Niestety jest źle. Broad Peak to tylko malutka szczypta podstawowych faktów rozwleczona do kilkudziesięciu minut zupełnie nie angażującego przeskakiwania od scenek do scenek, w których zamiast dialogów i zdań, dominują bąkliwe, zdawkowe orzeczenia jakby zabrakło papieru, albo miejsca na dysku na scenariusz. Tak na prawdę zabrakło po prostu pomysłu na film. Inwencja twórcza ogranicza się tu wyłącznie do efektownych i pięknych ujęć w górskim krajobrazie. W "Broad Peak" nie ma życia. Brakuje opowieści, brakuje charakterów z krwi i kości. Scenariusz nie tylko nie wyczerpuje potencjału tej historii, ale nawet nie zaczyna jej w jakikolwiek sposób eksploatować. Góry są tylko w tle, postacie to tylko twarze aktorów, którzy i tak nie mieli czego grać, ich emocje niczym relacje z gazety, liczne kontrowersje związane z samą wyprawą zupełnie pominięte. Twórcy ewidentnie chcieli się skupić na czynniku czysto ludzkim, bez zbędnych sensacji, tylko gdzie ci ludzie? Ano nie ma. Dlatego odnosiłem wrażenie, że oglądam fabularyzowane urywki z dobrze wszystkim znanych filmów dokumentalnych National Geographic. W skrócie: było tak i tak, myślał, że wszedł, ale to nie był szczyt. Wrócił po 25 latach, wszedł o tej godzinie, nie wrócił, a żona się martwiła. The End.
Na plus jednak można zaliczyć sceny wspinaczki i wspomniane już zdjęcia. Jest to przynajmniej autentyczne. Koniec plusów.