Kolejny przykład na smutną prawidłowość - filmy akcji mające jakikolwiek związek z Bułgarią należy omijać szerokim łukiem! Scenariusz swoim realizmem ociera się o dzieła klasy B rodem ze sci-fi, logika postępowania postaci urąga wszelkiej logice, a Scott Adkins bezwstydnie odsłania nieprzygotowanym widzom swą narcystyczną duszę. Ponieważ robi to w znacznie młodszym wieku niż Stefek Seagal, można mieć obawy co do jego dalszej kariery. Oczywiście sceny walki są starannie wyreżyserowane i naprawdę niezłe, to jednak konia z rzędem temu, kto powie, że zobaczył coś odkrywczego. Jeśli zaś znajdą się tacy, a pewnie będzie ich sporo, którzy będą się zarzekać, że uwielbiają takie kino, to cóż... może warto, aby przemyśleli swoje filmowe gusta, bowiem nawet najefektowniejsze pokazy walki wręcz są nic nie warte, gdy za nimi kryje się pustka i mielizna jednowymiarowego scenariusza.
Ale... kto ciekawy, niech obejrzy i pamięta - ja ostrzegałem!
Jakiś Hugo Boss który ma w garści policję, Trumpa i Boga, rozkazuje tej lasce, żeby roznosiła drinki w jego barze tak długo aż nie spłaci długu męża xd A kiedy Boyka pokonuje jego wojowników, to zamiast wywiązać się z umowy i zwolnić kelnerkę z obowiązków, woli doprowadzić do jakiejś krwawej rzezi xd
Najlepsze że ta panna to nie jakaś fajna miss 18 tylko taka babka średnie 40.
Co więcej - jak to możliwe że jej facet też był fighterem a nie walczył dla tego kulfona tylko pozwolono mu zadłużonemu wyjechać do innego kraju by walczył na znaacznie wyższym poziomie?
Głupota na głupocie, szkoda czasu by wymieniać ;)
Film świetny mega się dobrze bawiłem :) mi i tak chodziło tylko o lanie się po ryjach i tylko dla tego każdą część oglądałem fabuła mogli tam narysować co tam chcą najważniejsza i piorytetowa jest walka . A w co tam Boyka wierzy do kogo się modli mnie to nie interesuje mnie interesuje to jak rozwala ryje :)
Cóż na to mogę odpowiedzieć? Chyba tylko: miłej zabawy! Ciekawe, czy w realu też hołdujesz tego typu rozrywkom, czy jest to tylko metoda na rozładowanie stresu codzienności?
Ogólnie mam taką zasadę, że jak jakiś film mi się nie podoba, to nie oglądam sequeli i tyle. Są jednak tacy, co zrobią to mimo wszystko i będą pluli jadem w kierunku tych, którym się podobało. Jeżeli nie jesteś trolem, a po ocenach wygląda na to, że nie jesteś, zacznij skupiać się na sobie, nie oceniając ludzi tylko przez pryzmat tego, jakie filmy lubią.
Tak kocham i uwielbiam takie kino od dzieciaka :) a gust filmowy nie interesuje ja mam się na filmie tylko i wyłącznie dobrze bawić
+szaleniec16
Muszę sprostować! Napisałem, że "logika urąga wszelkiej logice", a to jeszcze gorzej świadczy o scenariuszu. Poza tym chyba mamy podobne odniesienie do tego gównianego shitu.
W zasadzie to tak naprawdę nie jest film, a w każdy razie nie wiele ma wspólnego ze sztuką filmową. To ma więcej wspólnego z cyrkiem, już na pewno tym co znamy jako wrestling.
Oglądanie jak faceci piorą się po mordach. Dobrze się piorą.
W pornosach ogląd się jak robią wiadomo co. Dobrze to robią.
Ale po co w tym fabuła? Po to żeby była durna?
A swoją drogą, aby pokazać dobre walki, można zrobić dobry film.
Ten był niedobry.
