W sumie te filmy nie są podobne, zupelnie o czyms innym opowiadaja i inny maja przekaz
Chodzi mi o klimat "american high school" i bohaterów z problemami. W "Charlie" za dużo było tych nieszczęść wokół głównego bohatera - towarzystwo wręcz patologicznie pechowe. W "Keith" był jeden konkretny problem, dlatego pewnie bardziej mi się podobał. "Charlie" to dla mnie takie 5/10.
oj nie zgodzę się, mimo, że "Keith'a" uwielbiam, to jednak "Charlie" bije go na głowę. Oczywiście to tylko moja opinia :) "Keith" był dla mnie bardziej przewidywalny, bardzo szybko zorientowałam się, co się dzieje, no i wiedziałam jak się skończy.. a tu.. zaskoczenie za zaskoczeniem.. mówisz, że za dużo nieszczęść w koło - to całe patologiczne towarzystwo, a ja właśnie twierdzę, że swój do swego ciągnie i właśnie tylko w takim towarzystwie Charlie mógł się poczuć sobą.. poza tym Lerman idealnie tu pasuje.. a i Ezra w tym filmie mnie zachwycił :)