...ale siedzi to we mnie i muszę to z siebie wyrzucić. Uwierzycie? Lizbona, jestem w hotelu i słyszę jak facet gra na fortepinie standarty. "What a wonderful world", "Hello, Dolly"...
Więc szukam gdzie on jest, podchodzę i biję brawo. On na to:
Muito Obrigado!
Więc pytam się go, czy zna "As the Time Goes By". Mówi, że oczywiście że zna. I zagrał. To był wirtuoz jakiś, z całym szacunkiem dla Sama, ale on zagrał to lepiej. To była rozbudowana interpretacja tej prostej moledii. Magia! Prawie płakałem.
Prawdziwa historia. Nie wiem dlaczego o tym piszę.