i mam mieszane uczucia. Bardzo chciałam obejrzeć ten film (poniekąd przyczynił się do tego
cały ten 'szum' wokół produkcji). Jednak się nieco rozczarowałam. Czytałam książkę
oczywiście, ale spodziewałam się czegoś innego. Moim zdaniem film jakoś nie do końca
oddał klimat powieści (choć muszę przyznać, że scena końcowa wypadła świetnie). Jednak
mimo to czuję jakby czegoś tu brakowało (nie wiem dokładnie czego, nie umiem tego
określić). Naprawdę spodziewałam się czegoś wielkiego ale... nie wyszło. Zabierałam się za
film 3 razy, co jest bardzo dziwne, bo czekałam na niego z niecierpliwością a jak już mi się
udało to nie mogłam przez niego przebrnąć za jednym zamachem. Bo film był taki trochę
nudnawy. Pewnie dlatego, że wiedziałam co się stanie, na podstawie książki.
Inna kwestia to postać Charliego. Po pierwsze bardzo lubię Logana i miałam spore
wymagania wobec niego. Byłam ciekawa jak sobie poradzi. Myślę, że udało mu się dobrze
odwzorować postać, jednak jego Charlie nie przypadł mi do gustu. Może dlatego, że wolę
Lermana z filmów gdzie wciela się w rolę bohaterów?
Książkowy Charlie wydawał mi się taki bardziej przyjazny natomiast filmowy jakoś nie wzbudził
zbytnio moich zainteresowań (mimo, że zagrał go jeden z moich ulubionych aktorów). Ot taki
dzieciak z problemami. Z tym książkowym było mi jakoś łatwiej się utożsamić, wysłuchać,
pocieszyć, zrozumieć.
Co do innych postaci, chyba najlepszą jaka przypadła mi do gustu była Marry-Elizabeth.
Plusami filmu na pewno jest genialna muzyka. Uwielbiam takie stare kawałki.
Podsumowując film oglądałam z zamiarem nadania mu maksymalnej oceny jednak po
obejrzeniu otrzymuje ocenę 7,5/10.
PS Jeśli jeszcze nie widzieliście to polecam z napisami, bo lektor wszystko psuje i dodatkowo zabija całą
magię filmu.
Lektor co do zasady psuje film - jakoś giną emocje w tym wszystkim. Mi się film podobał, nie miałam pojęcia, że jest książka, nie podchodziłam do tego filmu ani na tak, ani na nie. Ukazuje normalnych nastolatków, chociaż zdaje się, że tylko amerykańskich nastolatków.
Nie mówię, że film mi się kompletnie nie podobał. Może obejrzę go jeszcze raz, tym razem zwracając uwagę na ogół oraz ukazaną historię, a nie w kontekście porównania z książką i gry aktorskiej...
Wydaje mi się, że nigdy film nie będzie tak dobry jak książka. Film to po prostu wizja reżysera. która może się różnić od naszej i to diametralnie.
no dobra, zgadzam się ale reżyserem filmu był sam autor książki więc myślałam, że będzie chciał to jakoś wiernie odwzorować (ale mogę się mylić).
Mam identyczne odczucia. Bardzo nastawiałam się na ten film, a nie mogę nawet ponarzekać, że to wina scenarzysty/reżysera bo w obu przypadkach to sam autor książki... Nie potrafię określić, co mi się nie podobało, ale po prostu zupełnie inaczej to wszystko sobie wyobrażałam, a czułam się jakbym oglądała zupełnie inną (nudnawą) historię... W ogóle nie odniosłam wrażenia w filmie, że Charlie był autystycznym dzieckiem, tylko dokładnie tak jak napisałaś, zwykłym nastolatkiem z problemami.. Lerman naprawdę nieźle zagrał (do czego przekonałam się dopiero w ostatniej scenie w gruncie rzeczy;), ale CZEGOŚ zabrakło... Może to przez autyzm Charliego wobrażałam go sobie jako dużo młodszego, a Patricka i Sam bardziej jako jego "opiekunów". No i w książce odniosłam wrażenie, że Sam jest tak jakby "silniejszą" osobą i ma pecha do partnerów, a tutaj była taką szarą myszką, która wszystkich umoralnia, a do tego okropnie przeszkadzał mi akcent Emmy Watson, nie mogłam się skupić na reszcie przez to ;) Naprawdę ciężko określić co mi nie pasowało! Zabrakło klimatu... Może jeszcze raz się zabiorę za film ;)
Dokładnie! Ostatnia scena była najlepsza. I tylko ta scena wzbudziła we mnie jakieś pozytywne odczucia co do filmu.
A postać Sam? Cóż, dla mnie też była taka... "nie-Samowata", zupełnie inaczej ją odebrałam w książce, właśnie tak jak mówisz - silną.
Film bardzo dobry. Zapamiętajcie raz na zawsze: żeby zobaczyć dobrą ekranizację lubianej powieści musicie nakręcić ją sami. Albo książka, albo film, inaczej w 95% przypadków będziecie rozczarowani.