Mieć taki temat i zrobić z tego takie flaki z olejem to trzeba być naprawdę "utalentowanym". Jakieś emocje były na początku przy pierwszym podejściu, wtedy było widać wysiłek, niebezpieczeństwo, ryzyko. Generalnie - było COŚ pokazane. A potem już tylko nuda do samego końca. W skrócie można ten film streścić tak - najpierw facet się bardzo męczy, ale mu się nie udaje, potem nic się nie dzieje a na koniec prawie bez wysiłku zdobywa szczyt i pojawia się napis, że zginął. No tyle to ja sobie na wikipedii mogę przeczytać. Rozumiem, że koncepcja, że kasa, ale w takim razie po co te 5000 m w Karakorum? Przecież nieudane zejście po udanym zdobyciu to dopiero byłaby klamra. A tak? Po prostu zmarnowany potencjał. No i wisienka na torcie w osobie wiecznie umęczonej Ostaszewskiej. Strasznie mnie ten film rozczarował.