Chyba porównanie z wrestlingiem i pornosami jest najtrafniejszym podsumowaniem tego filmu. A fabuła jest dodana chyba tylko po to, żeby to "coś" nazwać "filmem" i móc wyświetlać w kinach. I rzeczywiście - zrobienie dobrego filmu z przekonującymi walkami w obecnych czasach raczej graniczy z cudem. W każdym razie żaden tytuł jakoś mi nie chce przyjść do głowy.
Niekoniecznie. Ja bardzo polubiłem Championa mimo beznadziejnego scenariusza, ale również potrafię się zachwycać bardziej ambitnym kinem, niedawno np. oglądałem Marsjanina, Służące i Bez przebaczenia. Moim zdaniem to zależy z jakim nastawieniem podchodzisz do filmu.
Widzisz, ja podszedłem na pełnym luzie, bo chciałem zobaczyć niesamowicie sprawnego faceta (Adkinsa), który swój kunszt pokazuje w filmie, a nie w jakimś jarmarcznym przedstawieniu, gdzie kiepski reżyser w swojej niewiedzy uznał storyboard za scenariusz. Mam taką generalną zasadę, że za film uznaję produkt, który posiada wszystkie niezbędne elementy, aby przypisać go do takiej, a nie innej dziedziny aktywności twórczej. Tutaj mamy do czynienia z polepionym strzępami pseudoscenariusza sprawozdaniem z baletu udającego na ekranie walki wręcz. Trzeba oddać operatorowi i montażyście, że akurat oni pokazali dobre rzemiosło, oczywiście nie wspominając o głównych "aktorach" tego show, którzy byli naprawdę świetni. Nie zmienia to faktu, że film jako całość jest poniżej wszelkiej krytyki i tego właśnie dotyczyła moja pierwotna ocena.
Wiesz lub nie, że istnieją osoby po prostu zainteresowane sportami walki i oglądają takie filmy jak seria o Boyce tylko i wyłącznie dla walk, które są obłędnie dobre? Wycinają pozostałość, bo nie ma dla nich żadnego znaczenia i oceniają film na podstawie walk itd. Jeśli poważnie chcesz szukać w takich filmach większego sensu i porównywać je fabularnie do, np. Zielonej Mili czy tym podobnych wielkich filmów to jesteś najzwyczajniej w świecie zapatrzonym w siebie i swoje cudowne gusta idiotą.
To, że jesteś typowym filmwebowym chamem, widać po ostatnim wyrazie postu, którym raczyłeś mnie obdarować. Twój sposób oceny filmów ("Wycinają pozostałość, bo nie ma dla nich żadnego znaczenia i oceniają film na podstawie walk") jest tak kuriozalny, że nawet nie ma się z czego śmiać, bo jakże się tu śmiać z kogoś mocno upośledzonego umysłowo. Pewnie nie zwróciłeś uwagi, że w swoim pierwszym poście nadmieniłem, iż bardzo lubię Adkinsa. Pomimo to w każdym filmie szukam sztuki filmowej - niekoniecznie rozumianej z dużej litery - ale w tym filmie jej nie znalazłem. No i jeszcze jedno, jeżeli sądzisz, że w filmach o Boyce oglądasz walki, to jesteś - biedny naiwniaku - w grubym błędzie! Widzom WYDAJE SIĘ, że oglądają walki, ale jest to zasługą kunsztu operatora i montażysty, bo poszczególne sekwencje są pieczołowicie składane z mikroujęć. Zresztą, oglądaj, co chcesz; podziwiaj, co chcesz, tylko więcej się do mnie nie odzywaj!
To, że walki nie są nakręcane od początku do końca to jest raczej oczywiste, co nie zmienia faktu, że można je podziwiać, bo ruchy, ataki itp. w nich zawarte i tak robią wrażenie. Nie napisałem, że jest to MÓJ sposób oceny filmów, nie wiem też po co mówisz o Adkinsonie, bo nic o nim nie wspomniałem. Kompletnie się pogubiłeś w swoich postach i w tym co ludzie piszą lub po prostu Twoje olbrzymie ego zasłoniło Ci oczy i myśli.
P.S. Szukanie sztuki filmowej w każdym filmie jest ogromnym błędem i polecam się nad tym zastanowić.