Berbeka chce wejść na Broad Peak, ale nie wie gdzie jest (myśli, że jest na szczycie) a koledzy, którzy wiedzą gdzie jest i, że nie jest na szczycie, nie mówią mu tego, bo chcą żeby przeżył (nic nie wiadomo o jakichś jego problemach do tej pory, pojawia się natomiast wcześniej błysk zazdrości wśród jego kompanów). Berbeka z trudem schodzi, ledwie przeżywa i po paru miesiącach od powrotu do Polski, dowiaduje się, że góry nie zdobył - jest wściekły, obraża się na całe towarzystwo, które go oszukało i w góry z nimi więcej jeździć nie będzie. Po ponad 20 latach w domu Berbeki pojawia się Wielicki i mówi, że jest mu winny tę górę i namawia gorąco do wyjazdu. Berbeka po długiej rozłące z najwyższymi górami i starszy o całe dekady, wydaje się teraz niezbędnym członkiem ekipy i po gorących zachętach Wielickiego, rusza z grupą młodych wspinaczy znowu na BP. Chwilę wcześniej udziela jeszcze wywiadu w którym wydaje się strasznie sfrustrowany, zły, depresyjny (dobrych emocji tam nie widać) i za chwilę zaczyna się przygoda. Cała ekipa wspina się w świetnej atmosferze. Zdobywają szczyt (każdy z osobna), przybijają piątki mijając się po drodze. Berbeka ma swój moment chwały i spełnienia, zgłasza, że jest na szczycie. Parę chwil później słyszymy Wielickiego nawołującego do odzywania się przez radio, słyszymy też oryginalne nagranie z głosem Wielickiego (nikt inny się nie odzywa). Pojawia się czarna plansza, że dwóch wspinaczy, w tym Berbeka, giną podczas schodzenia. I tyle. Nie ma budowania postaci, nie ma pokazania pasji i determinacji, nie ma narastającego ryzyka i skali trudności, Jest płaska frustracja faceta, któremu się nie udało wejść na górę, choć myślał, że się udało, Jest przeskok o dekady i dziwne założenie, że chociaż nie udało mu się jak był młody, to uda mu się jak już się zestarzał i ludzie, którzy martwili się o niego w czasach młodości, teraz bezkrytycznie namawiają go na tę samą ryzykowną przygodę z nagłą beztroską i ułańską fantazją. Scenariusz z trudem wykuty w skale a aktorstwo od początku obciążone smutnym końcem. Nie było tu człowieka, ale postać z beznamiętnej, newsowej relacji telewizyjnej, zupełnie bezbarwna i zagrana z wysiłkiem. Źle się to ogląda, pomimo pięknych zjęć. Zupełnie zmarnowany potencjał.