Oczywiście zamieszczony wyżej opis filmu ma niewiele wspólnego z prawdziwą fabułą. Opowiada ona o badaczu, profesorze orientalistyki zafascynowanym obrazami Delacroix, zwłaszcza tymi, które korespondują z jego fachem. W Maroku, poszukując śladów inspiracji swojego mistrza, wikła się w przedziwną zagadkę tajemniczej Leili, która przedstawia się jako autorka jego własnej biografii (!), a także jako aktorka... ludzkich snów.
W swoim ostatnim filmie Robbe-Grillet znów uwodzi nas swoimi wizjami surrealistycznych podróży przez życie, sztukę i seks. Nie zabraknie tu uwielbianych przez niego praktyk sado-masochistycznych, chocholich tańców, oplatania się łańcuchami, krwawych koktajli czy sentencji o namiętnościach. Dodatkowo piękne plenery, sceneria starożytnych afrykanskich miasteczek (skąd ktoś wyciągnął te Pompeje?), zachwycające rumaki oraz Arielle Dombasle w roli tytułowej. Ekstaza nad twórczością Delacroixa objawia się między innymi w rewelacyjnej scenie "inscenizacji" obrazu "Śmierć Sardanapala" czy szkiców koni i nagich dam. Do tego całkiem intrygujące cytaty: "Rozmawianie z trupami przynosi pecha", "Tutaj wszystkie noce są jedną nocą" przekonuje Profesora tytułowa bohaterka. Piękne to, hipnotyzuje niemal każdym kadrem i orientalną muzyką, ale fabuła jest wymyślnym strumieniem świadomości, który płynie jednak w zbyt niespokojnym tempie, by nim się w pełni zanurzyć. Prościej mówiąc - miejscami się dłuży, czasem przyspiesza, gdzieniegdzie przypomina oglądanie wystawy w muzeum. W rankingu wszystkich filmów autora "Trans-Europ Expressu" mocna szóstka, jako osobne dzieło - 7 z małym minusem.