jest Mel Gibson. W ogóle nie uważam go za dobrego aktora (choć reżyserem jest naprawdę niezłym) , jest cholernie wkurzający i cały czas,nawet w poważnych scenach wygląda jakby miał ochotę bezczelnie się uśmiechnąć, taki cwaniaczek i tyle.
on ma osobowość takiego troche psychola że podczas zagrożenia sie uśmiecha tak samo przy poważnych scenach pewność siebie go rozpiera
i za to wlasnie go lubie ;-) 10/10
Gibson jest stworzony do roli Martin'a Riggs'a w Zabójczej Broni - drugiej takiej roli mieć nie będzie bo on idealnie pasuje do świrów. Niemniej w filmie Braveheart zagrał swietnie i nie wiem kogo można by obsadzić zamiast niego... Chyba tylko Sean'a Bean'a ale on gra tylko czarne charaktery. Gibson był świetny.
Liam Neeson w "Rob Royu" też wyglądał przekonująco. A Sean Bean nie zawsze gra złych (seria Sharpe'a, Equilibrium, Troja, Czarna śmierć, Gra o Tron), chociaż nie przeczę - dla mnie na zawsze pozostanie terrorystą-fanatykiem z "Czasu patriotów"
Wiesz co, miałem pisać Liam'a Neeson'a niemniej on nie pasuje mi do postaci William Wallace'a - który porywa charyzmą tłumy, i jest nieustraszony. Liam bardziej pasuje do takiego wyważonego, obmyślającego każde następne posunięcie, stratega niż agresywnego, nieustraszonego William Wallace'a
Stąd Liam mi nie pasuje choć w Rob Roy'u zagrał świetnie niemniej Rob a William to dwie zupełnie inne postacie.
A co do Sean'a Bean'a to to był żart z tym że tylko złych gra, bo jak sam wymieniłeś miał kilka pozytywnych ról, niemniej najlepiej pasuje mi na takiego "zimnego skurczysyna".
Faktycznie, Neeson spokojniejszy (może poza "Taken") i ma smutne oczy. A Gibsonowi szaleństwo z tych jego błękitnych ślepi wyziera, hehe... Gdy spojrzałem na tytuły filmów z Gibsonem, które widziałem, to w co drugim gra albo narwańca, albo człowieka z porąbaną przeszłością, albo narwańca z porąbaną przeszłością, niezależnie od tego, czy to komedia, czy dramat. :-)
A Ralph Fiennes - nie byłby odpowiedni do roli Wallace'a?
Ooo no Ralph byłby niezły choć i tak wydaje mi się, że Gibson zbyt idealnie pasuje do tej roli by ktokolwiek mógł go zastąpić. Przynajmniej mi nie chodzi żadne nazwisko po głowie które zagrałoby tak świetnie świra, który porywa tłumy, a jednocześnie nieogarniętego dzikusa który skrada serca kobiet.
Można próbować znaleźć alternatywę, aczkolwiek nie widzę nikogo kto byłby lepszym Wallace'm (w takiej formie jaka ukazana jest w Braveheart) niż Gibson. Właśnie jedynie chyba Sean Bean by tu mi pasował.