Ten film obejrzałem 11 razy i za każdym razem widzę w nim coś nowego i niepowtarzalnego. Jestem chyba w jakiś sposób "zarażony" tym filmem. To dla mnie bez wątpienia numer 1. Nie wiem co można zarzucić temu obrazowi ( ta ciągła paplanina typu: amerykański patos, hollywood'ska sztampa - ludzie wymyślcie coś oryginalniejszego i coś równie oryginalnego jak ten film )reżyseria , aktorstwo, sama historia i muzyka - to wszystko najwyższa półka filmowego kunsztu!!! Na mnie największe wrażenie robi scena w której Gibson-Wallace rozpoznaje w zamaskowanym jeźdźcu Roberta de Brus - to spojrzenie , te oczy , ta utrata nadziei to coś niepowtarzalnego - tak jak wszystko w tym filmie. Długo jeszcz, moim skromnym zdaniem, nie będzie równie udanego widowiska; a jeśli nawet to będzie postrzegane przez jego właśnie pryzmat ( np. Gladiator - równie świetny film - ale mówi się o nim "film braveheart'owy" ). Miło jest zawsze do niego wracać i mam wielu znajomych którzy myślą dokładnie tak jak ja...