło mnie tak bardzo jak "Braveheart - Waleczne serce". Nie widziałem lepszego filmu i już chyba nie zobaczę... :)

Pozdrawiam

darek243

Czesć! Powiem wprost, ja po obejrzeniu go z płyty pozyczonej od znajomej byłem pod wielkim wrażeniem. Nie bardzo mogłem dojść do siebie...w sensie pozytywnym naturalnie. Bardzo podoba mi się początek tego filmu, ta smutna opowiastka o bohaterach narodowych. Podoba mi się również młody William, miła charakterystyka, sam mam podobną fryzurę, he. Sceny w większości są wzruszające, ja również jestem przesiąknięty lekkim smutkiem. Wcale ci się nie dziwię twojemu stanowi duchowemu, ja także mam przed oczami tego Williama, narodowego przywódcę Szkocji, myślę często o nim, jego żonie we wczesnym okresie, jego poczynaniach, bitwach, podoba mi się jego charyzma, zachowanie, niewylewnosć a czyny, co może mnie bardziej charakteryzuje. Tak więc, wątek tego filmu również chodzi ze mną wraz z całą otoczką średniowieczną, naprawdę.
Nie wiem jak długo będe pamiętać ten film...Jesteśmy zjednoczeni przyjacielu!