"Brzydka prawda" bywa momentami...naprawdę brzydka. Gorzej z drugą częścią
tytułu. Sprzedawana w filmie prawda o damsko-męskich relacjach - dla
odmiany dokładnie jak w większości tego typu filmach - bazuje na oklepanych
stereotypach: że faceci nie lubią, gdy się ich dominuje, nie znoszą krytyki
i są ślepi na wszystko, co nie przypomina biustu i pupy, kobiety zaś, jeśli
mają trochę oleju w głowie, niejako w zestawie z rozumem dostają też
chorobliwy pedantyzm, sztywniactwo i idealistyczną wiarę w to, że książęta
na białych koniach naprawdę plątają się gdzieś po świecie. Żeby z tych
wyświechtanych frazesów ugotować smakowite filmowe danie potrzeba
komediowego zmysłu Woody Allena. Robertowi Luketicowi go brak, więc
"Brzydka prawda" wieje bolesną nudą. 5/10
Zgodzę się z praktycznie całą Twoją wypowiedzią. Film momentami śmieszny, ale zazwyczaj po prostu nudny. Chociaz zaczal sie nawet ciekawie, to jednak szybko powrocil do konwencjonalnych rozwiazan. On - drań, w którym jednak ukrywa się szczypta wrażliwości i czułości. Ona - kobieta, mozna by rzec, sukcesu, a jednak poszukująca szczescia w zyciu osobistym. Musiala przebrnac przez jeden, nieudany zwiazek, aby przekonac sie, ze milosc jej zycia jest na wyciagniecie reki i jest nia oczywiscie wspomniany wczesniej dran... Bleah;/ Z dobrych stron filmu: świetny duet aktorski Heigl & Butler [szczegolnie on i wykreowana przez niego postac niezmiernie mi sie podobaly :)], fajne, pomyslowe zakonczenie, muzyka tez niczego sobie. Ogolnie moge go nazwac niezłym, wiec moja ocena to 6/10 :)
Czy nie podchodzicie do tego filmu zbyt poważnie -to komedia,ma rozśmieszać i to zadanie spełniła dobrze.Wyciąganie z niej psychologicznych wniosków nie ma większego sensu, a scenariusz trzeba na czymś oprzeć.Mi się bardzo podobało ,a momentami było też romantycznie, moja ocena to 8/10:)