Przeczytałem opinie krytyków. Przeczytałem opinie internautów. Na szczęście nie wziąłem ich sobie zbytnio do serca. I na szczęście obejrzałem. Żałuję tylko, że nie w kinie. Często można przeczytać porównania do hollywoodzkiego 'Everest'. Opinie, że brak scenariusza i brak emocji. Jeśli ktoś nie zobaczył emocji w 'Broad Peak' i podpiera się 'Everest'em' polecam niech pójdzie raz w góry zimą, nawet w te nasze mniejsze polskie góry i poczuje na własnym grzbiecie zimny wiatr, mróz, śnieg w oczach, brak widoczności, widocznego szlaku. I wówczas zastanowi się ile jest w takiej chwili emocji, heroizmu, niewykorzystanego potencjału, a ile zwykłej niemal zwierzęcej chęci dotarcia do najbliższego schroniska, osiągnięcia wyznaczonego sobie celu, a potem odpoczynku. Nie wyobrażam sobie co czuł i jak mógł się czuć Maciej Berbeka, gdy dowiedział o pierwszym nieudanym ataku na szczyt i to po tak długim czasie. Nikt tego nigdy się już nie dowie. Oszczędny film, bez zbędnych łzawych scen jak w "Everst" który, był zgadza się emocjonujący i efektowny, ale wybitnie nastawiony właśnie na wyciskanie łez. Gdzie powinien raczej piętnować pomysł wycieczek za pieniądze, na najwyższy szczyt świata. Kiedy właśnie owe emocje i "współczucie" dla tych którzy nie zdobyli szczytu decydują o podejmowanych krokach, które kosztują życie. Warto też, przy okazji, dowiedzieć się, jakie ofiary pociągnęła za sobą realizacja filmu "E". 'Broad Peak' jest niemal dokumentalny. Nie ocenia. Nie narzuca emocji. Jest niemal beznamiętny i przez swoją surowość dla mnie właśnie o wiele bardziej autentyczny niż wspomniany wcześniej hollywoodzki gigant. O zdjęciach i muzyce napisano już wiele dobrego, to prawda. Szacunek dla ekipy i aktorów. Ja, obejrzę raz jeszcze.