Podobno miał mieć ten klimat lat 90-tych, ale ani kostiumolog się nie popisał, ani muzyka nie była
powalająca. Jedyne co mi się podobało to Ezra Miller i Logann Lerman (świetni aktorzy)
Przez całe półtorej godziny irytowała mnie Emma Watson (jak to sie stalo ze tak wielu brytyjskich
aktorów mowi normalnie z amerykanskim akcentem w filmach, a ona nie? )
Uratowali się tymi dwoma aktorami.
Czytałam książkę, która też nie przypadła mi do gustu, ale to może przez to że nie lubie płaczliwych
ludzi. To kwestia gustu.
opinia to opinia, dyskutować nie będę.
ale Watson amerykańskiego uczyła się na potrzeby tego filmu. Wielu brytyjskich aktorów ma za sobą najczęściej dekady ćwiczeń, dzięki którym mogą mówić po hollywoodzku.
I mimo, że nie był to żaden stereotypowy akcent, brzmiał jak amerykański, a nie brytyjski.
to, że część ma za sobą dekady gry i to z innym akcentem, to nie znaczy, że tego akcentu nie można przyswoić sobie w szybszym tempie. zarówno amerykańscy aktorzy uczący się do roli angielskiego akcentu czy też odwrotnie brytyjski uczący się amerykańskiego akcentu mają zazwyczaj kilka tygodni, maks.miesięcy na naukę. dekady...? to by znaczyło, że dopiero 40-50 letni Brytyjczyk (po tych dekadach nauki akcentu) może z powodzeniem zagrać Amerykanina. wydaje mi się to mocno naciągane..
zresztą carey ulligan jest tu swietnym przykładem, tak jak zreszta Andrew Gargield który na optrzeby roli w Never let mi go nauczył sie z sukcesem angielskiego akcentu (a jednak angielski akcent dla Amerykanina jest duzo trudniejszy niz na odwrót)..
Andrew Garfield to średni przykład, bo on jest właściwie pół-Brytyjczykiem. Ale to, że nauczenie się brytyjskiego akcentu jest o wiele trudniejsze od nauczenia się amerykańskiego, banalnego, akcentu to oczywista oczywistość.
"Andrew Russell Garfield (born 20 August 1983) is an actor, of dual American and British citizenship. Born in Los Angeles, and raised in Surrey(...)" Czyli nawet trochę bardziej niż pół.
masz rację :) na szczęście chociaż drugi z przykładów jakie tu padły - carey mulligan broni tezy, że jednak da się nauczyć za młodu akcentu;)
Amerykański banalny? Wg mnie równie trudny, o ile nie trudniejszy co brytyjski. Co nie zmienia fakktu, że Watson dała ciała straszliwie z akcentem.
No sorry, amerykanie to właściwie nie mają akcentu, ja sam potrafię praktycznie naturalnie podrobić ten cały "akcent". Ale w jakimkolwiek brytyjskim akcencie(bo przecież ich jest co niemiara, nie można szufladkować wszystkich pod jednym hasłem) to już za nic nie potrafię nic powiedzieć.
Mówisz z punktu widzenia obcokrajowca. Amerykański wcale nie jest "banalny" dla Brytyjczyków, ba jest trudniejszy niż dla obcokrajowców - wymowa archaiczna, ugłosowienie różnych głosek (chociażby r), przykłady można mnożyć.
Więc akcent Amerykańce mają. I podrobić go wcale nie tak łatwo. Zważywszy, że w Polsce od dziecka uczymy się błędnej wymowy w szkołach, więc przed podrabianiem akcentu trza poprawić wszystkie błędy w wymowie ;p
Brytyjczykom rzeczywiście nie, ale oczywiście, że piszę z punktu widzenia obcokrajowca.
Albo masz wybitny talent językowy albo tylko Ci się wydaje, że podrabiasz "ten cały amerykański"akcent :) a mówię z pozycji filologa :)
Do angielskiego rzeczywiście mam talent, ale to swoją drogą. Po prostu amerykański akcent jest serio prosty.
to jesteś bardzo wyjątkowym przypadkiem :) a w teorii, szczególnie dla Polaka, amerykański akcent jest bardzo trudny (mam na myśli pewną poprawność fonetyczną, szczególnie samogłoski). Opanowanie podstawowej jego odmiany (a jest ich mnóstwo) zajęło mi kilka lat ciężkiej fonetycznej pracy, a do ideału ciągle daleko! a po brytyjsku mówię czasem dla śmiechu i kilku brytyjczyków już mnie za swego wzięło ;) pozdrawiam! i kształć się dalej w językach jak tak Ci łatwo przychodzą ;)
Polacy mają właśnie taki problem, że zazwyczaj nie starają się żadnym akcentem mówić - czytają jak leci i tyle, co mnie dobija. Jedyne z czym mam problem, to to przeklęte "th", ale to bolączka chyba wszystkich. Akcent brytyjski(oczywiście w jakiejś prostszej odmianie) też pewnie poćwiczę, ale sam nie wiem od jakiej strony go ugryźć. Ale w językach oczywiście kształcę się dalej, coś tam liznąłem francuskiego, ostatnio na poważnie wreszcie się wziąłem za niemiecki.
A co do Watson - teraz włączyłem sobie jeszcze na chwilę, za pierwszym razem na to nie zwróciłem uwagi, ale teraz czuję tą nutę brytyjską.
Oglądając ten film nie miałam pojęcia ,że jest on osadzony w latach 90 (nie czytałam książki i być może przegapiłam te informacje w filmie). Musze przyznać rację ,że kostiumolog faktycznie się tu nie popisał.
Co do Emmy ,to chociaż czuje do niej jakąś sympatie ze względu na wspomnienia związane z HP ,to nie mogli wybrać gorzej.Była sztywna,nienaturalna i nie pasowała do reszty obsady.